Dokładnie 31 lat po tym jak Donald Tusk, 4 czerwca 1992 r. uczestniczył w obaleniu pierwszego demokratycznego rządu polskiego, aby przerwać proces usunięcia ze struktur państwa rosyjskiej agentury, znów spróbował, w rocznicę tego wydarzenia, uruchomić społeczne emocje, które mają zdestabilizować państwo polskie. I tym razem kontekst dotyczy rosyjskich wpływów w RP.
Dzień przed tymi wydarzeniami, 3 czerwca prezydent Wołodymir Zełenski ogłosił gotowość Ukrainy do kontrofensywy na Rosję. Jej wynik będzie miał bezpośredni wpływ na całą Europę Środkową, na jej bezpieczeństwo. W momencie, gdy Ukraina walczy o swe istnienie, a Polska – jako jedyne państwo na świecie – graniczy równocześnie z agresorem i napadniętym krajem, Tusk eskaluje emocje. Jest jeden fakt, który wszystko mówi o jego rzeczywistych intencjach. Od początku wojny nie był on ani razu w Kijowie! To bije po oczach, szokuje, przeraża. Bo to musi być sygnał dostrzegany w Moskwie i ciepło tam odbierany. Nie wykorzystał też swoich wpływów u Merkel czy Scholza aby cokolwiek sensownego zrobić dla Ukrainy – w dobrze pojętym polskim interesie. A w Moskwie pilnie potrzebują osłabienia Warszawy, bo to oznacza osłabienie Kijowa. Atak 32 dronów na Rublowkę, we wtorek 27 maja, matecznika kremlowskiej elity, pokazał całemu światu ile jest warta obrona nieba nad Moskwą. To fakt bez precedensu. Nastąpił ledwie pięć dni po tym jak Rosyjski Korpus Ochotniczy, składający się z etnicznych migrantów rosyjskich i Legion „Wolność Rosji”, formacje walczące po stronie Ukrainy, opanowały część rosyjskiego obwodu biełgorodzkiego, po czym się wycofały. To był potężny cios w Kreml. Putin panicznie boi się społecznego buntu. Przeraził go nawet szaman Aleksandr Gabyszew, który z dalekiej Jakucji przez trzy kolejne lata, od 2019 do 2021 r. wyruszał w stronę Moskwy aby „wypędzić złe moce” z Kremla. Za każdym razem zatrzymywano go w drodze. Ale atak rosyjskich formacji na Rosję ma potężną, realną moc oddziaływania
Operacja RKO i Legionu „Wolność Rosji” z 22 maja ma wymierną korzyść dla ukraińskiej armii. Wymusza na gen. Walerim Gierasimowie, dowodzącym rosyjskimi siłami, przesunięcie części formacji z linii frontu aby zabezpieczyć granice. Wywołuje też panikę na tyłach. Znacznie bardziej jest jednak niepokojące, że sytuacja coraz bardziej eskaluje. Wszystko zaczęło się 2 marca gdy Aleksander Bogomaz, gubernator obwodu briańskiego, graniczącego równocześnie z Białorusią i Ukrainą, ujawnił, że 50-osobowy oddział Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego przekroczył granicę i przedostał się do wiosek Lubeczane i Suszany. Briańsk, stolica obwodu, w prostej linii leży zaledwie 390 kilometrów od Moskwy. Potem 6 i 8 kwietnia RKO dokonał ataku na Słuchowsk i Zapiesocze. Jednak prawdziwy szok wywołała dopiero wspomniana operacja połączonych sił dwóch proukraińskich formacji rosyjskich, RKO i Legionu „Wolność Rosji” które 22 maja opanowały teren o powierzchni ponad 35 kilometrów kwadratowych w obwodzie biełgorodzkim. Media całego świata ogłosiły ten szokujący fakt. Oto po raz pierwszy od powstania FR jej wojska toczyły walki z militarnym ugrupowaniem rosyjskim, którego celem było obalenie władzy reżimu Putina. Operacja była przeprowadzona profesjonalnie. Po przygotowaniu artyleryjskim duża kolumna formacji „Wolność Rosji” i RKO, składająca się z dwóch czołgów, bojowego wozu pancernego i 9 amerykańskich Humvee, uderzyła na rosyjski punkt kontrolny na granicy z Ukrainą i z marszu zdobyła go. Rosjanie stracili kilkunastu żołnierzy, reszta się poddała. Kreml był w szoku. Symbolem paniki i chaosu był widok gen. Aleksandra Łapina, byłego dowódcy operacji donbaskiej, szefa sztabu wojsk lądowych, który sam osobiście prowadził zebrane naprędce formacje rosyjskie aby uratować sytuację. Po wyparciu Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu Wolności Rosji, trzy dni później, 25 maja żołnierze z RKO znów pojawili się w obwodzie biełgorodzkim, w Głotowie, a dowódca formacji, Denis Kapustin, stwierdzał: „Rosyjski Korpus Ochotniczy dokonał niemożliwego. Znów jesteśmy w ojczyźnie”. Klika dni później, w Międzynarodowy Dzień Dziecka, obrazy płonących domów w 40-tysięcznym Szebekinie, obiegły rosyjskie media społecznościowe.
