W piątek zamieszczono spis punktów skupu oraz wzór umowy kontraktacyjnej. Lista obejmuje ok. 150 miejsc, gdzie sadownicy będą mogli sprzedać jabłka. W czwartek "Eskimos" informował o podpisaniu umowy kredytowej z Bankiem Ochrony Środowiska na realizację Programu stabilizacji cen na rynku jabłek.
- Rusza skup interwencyjny z ceną minimalną 0,25 groszy za kilogram jabłek przemysłowych - napisano. Spółka zapewniła, że „na bieżąco będzie informować o przebiegu skupu”.
Szef Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski poinformował w piątek PAP, że "na razie" skupu nie ma i jest on "w fazie organizacji".
- Każdy czeka na ten mechanizm, licząc że on zafunkcjonuje. Gdyby szybko udało się skupić zapowiadane 500 tys. ton jabłek, to nadwyżka byłaby zdjęta z rynku i problemy sadowników częściowo rozwiązane. Jednak niektórzy twierdzą, że nic z tego skupu nie będzie i sprzedają jabłka przemysłowe nawet po 8 groszy za kilogram. Ale nawet i za taką cenę jest problem ze sprzedażą, gdyż punktów odbioru jabłek jest mało - mówił Maliszewski.
Poinformował, że obecnie przetwórcy proponują 7-11 gr za kg jabłek. Duzi producenci jabłek nie zbierają, leżą one pod drzewami i gniją, bo koszt zbioru - szacowany na ok. 10 gr za kilogram - przekracza cenę skupu.
- Przetwórcy stale liczą, że skupią jabłka po niskiej cenie, ale raczej tak nie będzie. Związek ocenia, że już do tej pory zgniło ok. 1 mln ton jabłek. Będziemy się starali jako Związek uruchomić mechanizm, który funkcjonował w przednich latach, bezpłatnej dystrybucji dla ubogich - dodał i wyjaśnił, że jest to mechanizm unijny i musi być na to zgoda KE.
Skupu jabłek podjął się także rynek hurtowy w Elizówce koło Lublina.
- Elizówka skupuje jabłka w ograniczonej ilości, tylko tyle, ile może sama przerobić we własnym zakresie na sok i koncentrat" - poinformował pracownik rynku i sadownik z Lubelskiego Tomasz Solis.
Jak mówił, nie pamięta, by „tak trudnej” sytuacji dla sadowników w poprzednich latach.
- W tym roku nie było opłacalności z żadnej produkcji sadowniczej. Niektórzy sadownicy sprzedają jabłka mimo niskich cen. To dlatego, że stoją „pod ścianą”, mają kredyty czy niezapłacone faktury, a więc chcą zdobyć jakiekolwiek środki, bo inaczej grozi im komornik" - mówił.