- Kiedy wchodziliśmy do UE, mówiło się nam, abyśmy się specjalizowali, profesjonalizowali. Myśmy to robili, powiększaliśmy areały gospodarstw, a dzisiaj wygląda na to, że mamy do czynienia z ogromnym resetem. Mówiąc wprost, Unia Europejska dopłaca do tego, żeby nie produkować - powiedział w RMF FM rolnik z Podlasia, Jacek Słoma.
Dziś w Warszawie odbędzie się kulminacja protestów rolników. Na ulicach stolicy pojawi się z pewnością kilkaset traktorów, które symbolizują tegoroczną „wiosnę ludów” w całej Europie. Rolników będą wspomagały związki zawodowe i inne grupy społeczne. Protestujący domagają się odejścia od polityki Zielonego Ładu, a także zatrzymania importu produktów rolnych z Ukrainy.
Jacek Słoma, rolnik z Podlasia, w rozmowie z RMF FM stwierdził, że "ziemia nie jest warta dzisiaj tyle, ile jest w stanie urodzić, tylko tyle, jak szybko jest w stanie się zwrócić".
- Kiedy wchodziliśmy do UE, mówiło się nam, abyśmy się specjalizowali, profesjonalizowali. Myśmy to robili, powiększaliśmy areały gospodarstw, a dzisiaj wygląda na to, że mamy do czynienia z ogromnym resetem. Mówiąc wprost, Unia Europejska dopłaca do tego, żeby nie produkować
– powiedział Słoma.
Zwrócił uwagę także na to, że rolnicy w Polsce "mieli dociskaną śrubę przez wspólną politykę rolną" i produkowali żywność najwyższej jakości, a jednocześnie do kraju trafia import spoza UE, który nie musi spełniać standardów.
Pytany o kwestię ugorowania, z którą nie zgadzają się rolnicy, stwierdza, że przy ugorowaniu 4 proc. ziemi "ma 4 proc. mniej".
- Dodając do tego koszta, jakie ponoszę przez wysokie standardy produkcji, te dopłaty (unijne) znikają u mnie w tych wszystkich kosztach i obostrzeniach - powiedział