Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Sędzia Radzik wezwie na przesłuchanie Tuska i Bodnara. "Dla rządzących Konstytucja nic nie znaczy"

"Niszczenie państwa prawa wchodzi w etap, jaki najzagorzalszym stalinistom się nie śniło" - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl sędzia Przemysław Radzik. Podkreślił, że obecnie rządzący w Polsce politycy "mają pełną świadomość" łamania prawa. Równocześnie zapewnia, że działa jako Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych, bo jego odwołanie było bezprawne i nieskuteczne. "Niebawem w prowadzonym przeze mnie postępowaniu w sprawie zamachu stanu w wymiarze sprawiedliwości zostaną wezwani jako świadkowie panowie Donald Tusk i Adam Bodnar" - poinformował.

Panie sędzio, czym Konstytucja powinna być dla prawników?

Reklama

To podstawowy akt prawny, nie tylko dla prawników, ale dla wszystkich Polaków, który reguluje ustrój państwa oraz prawa i wolności obywatelskie. Dla prawników to najważniejsze źródło prawa, pochodzące z woli narodu. Konstytucja może ulec zmianie jedynie w sposób opisany właśnie w Konstytucji. Natomiast żaden akt prawny, w szczególności ustawa czy jakiś wyrok trybunału międzynarodowego, polskiej Konstytucji zmienić nie może.

A jak obecnie jest traktowana przez rządzących? Przede wszystkim tych odpowiadających za wymiar sprawiedliwości.

Przez długi czas obecna władza polityczna, wcześniej opozycja, niosła Konstytucję na sztandarach walki o praworządność. Dziś ta władza i współpracujący z nią sędziowie Konstytucję mają za nic. W obszarze wymiaru sprawiedliwości Konstytucja jest nie tyle łamana, co gwałcona. Kwestia nieprzestrzegania wyroków Trybunału Konstytucyjnego, nielegalnego przejęcia Prokuratury, nierespektowania poselskiego immunitetu, odwoływania prezesów sądów, rządzenia uchwałami, siłowych przejęć i użycia łomów w siedzibie KRS dobitnie o tym świadczy. Dla rządzących, Konstytucja tak naprawdę nic nie znaczy; stała się narzędziem do osiągania politycznych celów.

Na koszulki się nadawała, ale do przestrzegania nie za bardzo?

Absolutnie. Dzisiaj już nawet nie paradują w tych koszulkach, gdzieś je głęboko schowali. Mają pełną świadomość łamania prawa, mówią wprawdzie o wykładniach prokonstytucyjnych, ale zapewne sami w to nie wierzą.

Działania Adama Bodnara i jego ekipy zaczęły krytykować nawet unijne instytucje. Najpierw Komisja Wenecka, teraz rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Co to oznacza? 

Najpierw trzeba jasno powiedzieć, że TSUE nie ma żadnych uprawnień do ingerowania w ustrój polskiego wymiaru sprawiedliwości, co zostało potwierdzone licznymi wyrokami Trybunału Konstytucyjnego. Nie mniej jednak, opinia rzecznika TSUE ma znaczenie indywidualne ponieważ wskazuje czego możemy się spodziewać, jeśli chodzi o konkretne pytanie prejudycjalne sędziego Bartłomieja Przymusińskiego, obecnego szefa Iustitii. Rzecznik TSUE stwierdził wyraźnie, że wbrew temu co głosi ministerstwo, że ani udział w procesie nominacyjnym przed KRS, ani brak dostępu kandydatów, którzy nie zostali rekomendowani do powołania do urzędu sędziowskiego, nie może automatycznie prowadzić do wniosku, że dany sędzia nie jest sądem ustanowionym na mocy ustawy. 

Zresztą trybunały europejskie nigdy nie zakwestionowały statusu polskich sędziów, w szczególności tych, którzy zostali powołani po 2018 roku. Co więcej,  rzecznik TSUE stwierdził konieczność poszanowania niezależności i niezawisłości sądów oraz społecznego zaufania do wymiaru sprawiedliwości. Stwierdził, że ta sprawa dotyczy niebagatelnej liczby trzech tysięcy sędziów; że wszelkie badania statusu sędziowskiego muszą mieć charakter indywidualny, a nie generalny; jak w niekonstytucyjnym bublu prawnym, który Ministerstwo Sprawiedliwości ostatnio ogłosiło. 

