"Przychodzimy tutaj co miesiąc 10. dnia miesiąca po to, aby wspomnieć tych, którzy zginęli w katastrofie, którzy zostali po prosty okaleczeni. Przychodzimy również po to, aby uleczyć, opatrzyć rany, które są w sercach rodzin tych ofiar. I nikt nie może nam tego zakazać" - brzmiał fragment homilii wygłoszonej podczas mszy świętej w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Nabożeństwo odbyło się w Bazylice Archikatedralnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Każdego 10. dnia miesiąca odbywa się msza święta, która ma na celu upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej z dnia 10.04.2010 r. Wśród 96 osób, które zginęły, znajdował się śp. prezydent Lech Kaczyński i pierwsza dama Maria Kaczyńska.
Duchowny rozpoczął kazanie od przypomnienia przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Jej treść opowiada o losach Samarytanina, który wzruszył się losem nieszczęśnika. Mężczyzna pomógł poszkodowanemu - opatrzył jego rany, wsadził na bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował aż do następnego dnia. Następnie dał gospodarzowi dwa denary, by ten zajął się cierpiącym. Na końcu przypowieści Jezus rzekł: Idź, i ty czyń podobnie.
"W życiu religijnym nie chodzi o to, aby wiedzieć, ale czynić."
- przyznał duchowny.
"Ewangelia zawsze odnosi się do każdego z nas. Warto zadać sobie pytanie - jak postrzegamy człowieka, który potrzebuje pomocy? Czy nasze życie ewangelijne uczy nas wrażliwość na krzywdę innych? Często zdarza nam się pomijać potrzebujących."
- kontynuował.
W dalszej części kazania, duchowny poruszył temat wojny na Ukrainie, mówiąc o tym, jak wiele osób potrzebuje teraz pomocy.
"Strach powiedzieć, ile poranionych ludzi jest za naszą wschodnią granicą, na Ukrainie. W zetknięciu z konkretną ludzką biedą nasze serca powinny nam podpowiedzieć, co czynić. Ci ludzie odczuli to, że ich przyjęliśmy, że im pomogliśmy."
- przyznał.
"Ważne jest to, dla kogo Ty jesteś bliźnim. W jaki sposób okazujesz wsparcie innym. Jak goisz rany innych - nie tylko fizyczne, ale i moralne."
- dodał.
"Dzisiaj wszyscy biedni są dla nas darem, by nasze serce wypełniło się autentyczną miłością. Byśmy mogli otworzyć oczy, zobaczyć, widzieć. To wszystko jest pewnego rodzaju dowodem na to, że na świecie istnieje jeszcze bezinteresowność. Niektóre rzeczy są po prostu dobre same w sobie."
- kontynuował duchowny.
Jak zaznaczył duchowny w dalszej części homilii - przypowieść o miłosiernym Samarytaninie powinna przypominać nam o cechach, o których często - w dynamice prowadzonego życia - zapominamy.
"Ta przypowieść przypomina nam o cechach, o których często zapominamy. Wszyscy mamy w sobie coś z pokrzywdzonego, coś ze złoczyńcy, coś z miłosiernego Samarytanina. Bliźni to jest ten, komu leczę rany."
- podkreślił ksiądz.
"Dlatego przypowieść jest podstawą do umiejętnego rozwiązywania konfliktów, których jest tak wiele na świecie."
- dodał.
"Przychodzimy tutaj co miesiąc 10. po to, aby wspomnieć tych, którzy zginęli w katastrofie, którzy zostali po prosty okaleczeni. Przychodzimy również po to, aby uleczyć, opatrzyć rany, które są w sercach rodzin tych ofiar. I nikt nie może nam tego zakazać."
- podkreślił duchowny.