Poprzedni cząstkowy raport tzw. komisji Stróżyka był przez ekspertów określony mianem "gniota". Dokument nt. dezinformacji przeanalizowanej przez zespół komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich był mieszaniną dezinformacji, putinowskiej propagandy, lewicowej publicystyki politycznej i bezwstydnego plagiatu.
Tak na początku 2025 roku pisała o nim "Gazeta Polska".
ZOBACZ TAKŻE "Gazeta Polska" NOWY NUMER: Bełkot, gniot, putinada. Raport ludzi Tuska narzędziem walki z opozycją
Grzegorz Wierzchołowski zwrócił uwagę wtedy uwagę także na inną istotną kwestię.
Treść publikacji wskazuje, że jednym z głównych celów działalności komisji Stróżyka będzie wzmacnianie tezy, że wynik wyborów prezydenckich - jeśli wygra je Karol Nawrocki - został zmanipulowany przez Rosjan.
– napisał autor.
Dalej tłumaczył, że "raport - poza tym, że jest bezwartościową sklejką manipulacyjnych tez i zwykłych kłamstw - sprawia wrażenie przygrywki do rozwinięcia w kolejnych publikacjach lub działaniach komisji jednej z głównych tez dokumentu: że wynik nadchodzących wyborów prezydenckich w Polsce zostanie zmanipulowany przez Rosjan. I że w razie zwycięstwa Karola Nawrockiego trzeba będzie zastosować środki nadzwyczajne".
Uderzenie w media i IPN
Gen. Jarosław Stróżyk zapowiedział, że kilkuset stronnicowy niejawny roczny raport podsumowujący prace jego komisji zostanie w pierwszej kolejności przedstawiony premierowi. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami miało to nastąpić 1 kwietnia br.
Szef SKW dodał także, że jeżeli Donald Tusk wyrazi na to zgodę, to jawna wersja miałaby zostać podana do publicznej informacji w przyszłym tygodniu.
Wśród nowych informacji mają się tam znaleźć m. in. wpływy rosyjskie w środowisku akademickim, w tym na uczelni Collegium Humanum, ingerencji w obszarze rynku alkoholowego oraz paliw węglowodorowych, a także rosyjskiej działalności w świecie kultury, w tym w kinematografii, a także ingerencja w funkcjonowanie rynku medialnego w Polsce.
Do innych kwestii poruszonych w raporcie, w których miała być widoczna ingerencja ze strony Rosji bądź Białorusi, należeć mają również: analiza skasowanych lub opóźnionych programów uzbrojenia, likwidacja Akademii Obrony Narodowej, dezinformacja w wojnie kognitywnej, działania osłabiające jakoby służby specjalne od 2006 r., w tym... likwidacja zbioru zastrzeżonego IPN.
Stróżyk: jesteśmy dalecy od robienia show
W raporcie mają padać także nazwiska. Mimo, że gen. Stróżyk deklaruje, że wokół publikacji nie będzie organizowane "show", to już data jego ujawnienia zbiegająca się z 15. rocznicą niewyjaśnionej do dzisiaj katastrofy pod Smoleńskiem, gdzie najprawdopodobniej doszło do zamachu oraz zapowiedzi nowych wniosków do prokuratury i rozszerzenie dotychczasowych dotyczących b. szefa MON Antoniego Macierewicza (PiS) oraz b. szefa ABW Piotra Pogonowskiego, nie pozostawiają złudzeń.
Chociaż patrząc na to z perspektywy dłuższego oddziaływania na opinię publiczną, faktycznie: nie chodzi o krótkotrwałe "show", ale o oddziaływanie na przebieg kampanii prezydenckiej i wyborów.
"Niestety, wszystko wskazuje na to, że groteskowy raport komisji Stróżyka jest przygotowaniem gruntu pod ewentualnie unieważnienie wyników wyborów prezydenckich, gdyby nie poszły one po myśli Tuska. W opracowaniu napisano bowiem: "Rosja ingerowała wielokrotnie w procesy wyborcze w krajach demokratycznych w ostatniej dekadzie. [...] Działania Rosji wpływające na każde wybory w Europie są faktem. Pytanie nie brzmi: «Czy Rosja będzie ingerowała w wybory». Dotyczy ono tylko skali ingerencji i sposobu jej przeciwdziałania. Akcje dezinformacji towarzyszące wyborom w Mołdawii, Gruzji i Rumunii można traktować jako poligon doświadczalny przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w Polsce".
– pisała już w styczniu br. "Gazeta Polska".