Proszę zauważyć, że tam jest nie tylko, wbrew Konstytucji, zamiar usuwania sędziów, ale także ich segregacja na grupy i przymusowe delegacje. Wydawało się, że Ministerstwo wycofało się z zamiaru segregowania sędziów na grupy. Ale nie, powrócono do tego totalitarnego pomysłu.  Co istotne, poza wymienionymi grupami - czerwoną, żółtą, zieloną - jest jeszcze jedna, ukryta. Chodzi o 18 najbardziej szykanowanych przez obecną władzę sędziów - członków Krajowej Rady Sądownictwa oraz rzeczników dyscyplinarnych, czyli mnie, Piotra Schaba i Michała Lasotę, którzy zgodnie z projektem ustawy nie będą mieli prawa orzekać w ramach delegacji w sądach, których są sędziami. Z mocy ustawy zostaliśmy skazani na eliminację z zawodu. Nie przypisuje się nam żadnych praw, stosuje się wobec nas akt pozasądowej, indywidualnej represji. 

Jak wynika z komentarzy publikowanych m.in. przez wiceministra Dariusza Mazura, pomimo krytyki, nie zamierzają zrezygnować z tych planów?

Po opinii rzecznika generalnego TSUE, ministerstwo próbuje w sposób obrażający logikę, przekonywać, że jego opinia jest zgodna z projektem ustawy. Obecne Ministerstwo Sprawiedliwości charakteryzuje się powierzchowną kompetencyjnością w każdym obszarze działania, a minister Dariusz Mazur niemal każdą wypowiedzią kompromituje siebie i sprawowany urząd. Dla przykładu, ostatnio pan Mazur ogłosił, że Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych zostanie wskazany przez zgromadzenia ogólne sędziów sądów apelacyjnych. Tymczasem, po pierwsze: stanowisko głównego rzecznika dyscyplinarnego jest zajęte przez sędziego Piotra Schaba, podobnie jak stanowiska jego zastępców - przeze mnie i sędziego Michała Lasotę. Po drugie - zgromadzenia ogólne sędziów sądów apelacyjnych nie mają ustawowych kompetencji do opiniowania wyboru jakiegokolwiek rzecznika. Po trzecie - ewentualny udział w takiej procedurze i wybór takiej osoby będzie skutkował odpowiedzialność karną, odszkodowawczą i dyscyplinarną względem osób które wzięły udział w takiej nielegalnej procedurze. Wybrana przez ministra osoba byłaby nikim innym jak tylko uzurpatorem czy też rzecznikiem dublerem. Ponadto, celem działań Ministerstwa są zabiegi pijarowe, służące zaspokojeniu oczekiwań części środowiska zgromadzonego w politycznych stowarzyszeniach Iustitia i Themis Stowarzyszenia te działają pod hasłem ”pragnienia zemsty” i mają przemożny wpływ na ministra Bodnara, który, który sygnuje te bezprawne akty. Przyjdzie czas, że pan minister i wspierający go prokuratorzy oraz sędziowscy urzędnicy odpowiedzą za swoje działania.

Ale kto miałby to wyegzekwować?

My, jako rzecznicy dyscyplinarni w dalszym ciągu wykonujemy swoje czynności. Mogę powiedzieć, że niebawem w prowadzonym przeze mnie postępowaniu w sprawie zamachu stanu w wymiarze sprawiedliwości zostaną wezwani jako świadkowie panowie Donald Tusk i Adam Bodnar. 

Kto obecnie podejmuje decyzje w Ministerstwie Sprawiedliwości?

Minister Bodnar stał się zakładnikiem i niewolnikiem stowarzyszeń sędziowskich, w szczególności Iustitia i Themis. Aktywiści z tego drugiego objęli funkcje kierownicze w ministerstwie. Z kolei Iustiitia, bodajże z marcu ogłosiła program „naprawy wymiaru sprawiedliwości” i pierwszym postulatem było odwołanie, jak oni mówią rzeczników centralnych, a minister częściowo zrealizował ten pomysł. Najpierw wydał decyzję o odwołaniu mnie, później sędziego Schaba. Niebawem zapewne wyda taką decyzję wobec sędziego Lasoty. Przypomnę, że te decyzje są nielegalne, sprzeczne z ustawą, a tym samym nieskuteczne.  Pan minister rzekomo w ten sposób dopełnił lukę prawną. Jeżeli sięga się do takich metod, to znaczy, że albo się kompletnie pogubił, albo popełnił oczywiste przestępstwo. Z całą jednak pewnością skompromitował się, jako prawnik. 

Luki prawnej chyba nie wypełnia się decyzją ministra? 

