Wczoraj 16 zastępów straży pożarnej brało udział w gaszeniu pożaru hałdy śmieci na składowisku w Studziankach koło Wasilkowa (Podlaskie). Strażacy informowali, że gaszenie może potrwać nawet kilkanaście godzin. Dziś rano podano, że udało się opanować pożar wysypiska.
Pożar na składowisku wybuchł w wczoraj wieczorem. Jak przekazał rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku st. bryg. Paweł Ostrowski, zgłoszenie o pożarze wpłynęło od pracownika sortowni śmieci w Studziankach.
Ostrowski poinformował, że pali się hałda śmieci o wymiarach 30 na 80 metrów i wysokości na kilkanaście metrów. Dodał, że odpady są "zbite". Na miejscu jest 16 zastępów straży pożarnej z Białegostoku i z okolicznych powiatów m.in. z Sokółki. W ocenie strażaków akcja gaszenia będzie długotrwała i może potrwać nawet kilkanaście godzin. Na miejsce wezwano inspektorów ochrony środowiska.
#Studzianki #pożar #śmieci. Niedawno WIOŚ mówił o konieczności zamknięcia składowiska: https://t.co/Wk5sF7N6Qw @Remizapl @radiobialystok pic.twitter.com/8fvbTroNQM
— knyszynska.eu (@KnyszynskaEu) 3 czerwca 2018
Dowodzący akcją na miejscu, zastępca komendanta miejskiego, bryg. Kazimierz Kulesza przekazał, że nie ma ewakuacji okolicznych mieszkańców, ale pożar wybuchł blisko lasu. Dodał, że strażacy robią wszystko, aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się ognia w kierunku drzew.
Według informacji przekazanych przez Wojewódzkie Stanowisko Koordynacji Ratownictwa straży pożarnej w Białymstoku, woda na miejsce pożaru dowożona jest cysternami, ponieważ ogień wybuchł w pobliżu ujęcia wody, z którego strażacy wcześniej ją pobierali.
Nie ma informacji o przyczynach pożaru składowiska.
Ostatni raz sortownia śmieci w Studziankach paliła się w listopadzie ub. roku. Paliła się hałda śmieci o wymiarach 130 na 60 metrów, a jej gaszenie trwało wtedy blisko 60 godzin. Spaliło się ponad 3,3 tys. metrów sześciennych odpadów. W poprzednich latach również dochodziło do pożarów na składowisku w Studziankach. Największy miał miejsce w 2012 r. Gaszenie trwało wtedy 8 dni. Prokuratura umorzyła wówczas śledztwo, choć biegli uznali, że przyczyną pożaru było umyślne podpalenie. Sprawców nie udało się jednak ustalić.