Pojawiły się najnowsze dane dotyczące zobowiązań NFZ za nadwykonania.
„Tak wysokich nadwykonań (za świadczenia nielimitowane i limitowane) jeszcze nie było. Menedżer Zdrowia jako pierwszy publikuje najnowsze ogólnopolskie dane dotyczące okresu od stycznia do września 2025 r. To odpowiednio 5 497 043 006 zł i 5 955 597 807 zł, czyli w sumie 11 452 640 813 zł”
– informuje branżowy portal Menedżer Zdrowia, który w ostatni weekend opublikował tabele z danymi finansowymi NFZ. Wśród regionów największe zobowiązania NFZ dotyczą Mazowsza i Śląska. Tam leczy się najwięcej pacjentów. Placówki z tych regionów czekają odpowiednio na 1 566 549 495 zł i na 1 442 066 409 zł.
A miało być mniej
Jeszcze tydzień temu resort w komunikacie dla PAP uspokajał, że luka finansowa w systemie ochrony zdrowia może być mniejsza niż 14 mld zł. – Nie wiem, na jakiej podstawie resort tak twierdził. Tych 14 mld wynikało z naszych szacunków, minister sama to zresztą potwierdziła, a nie stało się nic, co miałoby tę lukę zmniejszyć – mówi Wojciech Wiśniewski, ekspert rynku zdrowia z Federacji Pracodawców Polskich, członek trójstronnego zespołu przy ministrze zdrowia. Jak wyjaśnia, te rekordowe kwoty za nadwykonania wynikają z faktu, że NFZ nie był w stanie podpisywać umów na odpowiednie kwoty adekwatne do liczby i rodzajów świadczeń. Po prostu nie miał na to pieniędzy.
– Optymizm wynikający z faktu, że Sejm przyjął ustawę, dzięki której do systemu trafi w sumie 7 mld zł z Funduszu Medycznego, nie ma podstaw, ponieważ brakuje jeszcze 7 mld – mówi Wiśniewski. Dodaje, że za III kwartał nadwykonania kosztują jeszcze więcej, ponieważ uwzględniono w nich już ustawę podwyżkową.
– Nie wysokość tych kwot, ale brak płacenia należności jest problemem – mówi nam Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność” i członek zespołu trójstronnego. – Nigdy nie było tak, żeby w praktyce w grudniu szpitale nie dostały pieniędzy za nadwykonania za II kwartał, a tak jest w tej chwili – mówi Ochman.
Całkowita kapitulacja
Problemem są nie tylko pieniądze, lecz także brak jakiegokolwiek planu wyjścia z obecnej sytuacji – mówią nasi rozmówcy.
– Pani minister kłamie, mówiąc lekarzom, że to właśnie Solidarność była pomysłodawcą górnych limitów wynagrodzeń dla lekarzy
– mówi Ochman i wyjaśnia, że podczas spotkania z Naczelną Izbą Lekarską minister zdrowia całkowicie wycofała się ze wszystkiego, co wcześniej proponowała. Jolanta Sobierańska-Grenda spotkała się z NIL i oświadczyła, że resort nie ma zamiaru wprowadzać górnych limitów wynagrodzeń kontraktowych i nie był to pomysł ministerstwa.
– Najwyraźniej sytuacja była taka, że premier zadzwonił i kazał zakończyć wojnę z lekarzami za wszelką cenę. I pani minister wykonała polecenie, przy okazji przerzucając odpowiedzialność na nas za wszelkie kontrowersyjne pomysły. Jeśli resort nie chce brać na siebie odpowiedzialności, jeśli nie ma planu, jak wyjść z tej sytuacji, to staje się problemem to, o czym mamy rozmawiać 2 grudnia w zespole trójstronnym – mówi Ochman i przypomina, że pracodawcy i strona związkowa są zgodne: bez rozwiązania problemu wynagrodzeń kontraktowych nie ma rozmów o zmianie ustawy podwyżkowej dla medyków.
– To jest także nasze stanowisko. Wobec tego, co pani minister mówiła lekarzom, będę teraz domagał się, by każdy jasno i we własnym imieniu artykułował propozycje i brał za nie odpowiedzialność, bo limity wynagrodzeń nie były ani pomysłem Solidarności, ani naszym
– mówi Wiśniewski. Z informacji „Codziennej” wynika, że zaproponował to związek pracodawców szpitali powiatowych. Wiśniewski dodaje, że w sytuacji, kiedy resort wycofuje się bez ostrzeżenia z wcześniej forsowanych przez siebie pomysłów (a tak było z limitami), trudno o konstruktywny dialog. Ochman i Wiśniewski potwierdzają, że 2 grudnia będą domagać się obecności przedstawiciela resortu finansów na rozmowach. – Bez aktywnego działania ze strony resortu finansów nie da się postawić tej sytuacji z głowy na nogi. W tej chwili jedynym pomysłem jest zabieranie ludziom pieniędzy, a to tak, jakbyśmy rozlatującą się drogę próbowali naprawić, łatając jedną dziurę. Tu muszą być rozwiązania systemowe, dotyczące także finansowania – uzasadnia żądanie Ochman. Podobnie jednoznacznie o koniecznej roli resortu finansów w ratowaniu systemu wypowiadają się pracodawcy. – Resort finansów jest niezbędny i obecność przedstawiciela tego resortu jest warunkiem rozmów 2 grudnia. Osobiście złożyłem wniosek w tej sprawie – mówi Wiśniewski.