Oczywiście, że nie. Lukę prawną, jeśli istnieje, wypełnia się ustawą. Natomiast w tym przypadku żadnej luki prawnej nie ma i nie było. Ustawodawca celowo skonstruował tak przepis, że nie przewidział możliwości odwołania  głównego rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców, ponieważ w ten sposób wzmacniał ich pozycję ustrojową w sądownictwie i ich  niezależność, przeciwdziałał ewentualnym naciskom władzy wykonawczej lub ustawodawczej na podejmowane przez nich decyzje procesowe. Szkoda, że minister Bodnar tego nie rozumie, ale zważywszy, że resorcie dominuje bylejakość myślenia i działania, trudno spodziewać się czegoś innego.

Pomimo opinii Komisji Weneckiej i rzecznika generalnego TSUE, resort Bodnara forsuje projekt z hurtową weryfikacją sędziów na podstawie ustawy. Dlaczego? 

Nie wiem dlaczego, ale wiem, że to dalszy ciąg łamania prawa, dalszy ciąg zamachu stanu, w którym część urzędników ministerstwem bierze udział, jest to dążenie do zmiany ustroju państwa i chyba to główny motyw przewodni. Nie liczą się już nawet ze stanowiskami niektórych instytucji Unii Europejskiej, do niedawna przecież sprzymierzeńców, które powoli zaczynają dostrzegać problem strukturalnego łamania prawa w Polsce.Obawiam się jednak, że te opinie nie zatrzymają realizacji pomysłów ministerstwa. Niszczenie państwa prawa wchodzi w etap, jaki najzagorzalszym stalinistom się nie śniło. Jestem gotów tej tezy bronić, bo nawet w latach 50-tych nie robiono takich rzeczy z ustawodawstwem i nie niszczono sędziów w sposób, w jaki planuje to czynić Ministerstwo Sprawiedliwości.

Jeśli pomysły MS zostaną zrealizowane, co to oznacza dla kondycji sądownictwa, dla przysłowiowego Kowalskiego szukającego sprawiedliwości?

Jest źle, a będzie dramatycznie. Ministerstwo zakłada, że sędziowie, którzy będą podlegali weryfikacji, zostaną przez dwa lata na delegacjach, ale kto będzie chciał orzekać, wiedzą, że wkrótce zostanie zdegradowany ? Po drugie - kierownictwa sądów, w szczególności obecne kierownictwo Sądu Apelacyjnego w Warszawie, zupełnie nie dba o sprawność i terminowość orzecznictwa. Obowiązuje zasada, im gorzej, tym lepiej, gdyż „ winą” za zaległości obciąży się sędziów powołanych po 2018 r. Niestety cierpią na tym obywatele.

Izba Dyscyplinarna zlikwidowana. Izba Odpowiedzialności Zawodowej w marazmie. Sądy dyscyplinarne praktycznie nie działają. Aktywność rzeczników dyscyplinarnych próbuje się sparaliżować. Może po prostu o bezkarność chodzi?

Oczywiście, że tak. We trzech – Schab, Radzik i Lasota – próbowaliśmy zatrzymać anarchię w sądach. Ale nawet jeśli kierowaliśmy wnioski o ukaranie sędziów m.in. negujących status innych sędziów, a było ich całkiem sporo, żaden nie został rozpoznany. To nie jest tylko kwestia ostatniego czasu, ale było realizowane przez Iustitię i ich akolitów w sądach dyscyplinarnych od 2018 r. Tam nigdy nie było spraw politycznych, to były sprawy sędziów, którzy po prostu łamali prawo. Dzisiaj ci sędziowie zostali awansowani i weszli w zabójczy sojusz w z władzą polityczną. Prowadzone przeciwko nim postępowania dyscyplinarne zostały instrumentalnie umorzone przez tak zwanych rzeczników dyscyplinarnych ministra sprawiedliwości.

Co dalej?

Stoję na gruncie prawa i jeżeli mówię, że odwołano mnie nielegalnie, to nie dlatego, że tak bardzo jestem przywiązany do tej funkcji. Wręcz przeciwnie - odejdę 18 czerwca przyszłego roku, kiedy upłynie moja kadencja. Ani dnia wcześniej. 

Jeżeli minister Bodnar chce iść tą drogą, to jego sprawa, ale gdzie go zaprowadzi? Powinien uruchomić wyobraźnię, bo historia pokazywała, jak kończyli różnej maści ideolodzy i politycy którym wydawało się, że mają nieograniczoną władzę. Powinien z tego wyciągać wnioski, bo z całą pewnością - jego oraz inspiratorów tych działań, także sędziów, którzy temu się poddali - wcześniej czy później dosięgnie sprawiedliwość.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama