W serialu "Zgoda" po raz pierwszy pokazano pismo prokuratury, która chciała - jak się okazuje - wyłączyć z jawności rozprawę 18 grudnia 2014 r. Wszystko dlatego, że zeznawał tam prezydent RP Bronisław Komorowski, którego obecność na procesie była bardzo dla niego kłopotliwa; pokazywała bowiem jego rolę w tzw. aferze marszałkowej i jego znajomości z ludźmi WSI.
Pismo, które nie zawiera żadnej sensownej argumentacji przemawiającej za tym, by sędzia miałby utajnić rozprawę, spotkało się na szczęście z jego zdecydowaną reakcją.
"Jawność rozprawy jest jedną z podstawowych zasad postępowania karnego, która ma rangę konstytucyjną "- odpisał śledczym sędzia Krzysztof Zdun.
Niestety - rozprawę "utajniły" media. Proces z udziałem Komorowskiego, pomimo obecności wszystkich kamer największych stacji telewizyjnych, była transmitowana... jedynie przez Telewizję Republika, a transmisja prowadzona była z telefonu komórkowego Michała Rachonia. TV Republika otrzymała bowiem tylko akredytację dla reportera.
Przypomnijmy: sędzia Zdun za swoje dawne godne zachowanie płaci do dziś. Niedawno "Gazeta Wyborcza" zaatakowała go, nazywając go "neosędzią" (choć orzeka od wielu lat) i stwierdzając, że odmawia on zgody na stosowanie kontroli operacyjnej, blokując najpoważniejsze śledztwa.
Stanisław Zdun wyjaśniał potem w TV Republika, że zgodnie z przepisami zgodę na wysłanie wniosku o kontrolę operacyjną centralnych organów śledczych musi wyrazić Prokurator Krajowy albo osoba upoważniona przez Prokuratora Krajowego, będąca zastępcą Prokuratora Generalnego.
- Problem się pojawił w momencie, kiedy tego upoważnienia udzielał nie Prokurator Krajowy, tylko osoba piastująca nieznane ustawie stanowisko pełniącego obowiązki Prokuratora Krajowego. To jest problem prawny
- stwierdził sędzia Zdun.