Tak zwanych nowych biednych emerytów jest w Polsce coraz więcej. Według Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych ich liczba sięgnęła już ok. 430 tys. To osoby, które osiągnęły ustawowy wiek emerytalny, ale mają niski kapitał emerytalny i opłacały składki ZUS krócej niż 20 lat (kobiety) lub 25 lat (mężczyźni).
- Nowi biedni emeryci to osoby, które uzyskują emeryturę niższą od minimalnej, która obecnie jest na poziomie nieco ponad 1,8 tys. zł. Przyglądając się statystykom, widzimy, że są to przede wszystkim kobiety, które opiekowały się dziećmi, ta opieka trwała ponad pięć lat i ograniczała wykonywanie pracy
- powiedziała agencji Newseria Justyna Wiktorowicz, współautorka raportu.
Emerytury w tej grupie sięgają 700–1200 zł brutto miesięcznie, ale zdarzają się też świadczenia jeszcze niższe, nawet w wysokości kilku groszy. W grudniu ub.r. wypłacono ponad 433,1 tys. emerytur w wysokości niższej niż minimalna emerytura, czyli o ponad 9 proc. więcej niż w grudniu 2023 r.
- Liczba emerytur wypłacanych w wysokości niższej niż najniższa rośnie systematycznie – zauważa Piotr Kupidurski, który opracował badania ZUS na ten temat. - Rośnie także udział takich emerytur w portfelu wypłacanych emerytur nowo systemowych. Wynika to przede wszystkim z krótkiego wykazanego stażu ubezpieczeniowego lub jego całkowitego braku po 1998 r., a co za tym idzie - niskiego zasobu zgromadzonych składek, co prowadzi do bardzo niskich świadczeń emerytalnych - dodaje. Według ekspertów należy się spodziewać, że nowych biednych emerytów będzie przybywać również w kolejnych latach.
Sytuacja pozostałych emerytów i rencistów też nie jest dobra. ZUS podał, że wg najnowszych danych z czerwca br. średnia emerytura wypłacana przez ZUS sięgnęła 4190,19 zł i była zaledwie o 75 gr wyższa od tej z maja br. Dodajmy, że to pierwsze dane o wzroście średniej od trzech miesięcy, czyli od momentu marcowej waloryzacji świadczeń. W tym roku waloryzacja świadczeń była procentowa, świadczenia wzrosły o 5,5 proc. Zdaniem polityków opozycji oraz wielu ekspertów ta podwyżka nie pokrywa strat wynikających z wysokiej inflacji.
Poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk zauważa, że w budżecie na 2025 r. przewidziano na waloryzację emerytur tylko 24 mld zł, podczas gdy w 2023 r., ostatnim roku rządów PIS, środki te wyniosły aż 79 mld zł, a ówczesny rząd stosował waloryzację kwotowo-procentową, która chroniła najniższe świadczenia.
Kuźmiuk podkreśla też, że rząd PiS dwukrotnie waloryzował świadczenia ZUS, gdy inflacja okazywała się wysoka. W tym roku nie będzie jednak powtórki. Rząd uznał bowiem, że marcowa waloryzacja jest wystarczająca i dodatkowej podwyżki we wrześniu nie będzie. Seniorzy mogą liczyć na kolejną waloryzację dopiero w marcu 2026 r., która będzie należała do najniższych w ostatnich latach. Jak wyliczają eksperci, w najlepszym wypadku wyniesie ona 5,4 proc., choć są i mniej korzystne wyliczenia. „Biorąc pod uwagę obecne rządowe prognozy, waloryzacja emerytur i rent w 2026 r. może wynieść 4,9 proc. To najmniej od kilku lat.
Według ekspertów, decyzja rządu będzie miała realny wpływ na budżety milionów polskich rodzin, a wielu emerytów i rencistów może odczuć duże rozczarowanie, zwłaszcza w sytuacji nadal rosnących cen podstawowych produktów i usług.