- Z niezrozumiałych powodów minister Adam Bodnar nie spróbował nawet skorzystać z istniejącej ścieżki prawnej. Zamiast tego dokonał karkołomnej i wadliwej wykładni prawa, którą przekuł w formę opinii prawnej – mówi „Gazecie Polskiej” prokurator Robert Hernand, zastępca Prokuratora Generalnego, w rozmowie o sytuacji w Prokuraturze Krajowej.
W przeciwieństwie do środowiska sędziowskiego, dyskusja prokuratorów o ewentualnych zmianach, także kadrowych, dotychczas była raczej spokojna. Co się wydarzyło, że emocje nagle wzięły górę?
Z pewnością nie po stronie władz prokuratury. My się trzymamy litery prawa. Jako kierownictwo Prokuratury Krajowej stoimy jednoznacznie na stanowisku, że Dariusz Barski jest Prokuratorem Krajowym. Jego rzekomy następca, prokurator Jacek Bilewicz, stara się pełni funkcję, której nie ma w ustawie Prawo o prokuraturze – pełniącego obowiązki Prokuratora Krajowego.
Jakiś powód musiał być, że prokurator generalny Adam Bodnar zdecydował się na taki krok. Pan go zna?
Przede wszystkim należy wskazać, że pan minister Adam Bodnar mógł podjąć starania, by legalnie odwołać Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego. Zgodnie z ustawą Prawo o prokuraturze, Minister Sprawiedliwości, Prokurator Generalny występuje z wnioskiem o odwołanie Prokuratora Krajowego do Prezesa Rady Ministrów. Ten zwraca się o pisemną zgodę do Prezydenta RP i jeżeli taka zostaje udzielona, decyzją premiera Prokurator Krajowy zostaje odwołany. Bez zgody prezydenta odwołanie jest nieskuteczne. Wymóg zgody został pomyślany jako element stabilizujący prokuraturę, zabezpieczający ją przed ryzykiem doraźnych wpływów świata polityki.
Z niezrozumiałych powodów minister Adam Bodnar nie spróbował nawet skorzystać z istniejącej ścieżki prawnej. Zamiast tego dokonał karkołomnej i wadliwej wykładni prawa, którą przekuł w formę opinii prawnej. Uznał, że Dariusz Barski powrócił do czynnej służby na podstawie nieistniejących przepisów. Ale one istnieją do dziś, wystarczy wejść na LEX-a, profesjonalny serwis dla prawników. Tę opinię dostarczył własnoręcznie Dariuszowi Barskiemu, traktując to działanie jako skuteczne odwołanie Prokuratora Krajowego. Opinia ta nie miała formy procesowej, w istocie nie była to żadna decyzja, z punktu widzenia przepisów regulujących pracę prokuratury. Nas to bardzo dziwi. Przyzwolenie na takie działania to otwarcie furtki dla kolejnych bezprawnych koncepcji.
Wracając do Pańskiego pytania, to o to „dlaczego”, proszę pytać Prokuratora Generalnego, świetnego przecież prawnika, długoletniego Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ten pośpiech, pójście na skróty przez ministra Bodnara, w opinii wielu komentatorów spowodowane było tym, że prokuratura wszczęła w ostatnich tygodniach kilka śledztw dotyczących działań obecnej władzy, m.in. w mediach publicznych czy w Pałacu Prezydenckim. Jest coś na rzeczy, czy to zbyt daleko idąca teoria spiskowa?
Nie nadzoruję postępowań przygotowawczych. Informacje, które Pan teraz przekazał, oczywiście znam z mediów. Z nich wynika, że śledztwa są prowadzone, i to bardzo poważne.
Dysponuję natomiast pogłębioną wiedzą o działaniach cywilno-prawnych prokuratury w tym zakresie. Prokurator Regionalny w Warszawie, po analizie działań w mediach publicznych, skierował do sądu rejestrowego wnioski o niewpisywanie w rejestrze sądowym zmian w spółkach TVP i Polska Agencja Prasowa, w zakresie zmiany rady nadzorczej i zarządu. Skierował też wniosek o zabezpieczenie do właściwego sądu okręgowego, pod kątem stwierdzenia nieważności podjętych uchwał, protokołu zgromadzenia współakcjonariuszy i protokołu z działań rady nadzorczej oraz zarządu.
Prokurator Generalny wydał polecenie cofnięcia tych wniosków, wcześniej przejmując na podstawie art. 9 par. 2 ust. Prawo o prokuraturze postępowanie z Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Swoje wątpliwości w zakresie zasadności takiego przejęcia wyraziło Biuro Prezydialne Prokuratury Krajowej. Prokurator Krajowy prosił o wyjaśnienie niespójności tego polecenia, ale zostało ono podtrzymane przez Prokuratora Generalnego. W efekcie wnioski te zostały wycofane z sądu. Ocenę publicystyczną tego pozostawiam Panu.
Czy przez miesiąc – od zaprzysiężenia rządu do 12 stycznia – Prokurator Generalny w jakiejkolwiek formie: pisemnej lub ustnej, kwestionował status Prokuratora Krajowego?
