Pedro, Gandalf i Druid – to tylko niektóre jego ksywy wśród wrocławskich studentów, w mieście w którym o jego legendzie opowiadają miejscy przewodnicy. Gdy został odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę, niektórzy studenci nie kryli zaskoczenia. Wybitny matematyk Jerzy Pietraszko ze swoją brodą byłby w III RP gościem wszelkich telewizyjnych tok-szoł, gdy nie fakt, że był działaczem Solidarności Walczącej, przeciwnikiem „okrągłego stołu”, gender i obrońcą naukowej prawdy. „Jeśli ktoś z koderastów ogląda to, znaczy to że jego stan nie jest jeszcze nieuleczalny” – tak żartował w pierwszych słowach poniższej rozmowy z Piotrem Lisiewiczem w „Wywiadzie z chuliganem”. Zmarł 17 lipca 2020. Ostatnia rozmowa z jedną z najbardziej barwnych postaci opozycji antykomunistycznej poniżej [ZOBACZ FILM]
Skąd wzięła się jego broda? Magister Jerzy Pietraszko, genialny matematyk, obalić miał w swojej pracy doktorskiej jedynkę trygonometryczną. Nie udowodniono mu żadnego błędu, jednak nie została ona uznana, bo podważała… wszystkie nauki oparte na liczbach. Dlatego Pietraszko zapuścił brodę i ogłosił, że jej nie zgoli, dopóki nie zostanie doktorem… I tak przez lata, jako magister z coraz dłuższą brodą, stał się legendą całych pokoleń studentów wrocławskiej Politechniki (fragment studenckiej piosenki o nim usłyszeć można także w poniższym odcinku).
Według jednej z anegdot na początku semestru dał studentom zadanie z algebry liniowej. Poinformował, że jeśli ktoś je rozwiąże, będzie zwolniony z egzaminu. Studenci szukali rozwiązania miesiącami. Bezskutecznie. Rozsyłali je nawet do znajomych z ośrodków naukowych z całej Polski, nie informując, że chodzi o zaliczenie zajęć. W końcu z jednego z instytutów nadeszła odpowiedź: „Niestety, nie wiemy, jak rozwiązać to zadanie. Ale próbujcie we Wrocławiu. Tam jest taki gość, nazywa się Pietraszko. Prawdopodobnie tylko on wie, jak to zrobić”.
Jego kolokwia zaliczyć było bardzo trudno, jednak poprawkę zdać można było rozgrywając z nim partię szachów. Bo Pietraszko potrafi rozgrywać symultany szachowe (czyli kilka partii jednocześnie) na dodatek odwrócony do szachownic tyłem.
„Pedro” to był także jego pseudonim w Solidarności Walczącej. A wygrywając turnieje szachowe zdobywał środki na utrzymanie, gdy w stanie wojennym wyrzucony został z Politechniki. W wywiadzie Pietraszko opowiada, jak w czasie przemycania nielegalnej literatury przez granicę polsko-czechosłowacką w górach złapała go straż graniczna. Tłumaczył, że wraz z kolegą zgubił się w śnieżnej zadymce. Jego plecak poddano rewizji, jednak gdy strażnik poczuł zapach jego mokrych skarpetek, z obrzydzeniem oddał mu go i puścił „turystę” wolno. Order od prezydenta Dudy był za działalność w Solidarności Walczącej. Historii SW Jerzy Pietraszko poświęcił książkę „Terroryści i oszołomy”.
Pietraszko nie ukrywał, że ma bardzo krytyczne zdanie o dzisiejszym stanie nauki.
Idee gender wypierają podstawowe prawa naukowe. Po prostu prawda przestała istnieć. Orwell został zakasowany już wielokrotnie. Liczy się poprawność.
– mówił w wywiadzie.
Ostro krytykował stan, w którym naukowcy rezygnują z zamiłowania do nauki na rzecz konsumpcji środków z międzynarodowych grantów.
Dla części naukowców żyć godnie to żyć według norm etycznych. Ale dla bardzo wielu żyć godnie to żyć na odpowiednim poziomie materialnym. Wykładowca po ponad 20 latach pracy zarabia niespełna 3 tysiące złotych miesięcznie. Chyba, że na jego badania jest grant. Wtedy zarabia tyle, że tych 3 tysięcy może w ogóle nie pobierać.
– opowiadał.
Ostro wypowiada się o transformacji zapoczątkowanej w Magdalence. Dlaczego?
Pracownik naukowy ma obowiązek mówić prawdę. Jej ukrywanie przez pracownika uczelni, dyskwalifikowałoby go. Obawa, że przez to nie będzie kochany przez media, nie ma prawa dotyczyć naukowca.
– mówił bezkompromisowo.
Pogrzeb Jerzego Pietraszki rozpocznie się w sobotę 25 lipca 2020 r. o godzinie w Kaplicy na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.