Duchowny, który po raz pierwszy od uwolnienia spotkał się z dziennikarzami, poprosił na początku, aby nie pytać go o misjonarki miłości Matki Teresy, które zostały zamordowane podczas napadu dżihadystów na ich ośrodek w Jemenie. Salezjanin przyznał, że nie może jeszcze mówić o zabitych misjonarkach, ponieważ zbyt łatwo się wzrusza.
Salezjanin opowiadał też, że większość czasu spędzał na modlitwie. Dzięki temu zachował pogodę ducha i pełne zaufanie do Pana Boga.
Nigdy się nie bałem. Mówiłem sobie, że nic mi się nie może stać, jeśli Bóg tego nie chce. Nawet włos z głowy mi nie spadnie. To dało mi siłę
– podkreślił ks. Uzhunnalil.
Przyznał, również że na początku udało mu się kilka razy odprawić mszę świętą, bo wśród rzeczy, które ukradli z kaplicy porywacze, było też kilka hostii.