W żaden sposób. Jeżeli miał takie wątpliwości, to powinien zakwestionować jego status z dniem objęcia urzędu. Nie zrobił tego. Można zrozumieć, że pewne kwestie wymagają czasem przygotowania analizy prawnej, ale minister Adam Bodnar współpracował z Dariuszem Barskim przez cały miesiąc.
Opinie, na których teraz opiera się minister, są ogólnodostępne w internecie. Były sporządzone znacznie wcześniej niż data „odwołania” Dariusza Barskiego. A więc już znając ich treść, Prokurator Generalny współpracował z Dariuszem Barskim – i nie stanowiło to dla niego problemu.
Mało tego, 29 grudnia odbyło się posiedzenia Krajowej Rady Prokuratorów, na którym Bodnar siedział obok Barskiego i zwracał się do niego „Szanowny Panie Prokuratorze Krajowy”.
Pan mówi o faktach, a z faktami się nie dyskutuje. Po prostu.
Zwrócił się również do Prokuratora Krajowego o podpisanie nominacji na prokuratora Prokuratury Krajowej dla Jacka Bilewicza. Czyli Bodnar poprosił o sygnowanie dokumentu przez osobę, której nie uznawał za szefa prokuratury?
I to jest paradoks tej sytuacji, sprzeczność, którą nie tylko dziennikarze zauważają. Ale warto też pochylić się nad ewentualnymi skutkami działania Prokuratora Generalnego. Przyjmijmy na chwilę roboczo, wbrew faktom, że Dariusz Barski nie był prokuratorem w stanie czynnym w momencie, kiedy Prezes Rady Ministrów powołał go na stanowisko Prokuratora Krajowego. Oznaczałoby to, że przez 1,5 roku bezprawnie piastował swój urząd.
Prokurator Krajowy podejmuje szereg decyzji procesowych, takich jak choćby zgoda na czynności operacyjne policji czy innych służb. Deleguje też prokuratorów, którzy w toku śledztw wydają szereg decyzji procesowych, takich jak umorzenia czy kierowanie wniosków o tymczasowe aresztowanie.
To mogą wykorzystać adwokaci. I jeżeli udałoby się im podważyć przed sądem prawidłowość tych działań prokuratury, w których pośrednio lub bezpośrednio brał udział Prokurator Krajowy, to skutkowałoby to krachem w śledztwach. Mogłoby to prowadzić choćby do utraty materiału dowodowego.
To samo tyczy się zresztą prokuratora Bilewicza, przy czym w tym wypadku nie musimy roboczo zakładać, że nie jest Prokuratorem Krajowym. On po prostu nim nie jest. I z tego względu, jeżeli będzie usiłował podejmować czynności procesowe, to zostanie to wykorzystane m.in. przez adwokatów.
Najpierw zastępcy Prokuratora Generalnego wydali oświadczenie, że nie zgadzają się z działaniami Adama Bodnara. Później ponad 40 prokuratorów PK przyjęło uchwałę, w której padają bardzo mocne stwierdzenia, m.in. o „nieudolnej próbie uzasadnienia do działań zmierzających do obejścia ustawy”.
To było zebranie prokuratorów Prokuratury Krajowej, którzy odnieśli się do pisma pana Prokuratora Generalnego Adama Bodnara z 12 stycznia.
Jednoznacznie stwierdzili, że Prokuratorem Krajowym jest Dariusz Barski.
Działań prokuratorów Prokuratury Krajowej czy nas, kierownictwa prokuratury, nie należy odczytywać jako wypowiedzenia posłuszeństwa Prokuratorowi Generalnemu. Kiedy na przykład Prokurator Generalny zażądał ode mnie projektów skarg nadzwyczajnych, które w jego imieniu kieruję do Sądu Najwyższego, to polecenie to zrealizowałem i będę je realizował. Podobnie na przykład respektuję prerogatywę Prokuratora Generalnego do wyznaczenia kierunku stanowiska w sprawach przed Trybunałem Konstytucyjnym. Oczywiście gdybym miał podpisać stanowisko z upoważnienia Prokuratora Generalnego w sytuacji występowania rozbieżności pomiędzy moją oceną a stanowiskiem PG, zażądałbym wydania stosownego polecenia. Nie zmienia to jednak faktu, że Prokurator Generalny może osobiście określić kierunek stanowiska przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Ale jeżeli jakiekolwiek polecenie stanowić będzie naruszenie prawa, to jako prokurator nie mogę go wykonać. Postępując inaczej, sam naraziłbym się na odpowiedzialność karną. Proszę sobie wyobrazić, że miałbym z upoważnienia prokuratora Jacka Bilewicza dokonać zgody na czynności operacyjne policji. Musiałbym odmówić, Pan prokurator nie jest Prokuratorem Krajowym.
Proszę też pomyśleć o skutkach, jakie chaos prawny wynikający z tych działań mógłby wywołać w pracy służb walczących z przestępczością zorganizowaną, szpiegostwem czy mafiami podatkowymi. Mówię tu o CBA, CBŚP, ABW czy SWW. Czy ktoś zastanawia się nad takimi konsekwencjami?
