- Myślę, że szef sztabu generalnego, który działa na styku polityki, powinien zdawać sobie sprawę, że nie jest korzystne dla wojska jeżeli trzy dni przed ciszą wyborczą składa dymisję - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. dyw. Roman Polko, odnosząc się do rezygnacji ze stanowisk generałów Andrzejczaka i Piotrowskiego. - Już w tej chwili widzimy wysyp różnego rodzaju głosów działaczy partyjnych, którzy uczestniczą w wyborach i wykorzystują to do swojej kampanii zapominając, że w kwestii bezpieczeństwa dobrze by było, gdyby wszyscy mówili jednym głosem - dodaje.
Gen. Rajmund Andrzejczak zrezygnował ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Zrezygnował również dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski.
O sprawę zapytaliśmy byłego dowódcę jednostki specjalnej GROM gen. dyw. Romana Polko, który powiedział nam, że "po pierwsze żołnierz - w przeciwieństwie do czasów minionych - ma prawo do złożenia wymówienia stosunku służbowego". - Sam też takie wypowiedzenie składałem, dokładnie 24 grudnia 2003 r. wtedy, kiedy chciano zlikwidować jednostkę GROM - przypomniał.
Jak ocenił, złożenie dymisji przez generałów w tej sytuacji - na trzy dni przed ogłoszeniem ciszy wyborczej - to jednak inna sytuacja, ponieważ, "czy chcą tego, czy nie, wpisuje się w kontekst polityczny".
- W maju były te zdarzenia, gdzie mówiono o konflikcie itd. To był dobry czas na dymisję, jeżeli nie zgadzali się z polityką ministra obrony narodowej, czy nie potrafili się dogadać. Nikt by do nich nie miał pretensji, gdyby wówczas złożyli dymisję. Ale nie przed wyborami. Mogli poczekać ten tydzień i złożyć dymisję po wyborach - tak, żeby w żaden sposób armii nie wiązać w kontekst polityczny
- stwierdził.
Roman Polko przyznał, że decyzja generałów jest dla niego "zaskoczeniem".
- Uderza to tak naprawdę - chcą tego, czy nie - w bezpieczeństwo Polski. Bo nie tylko kontekst polityczny, ale też kwestia poczucia niestabilności, rozchwiania i to wtedy, kiedy w Izraelu prowadzona jest operacja wojskowa, kiedy kontyngent wojskowy ewakuuje stamtąd polskich obywateli. Wystarczyło po prostu poczekać. Nikt - ani minister Błaszczak, ani prezydent Duda, nie odmawia ludziom prawa do dymisji - dodał.
- Myślę, że szef sztabu generalnego, który działa na styku polityki, powinien zdawać sobie sprawę, że nie jest korzystne dla wojska jeżeli trzy dni przed ciszą wyborczą składa dymisję, ponieważ już w tej chwili widzimy wysyp różnego rodzaju głosów działaczy partyjnych, którzy uczestniczą w wyborach i wykorzystują to do swojej kampanii zapominając, że w kwestii bezpieczeństwa dobrze by było, gdyby wszyscy mówili jednym głosem
- podkreślił.
- Ja dymisję składałem w obecności zarówno ministra, jak i szefa sztabu generalnego. I tutaj też bym tego oczekiwał. Trzeba powiedzieć konkretnie, co jest powodem dymisji, bo nie ma nic gorszego, jeśli składa się dymisję trzy dni przed ciszą wyborczą i nie mówi się o powodach co o tym zadecydowało. Bo spekulowanie, że to była rakieta - temat został zamknięty w maju. To co od tego maja się wydarzyło do 10 października, że dymisja jest składana i w trybie pilnym
- pytał gen. Polko.
- Nie jest tak, że tych dwóch generałów nie ma kto zastąpić. Mamy bardzo dużą kadrę z doświadczeniem z Iraku, Afganistanu, świetnych dowódców, którzy potrafią się odnaleźć we współczesnej rzeczywistości, którzy doskonale współdziałają z naszymi partnerami z NATO. To nie jest tak, że ludzie są niezastąpieni i że po odejściu dwóch generałów system się załamie. Nie
- uspokaja nasz rozmówca, przypominając zarazem, że "tąpnięcie to było wtedy, kiedy zginęła cała kadra dowódcza, po katastrofie smoleńskiej, ale nawet wtedy armia się pozbierała i funkcjonowała normalnie". - Odejście dwóch dowódców rewolucji nie powoduje - mówi.