Akcja wywołała masowy exodus rosyjskiej ludności - największy na obszarze Rosji od początku wojny. Aleksander "Fortuna", szef sztabu RKO stwierdził: - „My swoimi działaniami pokazujemy nieobojętnym obywatelom Rosji, tym, którzy chcą walczyć z tym reżimem, że czas powstać. Jeśli wszyscy krytycy reżimu kremlowskiego wypowiedzą Putinowi posłuszeństwo, to jesteśmy w stanie osiągnąć nasze cele”. Drugiego czerwca siły RKO znów przebiły się przez granicę na wysokości niewielkiej osady Titowski w obwodzie biełgorodzkim po czym wycofały się zanim Rosjanie podciągnęli swoje siły do Szebekina. Dzień później rosyjscy powstańcy, z użyciem dwóch czołgów, zaatakowali z kolei granicę na zachód od rzeki Siewierski Doniec i wkroczyli do liczącej ponad 5 tys. ludzi osady Nowaja Tawołżanka. Rosjanie w walkach mieli stracić trzy czołgi. Powstańcy shakowali lokalne radio i opublikowali komunikat, że 4 czerwca, w niedzielę, odbędzie się referendum. Będzie dotyczyło utworzenia Białogrodzkiej Republiki Ludowej. Proszono o masowy udział w głosowaniu. Rosyjscy partyzanci ogłosili też, że masowo zgłaszają się w ich szeregi inni ochotnicy, którzy mają dość putinowskiego reżimu. Jakby na potwierdzenie tego faktu Białoruś, pod wpływem Kremla, po raz pierwszy od rozpadu ZSRR, wprowadziła na granicy z Rosją, kontrole, bo większość uciekinierów wybierała ten kierunek. Chaos informacyjny i bezradność rosyjskich służb spowodowało, że kolejna fala mieszkańców Szebekina uciekła przed spodziewanym kolejnym uderzeniem powstańców. Materiały w mediach społecznościowych, ukazujące uciekinierów, wywołały szok i wściekłość ludzi. To spowodowało rosnącą presję na dowództwo rosyjskie aby zbudowana została strefa buforowa. A to wymaga przez Gierasimowa ściągnięcia rezerw z frontu. Już teraz w obronę obszarów granicznych rzucone zostały przez Rosję duże siły pomocnicze Zachodniego Okręgu Wojskowego, w tym artyleria i lotnictwo. Wojna wkracza na obszar wojny – i to w formie, którą dotąd Kreml stosował wobec innych państw i narodów.
Ale aktywność RKO i Legionu „Wolność Rosji” uderza też w samo serce wielkiego geopolitycznego projektu, który zaczął budować 23 lata temu. W dniu 13 maja 2000 r., pięć dni po inauguracji swej prezydentury Putin, rozporządzaniem Nr 849 "O pełnomocnym przedstawicielu Prezydenta Rosyjskiej Federacji w Federalnym Okręgu", zmasakrował konstytucję i tylnymi drzwiami wprowadził nowy podział państwa i nowe struktury władzy bezpośrednio podległe sobie. Ten skromny dokument rozpoczął ogromny, jeden z kluczowych projektów realizowanych przez Putina i stojący za nim aparat służb. Jego celem była unifikacja rosyjskiego państwa. Najważniejszy był Centralny Okręg Federalny ze stolicą w Moskwie, który miał być jądrem nowego geopolitycznego porządku. Pod względem powierzchni liczył zaledwie 3,8 % powierzchni państwa, ale dziś zamieszkuje w nim bez mała 27 procent populacji Rosji. Jego granice są tak wytyczone aby owe jądro przyszłego imperium było maksymalnie „czysto” rosyjskie. Sześć republik autonomicznych, które skupione są razem i łącznie zajmują przestrzeń 320 885,8 km², a więc większą od obszaru Polski (Republika Mordowii, Republika Mari Eł, Tatarstan, Republika Udmurcka, Baszkrostan, Czuwaszja) znalazło się tuż poza obrębem COA. Ten obszar leżący blisko serca Centralnego OF (od Moskwy do stolicy Mordowii, Sarańska jest 512 km w linii prostej), stanowił potencjalne zagrożenie impulsem dezintegracyjnym od początku istnienia FR. Szczególny niepokój w Moskwie wywoływały Tatarstan i Baszkorstan, największe, najbogatsze i o największej populacji republiki w tej części Rosji.
Kreml nie spodziewał się, że zagrożenie może nadejść z Biełgorodu. Obwody briański, kurski, biełgorodzki i woroneski, leżące wzdłuż granicy z Ukrainą, są częścią Centralnego Okręgu Federalnego, a więc owego serca przyszłego putinowskiego imperium. Ich destabilizacja to bezpośredni cios w sam Kreml, to groźba śmiertelnego „zawału” nie tylko COF, ale całej Rosji. RKO i Legion „Wolność Rosji” doskonale zdają sobie z tego sprawę tak jak ukraiński sztab i gen Załużny, kierujący ukraińskimi siłami zbrojnymi. To jest wstępny element owej strategii kontrofensywy, który wywraca do góry nogami rosyjskie plany i przygotowania do powstrzymania uderzenia sił ukraińskich. Zwracałem uwagę, że Kijów zastosuje rozwiązanie, które będzie zaskakujące dla Rosji. Tak się też dzieje. Moskwę czeka jeszcze wiele zaskakujących niespodzianek ze strony Kijowa w najbliższych miesiącach.