Prezydent, Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa – jednoznacznie się wypowiedzieli o sytuacji. Pomimo tego minister Bodnar brnie w swojej argumentacji. Pan w ogóle widzi z jego strony chęć rozwiązania problemu?
Cały czas podkreślam, że w żaden sposób nie wypowiadam posłuszeństwa Prokuratorowi Generalnemu! Jedynie jako prawnik, a przede wszystkim prokurator, trzymam się linii prawa. Każdy może popełnić błędy, ale te błędy trzeba wyprostować, dokonać reasumpcji niewłaściwego stanowiska, a nie trwać przy nim.
Jako zastępcy Prokuratora Generalnego wykonujemy polecenia Prokuratora Generalnego zgodnie z treścią ustawy Prawo o Prokuraturze oraz innych przepisów, gdzie są wskazane uprawnienia Prokuratora Generalnego do wykonywania swojej kompetencji. Nie możemy jednak się ugiąć i akceptować działań bezprawnych. Nie!
Minister Bodnar zażądał od rzecznika dyscyplinarnego wszczęcia postępowania wyjaśniającego wobec Pana. Podjęta została również próba wysłania Pana i dwóch innych zastępców Prokuratora Generalnego na przymusowy urlop. Czy to forma uciszenia?
Jeżeli za stanie na straży przestrzenia prawa mielibyśmy ponosić konsekwencje dyscyplinarne, to byłoby to coś naprawdę wyjątkowego.
Pojawiło się mnóstwo przekłamań na temat obecnego funkcjonowania Prokuratury Krajowej. Jak więc wygląda sytuacja?
Zaistniała sytuacja zmusiła kierownictwo Prokuratury Krajowej do napisania szeregu oświadczeń, informujących opinię publiczną o stanie faktycznym.
Wzbudziło to zrozumiałe zainteresowanie mediów. Ale instytucja funkcjonuje normalnie i wykonuje wszystkie swoje zaplanowane zadania.
To jednak może być zagrożone z uwagi na działania pana Prokuratora Generalnego. Wydał on polecenie wykorzystania zaległego urlopu trzem zastępcom Prokuratora Generalnego. Dotyczy to mnie, Michała Ostrowskiego i Tomasza Janeczka. Ja nadzoruję działania Prokuratury Krajowej w obszarze sądowym, w tym reprezentowanie jej przed TK, SN i TSUE, Michał Ostrowski nadzoruje sprawy gospodarcze, a Tomasz Janeczek prokuraturę wojskową, w tym współpracę z SKW. Wszyscy jesteśmy upoważnieni do wydawania zgody na kontrolę operacyjną.
Nasze udanie się na urlopy oznaczałoby niezwykłe osłabienie Prokuratury Krajowej. Pozostałoby wówczas tylko trzech zastępców, przy czym przecież każdy z nich ma już teraz własne obszary odpowiedzialności, takie jak nadzór nad postępowaniami przygotowawczymi czy walkę z przestępczością zorganizowaną. Mówię wprost – Prokuratura Krajowa zostałaby sparaliżowana. Trudno sobie wyobrazić jej sprawne działanie w sytuacji niespodziewanego, drastycznego zagrożenia. Jaka byłaby wtedy odpowiedź na pytanie: „Dlaczego tych osób nie ma?”. „Bo wysłałem je na przymusowy długotrwały urlop”? Chyba nie tędy droga…
Scenariusz, że policja wchodzi do prokuratury…
Ale ja nie wyobrażam sobie sytuacji, w której funkcjonariusz policji miałby wykonać rozkaz wejścia do prokuratury. Kiedy miałby do czynienia z osobami, które posiadają immunitet, i używał wobec nich środków przymusu. Funkcjonariusz nie może ślepo wykonywać poleceń i rozkazów. Myślę, że taka refleksja naszłaby wielu albo i większość funkcjonariuszy – dlatego, że narażaliby się na odpowiedzialność karną.
Mam wrażenie, że dominuje oczekiwanie działań jedynie zgodnych z literą prawą, a przecież doszło do nominacji Bilewicza na funkcję, która nie istnieje, a wcześniej było wtargnięcie policjantów do Pałacu Prezydenckiego czy atak na media publiczne. Można więc chyba założyć, że dojdzie do kolejnych incydentów.
Zakładający taki scenariusz musi mieć świadomość, że pewna epoka zawsze się kiedyś kończy, a prawo będzie nadal obowiązywało. Nawet jeśli się je zmieni w sposób nieprawidłowy, niezgodny z Konstytucją, to ktoś to kiedyś oceni. I takie sprawy powracają, są wtedy badane w sposób prawidłowy.
Można mieć różną wykładnię, ale w granicach treści przepisu, a nie poza nią. Żadna interpretacja, żadna wykładnia nie zastępuje normy obowiązującej, i o tym trzeba pamiętać.
#GazetaPolska: Chcą zniszczyć ostatni bastion wolnego słowa - @RepublikaTV!
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) January 24, 2024
Czytaj więcej ⤵️https://t.co/IO5VMdtGZO