Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Prezydent Legnicy zaatakował dziennikarza TV Republika i robi z siebie ofiarę. Życzkowski komentuje

Dziennikarz TV Republika Janusz Życzkowski został podczas sesji Rady Miejskiej w Legnicy zaatakowany przez prezydenta miasta, Macieja Kupaja. Samorządowiec odepchnął mocno reportera i doszło do szamotaniny. Teraz Kupaj wydał oświadczenie, w którym twierdzi, że to on został zaatakowany i grozi zawiadomieniami na policję. - To, co napisał prezydent Maciej Kupaj z Koalicji Obywatelskiej, to ordynarne kłamstwo - skomentował w Telewizji Republika Życzkowski.

Maciej Kupaj to polityk Platformy Obywatelskiej. Urząd prezydenta Legnicy sprawuje od 2024 r., wcześniej był miejskim radnym. Podczas obrad rady miasta doszło do szamotaniny. Obecny na sali dziennikarz TV Republika, Janusz Życzkowski rozmawiał z radnym Adamem Wierzbickim. Nagle podszedł do nich prezydent Kupaj i popchnął dziennikarza. Gdy Życzkowski próbował zadać prezydentowi pytanie, doszło do przepychanki.

- Widzieliśmy w tej chwili atak pana prezydenta na TV Republika. To niewyobrażalny skandal, pierwszy raz widzę, że pana prezydenta tak nerwy poniosły. Jak można atakować niezależną telewizję. Nie wiem, jak to komentować

- mówił radny Adam Wierzbicki.

Zajście uwieczniła kamera Telewizji Republika.

Po wszystkim prezydent Legnicy na Facebooku zamieścił oświadczenie, w którym próbuje przekonywać, że to on został zaatakowany.

Dziennikarz TV Republika prowadził podczas sesji na sali obrad wywiad, zakłócając w ten sposób jej prowadzenie. Po ogłoszeniu przerwy, kiedy wychodziłem z sali zostałem zaatakowany przez tego dziennikarza, który celowo zablokował mi drogę, krzycząc i zachowując się agresywnie

– przedstawił swoją wersję zdarzeń Kupaj, który dodał, że liczy, że sprawą zajmie się prokuratura.

Jednocześnie oświadczam, że wszystkie groźby pod adresem moim i mojej rodziny zostaną przekazane odpowiednim organom

- dodał na zakończenie Kupaj.

Do tych zarzutów na antenie Telewizji Republika odniósł się Życzkowski, który powiedział, że słowa prezydenta Legnicy, to ordynarne kłamstwa.

W czasie, kiedy doszło do tego zdarzenia prowadziłem rozmowę z Adamem Wierzbickim, radnym z Legnicy, który robi tam fantastyczną pracę, stanął w obronie krzyża, przyniósł sporej wielkości krucyfiks, i skoro prezydent zdjął krzyż ze ściany, to on postawił ten krzyż na stole sesyjnym i powiedział, że będzie to robić tak długo, jak długo będzie radnym, bo nie ma zgody mieszkańców, na takie zachowanie prezydenta. I nie powinno być również zgody na takie traktowanie mediów, takie traktowanie dziennikarzy, bo to naprawdę nie chodzi o mnie. Tu chodzi po prostu o każdego, kto wykonuje tę pracę

– powiedział Życzkowski.

Staliśmy z panem Adamem Wierzbickim, rozmawialiśmy, i w pewnym momencie pojawił się prezydent Kupaj, który natarł na mnie, popchnął mnie, a ja próbując mu zadać pytania odprowadziłem go kamerą, i to wszystko państwo widzieliście. To jego oświadczenie, to jakaś rozpaczliwa próba ratowania swojego wizerunku, bo wszyscy widzieli jak było naprawdę. Z resztą prezydentowi najwyraźniej puściły nerwy. Wyprowadzał go z sali jego asystent, który niejako kierował nim, bo najwyraźniej prezydent był tak rozdygotany tą sytuacją że na miejscu pojawili się mieszkańcy i głośno protestowali przeciwko jego arbitralnej, jednoosobowej, z nikim nie uzgadnianej decyzji (o zdjęciu krzyża-red.)

- dodał Życzkowski.

Źródło: niezalezna.pl