Szefowa Fundacji Niezależne Media, Joanna Jenerowicz, wpłaciła na konto prokuratury 400 tys. złotych poręczenia majątkowego za byłą urzędniczkę KPRM, Annę Wójcik, która wczoraj opuściła areszt.
Informację o dokonaniu przelewu przekazał w mediach społecznościowych redaktor naczelny TV Republika i "Gazety Polskiej", Tomasz Sakiewicz.
Jenerowicz: Wiedziałam, że muszę pomóc
Dziś po południu, po wykonaniu przelewu, Joanna Jenerowicz gościła na antenie Republiki, gdzie opowiadała, co było powodem takiej decyzji. Monika Borkowska zapytała: "na którym etapie ta historia rodziny Anny Wójcik ujęła Panią, schwyciła za serce, że zdecydowała się Pani pomóc?".
"Zdecydowanie w momencie, kiedy u Was na antenie usłyszałam mecenasa Wąsowskiego, który mówił o tym, co to dziecko chciało sobie zrobić... Nie śledziłam całej sytuacji, ale gdy usłyszałam o tym dziecku, o tym, co wydarzyło się później - bardzo mnie to przejęło. Myślałam bardzo długo o tym, co się dzieje, co musi czuć i pani Anna i jej dziecko..."
– brzmiała odpowiedź.
I jak przyznała, kiedy Republika rozmawiała wczoraj z p. Anną, prezes Fundacji Niezależne Media była w trakcie "działania".
- Szczerze powiedziawszy, nie słyszałam wczoraj tego wywiadu na żywo. Ale już wcześniej wiedziałam, że chcę coś zrobić, że chcę pomóc. Wisiałam wtedy na telefonach, zastanawiałam się - jak to zrobić, jak mogę wesprzeć, do kogo się zgłosić. Weszłam do domu i zobaczyłam informację na antenie, że już za godzinę Pani Ania ma opuścić areszt. Od razu wiedziałam, że muszę coś zrobić. Za chwilę pojawił się u Was wywiad z Panią Anną. To, co oni jej robili, było emocjonalną grą na uczuciach i matki i dziecka. Jednak, kwestia dziecka zabolała mnie tutaj najbardziej. Matka jest osobą dorosła, zaś dziecko - tym bardziej w spektrum autyzmu, nie jest w stanie sobie poradzić z takimi emocjami...
- wskazała.
"Sam fakt, że mama znika, jest traumą dla dziecka"
Podczas rozmowy, przypomniano wczorajsze słowa Anny Wójcik o tym, że nie jest wiadome, czy rodzina w najbliższym czasie podniesie się z tego, co ją spotkało. Zapytana o te słowa Jenerowicz, która z wykształcenia jest psychologiem, wskazała, że "tak faktycznie może być".
To faktycznie może wiązać się z traumą do końca życia. To nie jest tak, że mama wraca i wszystko wróci do normy. Odwrócenie tej sytuacji będzie trwało latami, ale mam nadzieję, że uda się ją odwrócić.
– dodała.
Kontynuowała, mówiąc: jestem psychologiem z wykształcenia, ale nigdy tego nie praktykowałam. Myślę, że też przez ten pryzmat patrzę na sprawę nieco inaczej. Postawmy się na miejscu małego dziecka - fakt, że mama znika już jest traumą".
Dziecko nie rozumie polityki, nie rozumie tego, co się dzieje. Dzieci w spektrum autyzmu mają tutaj jeszcze trudniej. Dla nich ważne jest bezpieczeństwo, stałość. Pani Ania sama to przyznała: ona pełniła poniekąd rolę terapeuty. Nagle to wszystko zabrano. To jest dokładnie tak, jakby coś nas bolało. Dostajemy kroplówkę na tę dolegliwość, a za chwilę ktoś ją nam zabiera...
– mówił dalej.