Pod Brześciem rozpoczęły się manewry wojskowe "Słowiańskie Braterstwo" Udział w nich bierze 800 żołnierzy z Białorusi oraz Rosji oraz około 170 jednostek sprzętu. Z ćwiczeń wycofała się dotychczas biorąca w nich udział Serbia. Zapytaliśmy polityków o to, czy ich zdaniem Polska powinna w jakiś sposób na nie zareagować.
Jan Filip Libicki, senator Polskiego Stronnictwa Ludowego:
- Trudno jest mi powiedzieć, czy powinniśmy w jakiś sposób reagować poza tym, żeby powiedzieć, że te ćwiczenia: widzimy, obserwujemy i uznajemy je za próbę instrumentalnego użycia ich do rozwiązania kłopotów Aleksandra Łukaszenki. Myślę, że powinniśmy dać sygnał, że to nie uchodzi naszej uwadze, ale czy robić coś więcej, trudno mi powiedzieć.
Jakub Kulesza, poseł Konfederacji:
- Jeśli chodzi o obronność kraju, to takie ćwiczenia są na porządku dziennym i nie pierwszy raz takie ćwiczenia się odbywają. Podobnie strona polska też organizuje, także w ramach NATO, różnego rodzaju ćwiczenia na wschodniej flance. To jest naturalny element przygotowywania się, jeżeli chodzi o obronność. Dużo ważniejsze od takich ćwiczeń są nieplanowane ruchy wojsk. Mieliśmy informacje, prawdopodobnie na użytek propagandy wewnętrznej, o lokowaniu większej ilości wojsk białoruskich przy granicy polskiej. Ostatnio pojawiła się informacja o tym, że te wojska jednak będą zwolnione, bo jednak utrzymanie ich na granice też kosztuje. To tylko potwierdza, że ulokowanie ich przy granicy z Polską nie było związane, jak to twierdziła propaganda białoruska z działaniami polskich wojsk, których nie było, a z propagandą.
Andrzej Szejna, poseł Lewicy:
- Polska powinna je zignorować. Nasze zamiary dotyczą społeczeństwa białoruskiego, pokojowego wsparcia dla rozwijającej się tam walki o demokracji i prawa do samostanowienia suwerennej Białorusi. Uważam, że te manewry absolutnie nie mają żadnego charakteru skierowanego przeciwko Polsce, więc nawet nie zwracałbym na nie uwagi.
Arkadiusz Czartoryski, poseł Prawa i Sprawiedliwości:
- Ignorować ich nie powinniśmy, ponieważ obecność armii białoruskiej i rosyjskiej to nie przyjemna sprawa, ale uważam, że powinniśmy absolutnie zachować zimną krew, dlatego że ewidentnie Łukaszenka próbuje wprowadzić opinię publiczną na Białorusi w błąd, że te problemy wewnętrzne, które sam stworzył, miesza się Polska. Dla nas to jest absolutnie sygnał, żebyśmy zachowali zimną krew i obserwowali, co się dzieje.