- Generalnie uważam, że to jest raczej blef. (...) Jeżeli będą przyspieszone wybory, a ludzie nie pójdą na wybory w tej chwili, bo maja inne rzeczy na głowie, to ten elektorat, który pójdzie na wybory, w większości będzie głosował za PiS - powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl prof. Henryk Domański. Socjolog odniósł się do działań wicepremiera Jarosława Gowina, który nie wykluczył wyjścia Porozumienia z obozu Zjednoczonej Prawicy.
Wicepremier, lider Porozumienia Jarosław Gowin w wywiadzie dla „Super Expressu” stwierdził, że w ostatnim czasie naturalne różnice między koalicjantami przekroczyły masę krytyczną. Jak dodał, „albo się porozumiemy, albo w ciągu roku czekają nas wcześniejsze wybory”. W jednej z wcześniejszych wypowiedzi ocenił też, że umowa koalicyjna została zerwana.
O komentarz do konfliktu w łonie Zjednoczonej Prawicy poprosiliśmy socjologa. prof. Henryka Domańskiego.
Nasz rozmówca ocenił, że wicepremier Jarosław Gowin „generalnie blefuje”, choć nie wykluczył, że „może on mieć jakieś podstawy do straszenia Prawa i Sprawiedliwości”. – Być może jest po rozmowach z jakąś formacją polityczną, jak np. PSL. Wiemy, że prowadził takie rozmowy już parę miesięcy temu w związku z wyborami prezydenckimi – powiedział socjolog.
- Może liczy na to, że gdyby rzeczywiście doszło do przyspieszonych wyborów (a nawet nie), to wraz ze swoimi zwolennikami mógłby tam przejść. To jest materialna podstawa i innej nie ma, bo jeżeli nie wejdzie w sojusz, czy koalicję z jakąś inną formacją, to nie wejdzie do parlamentu
- ocenił. – Wydaje mi się, że taka przesłanka ma rację bytu, ale generalnie uważam, że to jest raczej blef – dodał.
Zdaniem socjologa, Gowin „tak definiuje sytuację z powodów osobistych” i realizacji „swoich interesów”. Nasz rozmówca wskazał na „próbę odebrania Gowinowi fotela przewodniczącego Porozumienia”. - I on to przypisuje działaniu Prawa i Sprawiedliwości, w związku z tym nie ma innego wyjścia i w ten sposób próbuje zdefiniować sytuację, zaszantażować PiS. „Jeżeli w dalszym ciągu nie będziecie mnie popierać, to ja w takim razie wyjdę. A jak wyjdę, to stracicie większość, a jak utracicie większość, to będziecie musieli albo zrobić wcześniejsze wybory, albo będziecie rządem mniejszościowym” – zdaje się mówić Jarosław Gowin.
- Tego typu argumentacja bywa skuteczna w polityce, ale w moim przekonaniu jest to jednak działanie blefujące. Gdyby rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”, to jednak przeważa „przeciw”. On [J. Gowin-red.] straci wówczas na znaczeniu jako polityk, jako reprezentant niezależnej partii politycznej. Być może dostanie się do Sejmu, ale jego pozycja polityczna będzie wtedy nikła
- tłumaczył prof. Domański.
Odnosząc się do słów Jarosław Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” przypomniał koalicjantom przysłowie: „dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie”, a także do wypowiedzi wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który stwierdził, że „najchętniej pozbyłby się koalicjantów”, socjolog ocenił, że obie wypowiedzi były ostrzeżeniem. – Prawo i Sprawiedliwość ocenia, że jeżeli doszłoby do przyspieszonych wyborów, to ono je wygra – powiedział.
- Dla elektoratu jest tu taka informacja: my chcemy kontynuować nasz program, zwłaszcza pro-socjalny, który jest akceptowany przez zdecydowaną większość społeczeństwa polskiego; my chcemy pozyskać fundusze UE; przeszkadzają nam nasi koalicjanci, więc jeżeli dojdzie do przyspieszonych wyborów, to żebyście ludzie wiedzieli, kto za to odpowiada – to jest tego typu sygnał
- tłumaczył prof. Domański
Tłumacząc możliwą argumentację Prawa i Sprawiedliwości, socjolog wskazał, że zapewne politycy tej partii dostrzegają różnicę, pomiędzy sytuacja obecną, a tą „z 2007 roku”, kiedy to wybory zostały „trochę przez PiS zainspirowane”. – W tej chwili takiego błędu nie popełnimy, ale zostanie to na nas wymuszone, bo my chcemy kontynuować nasz program, a koalicjanci nam przeszkadzają – myślą zapewne Kaczyński i Terlecki – ocenił nasz rozmówca. - Myślę, że tak przede wszystkim trzeba to interpretować -dodał.
- Natomiast jeśli chodzi o ewentualne dalsze przewidywania i sposób myślenia Terleckiego i Kaczyńskiego, to ja sądzę, że oni liczą na to, że gdyby do tego najgorszego doszło, to oni te wybory wygrają i niewykluczone, że wygrają takim stosunkiem, jak w 2019 roku w najgorszym razie. Jeżeli będą przyspieszone wybory, a ludzie nie chcą iść na wybory w tej chwili, bo mają inne rzeczy na głowie, to ten elektorat, który pójdzie na wybory (powiedzmy te czterdzieści parę procent), w większości będzie głosował za PiS, bo będzie głosował za powrotem do tego stanu dobrobytu, czy wzrostu zamożności, czy pozyskiwania funduszy, czy opieki socjalnej, więc myślę, że strategia PiS-u jest obliczona na tego typu diagnozę sytuacji
- tłumaczył prof. Domański.
Zdaniem socjologa, diagnoza ta jest „całkiem racjonalna”, ponieważ po stronie opozycji „nie ma kogoś takiego, kto byłby w stanie konkurować w tej chwili z PiS-em”. Jak dodał, ruch Szymona Hołowni nie jest zagrożeniem dla Prawa i Sprawiedliwości. – Ja nie sądzę, żeby w wyborach on [Hołownia] miał rzeczywiście dwadzieścia parę procent, a PiS jest gotowy na ewentualne przyspieszone wybory - dodał.