W trakcie wrześniowej powodzi ucierpiało 50 stacji pomiarowo-obserwacyjnych IMGW na południu Polski. Do tej pory prawie żadna z nich nie działa, jak powinna – część w ogóle nie funkcjonuje, większość operuje w „trybie awaryjnym”. Skala zaniedbań jest gigantyczna, a idzie wiosna i zwiększa się ryzyko powodziowe.
Podczas ubiegłorocznej powodzi straty w infrastrukturze IMGW – PIB dotyczyły przede wszystkim stacji pomiarowo-obserwacyjnych, będących częścią infrastruktury hydrologiczno-meteorologicznej.
Jak poinformowało portal Niezalezna.pl biuro prasowe IMGW, najczęściej były to pokrzywione lub wyrwane stanowiska wodowskazowe, zerwane czujniki pomiarowe, zalane i uszkodzone szafy energetyczne. Na niektórych stacjach doszło do podmycia schodów, uszkodzeń umocnień brzegu w obrębie stacji czy powstania wyrw brzegowych, a także wypłukania teletechnicznej infrastruktury podziemnej.
W trakcie powodzi, w różnym stopniu, uszkodzeniu uległo około 50 stacji pomiarowo-obserwacyjnych.
Część z nich została przywrócona do działania w trybie awaryjnym – w dotychczasowych lub zbliżonych lokalizacjach (na stronie hydro.imgw.pl stacje oznakowano stosowną adnotacją, np. stacja hydrologiczna Głuchołazy) – jednak niektóre wymagają przeniesienia do nowych lokalizacji, nad czym pracujemy. Szacowany koszt przywrócenia sieci pomiarowo – obserwacyjnej do stanu sprzed powodzi wynosi około 1 mln zł
– odpowiedziało nam IMGW.
Czy stan stacji zagraża pracom Centrum Hydrologicznej Osłony Kraju IMGW-PIB? Ta instytucja monitoruje stany wód i warunki hydrologiczne w Polsce. Informuje administrację państwa oraz społeczeństwo o aktualnej i prognozowanej sytuacji hydrologicznej. Ostrzega przed niebezpiecznymi zjawiskami.
Odpowiedź IMGW nie przynosi rozstrzygnięcia. Wynika z niej za to, że państwo nie pomogło wystarczająco tej instytucji w szybkim przywróceniu strategicznej infrastruktury dla bezpieczeństwa ludzi.
– twierdzi IMGW.
O chaosie w tej instytucji, który nastał po zmianie władzy, pisaliśmy w artykule w poprzednim tygodniu.