Znany socjolog prof. Ireneusz Krzemiński szarpał i zwyzywał mężczyznę protestującego przed biurem krajowym PO. Sprawa trafiła do sądu. Ten uznał, że winny jest… zaatakowany człowiek. Tak wymiar sprawiedliwości broni „swoich”.
Lipiec 2021 roku. Pan Zygmunt – jak codziennie – protestuje pod siedzibą biura krajowego Platformy Obywatelskiej na ul. Wiejskiej w Warszawie, mieszczącego się w tym samym budynku, co legendarna warszawska kawiarnia „Czytelnik”. Ma na szyi banery krytykujące PO, Donalda Tuska i środowiska LGBT m.in. napis „Platforma gang oszustów”. Dostrzega go socjolog znany z sympatii do tej formacji, prof. Ireneusz Krzemiński.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
„K… stary debilu, jak śmiesz twierdzić, że Platforma to mafia” – miał krzyczeć do pana Zygmunta. Ten odpowiada, że takie jest jego zdanie i ma prawo do wyrażania swoich poglądów. To rozjusza naukowca. Zaczyna mocno szarpać i zrywać zawieszone na panu Zygmuncie hasła. Ten próbuje chronić swoją własność i broni się przed agresorem. Krzemiński się przewraca. Pojawia się policja. Po przybyciu funkcjonariuszy naukowiec twierdzi, że został napadnięty. Pan Zygmunt zaprzecza i prosi policję o sprawdzenie monitoringu z kamer umieszczonych na budynku. W reakcji na to Krzemiński stwierdza, że wycofuje się ze zgłoszenia napaści. Powstaje policyjna notatka z wydarzenia. Koniec sprawy?
Jednak nie. Krewki socjolog zgłasza sprawę do sądu. Pan Zygmunt został oskarżony (cytat za aktami sprawy – red.) o to, że „spowodował naruszenie czynności narządu ciała lub rozstroju Ireneusza Krzemińskiego, w ten sposób, że odepchnął rękami pokrzywdzonego, w wyniku czego pokrzywdzony upadł na ziemię i doznał naruszenia czynności narządu ciała innego niż określony w art. 156 par. 1 kk i trwającego powyżej siedmiu dni, w postaci urazu biodra lewego, złamania krętacza większego kości udowej lewej bez przemieszczenia”.
Sąd odrzucił podstawowe dowody, w tym zeznania policjantów, który byli na miejscu zajścia. Stwierdza, że „nie mają znaczenia dla ustalenia faktów”. Krzemiński zeznał, jak wynika z sądowej dokumentacji, że „nie pamięta czy dotykał plakatów i bannerów oskarżonego”. Pan Zygmunt wyjaśnił, że jego zamiarem nie było wyrządzenie jakiejkolwiek krzywdy, a jedynie ”odsunięcie” napastnika.
W lutym 2025 r. zapada wyrok. Sąd Rejonowy Warszawa – Śródmieście uznał, że pan Zygmunt jest winny naruszenia kodeksu karnego i spowodował średni uszczerbek na zdrowiu Krzemińskiego. Jednocześnie warunkowo umorzył postępowanie na roczny okres próby i nakazał wypłacić Krzemińskiemu nawiązkę w wysokości tysiąca złotych.
Sprawa będzie miała dalszy ciąg. Pan Zygmunt będzie się odwoływał od wyroku. Kontynuuje też swój codzienny protest pod biurem krajowym PO.
Ireneusz Krzemiński od lat bezkompromisowo i dosadnie krytykuje PiS. Poprzednie rządy uznawał w wywiadach za „zamach na demokrację”, mówił też o „pisowskiej bandzie”. „Tym właśnie są rządy PiS – u, których istotnym elementem jest szerzenie nienawiści w stosunku do różnych grup społecznych” – przekonywał w rozmowie z portalem Gazeta.pl.