Zmarły dziś legendarny kolarz Ryszard Szurkowski znany był jako niezwykle pogodny człowiek. Był jednak dzień, który zmienił go na zawsze - to 11 września 2001 roku. Wówczas w ataku terrorystycznym na World Trade Center zginął jego 31-letni syn Norbert. Znakomity sportowiec rzadko o tym mówił. Jeżeli już się wypowiadał - to z jego słów bił ogromny ból.
W wieku 75 lat w poniedziałek rano zmarł Ryszard Szurkowski, najbardziej utytułowany polski kolarz w historii. Jak przekazała jego żona, jeden z najwybitniejszych polskich sportowców zmarł w szpitalu w Radomiu.
Szurkowski w 1973 roku został mistrzem świata, dwukrotnie (1972, 1976) wywalczył olimpijskie srebro w jeździe drużynowej na czas, cztery razy (1970, 1971, 1973 i 1975) wygrał Wyścig Pokoju. Powszechnie uważano go za najlepszego zawodnika-amatora na świecie.
Ryszard Szurkowski przed laty przeżył wielką rodzinną tragedię. Wielu jego fanów mogło o tym nie wiedzieć, bo sam kolarz niechętnie dzielił się wspomnieniami z 11 września 2001 roku. To właśnie wtedy zginął jego syn, wraz z tysiącami innych ofiar zamachu terrorystycznego na World Trade Center.
11 września na stałe zapisał się w pamięci ludzi na całym świecie. Tego dnia w 2001 roku terroryści porwali cztery samoloty pasażerskie w Stanach Zjednoczonych. Dwa rozbiły się o wieże World Trade Center, jeden trafił w Pentagon, natomiast czwarty - dzięki heroicznej walce stoczonej przez pasażerów - nie doleciał "do celu" (miał by nim prawdopodobnie Biały Dom), a rozbił się na polach w Pensylwanii.
Norbert Szurkowski, syn legendy polskiego kolarstwa, miał wtedy 31 lat. Mieszkał w Nowym Jorku, pracował w warsztacie samochodowym, a dorabiał w firmie remontowo-budowlanej. Właśnie jako pracownik tej firmy 11 września 2001 roku udał się do World Trade Center, by dokonać poprawek w ułożeniu tapety w jednym z biur. Biuro Cantor Fitzgerald znajdowało się na 104. piętrze północnej wieży.
Co działo się z synem kolarskiej legendy po tym, jak w wieżę uderzył samolot? Tego nie wiadomo. Jego ciało nigdy nie zostało odnalezione. Norbert nie zobaczył też swojej córki Klaudii, która urodziła się wkrótce później...
W wywiadach Ryszarda Szurkowskiego próżno szukać odniesień do tragedii w USA. - Nie ma takich pieniędzy, które złagodzą ból po stracie syna - mówił w jednej z nielicznych wypowiedzi. Do wspomnień wrócił w swojej książce - również na krótko. Rana do końca życia pozostała otwarta.