To był jeden z najgłośniejszych transferów 1982 roku w Europie. Zbigniew Boniek, obecny prezes PZPN, opuścił Widzew Łódź, w którym występował przez siedem sezonów, i przeniósł się do Juventusu Turyn, gdzie stworzył doskonały tercet z Paolo Rossim i Michelem Platinim. Czy zagraniczną karierę ułatwiły Bońkowi PRL-owskie służby?
W 1982 roku Zbigniew Boniek znajdował się u szczytu piłkarskiej kariery. Z powodzeniem występował w Widzewie Łódź i reprezentacji Polski. To właśnie w 1982 roku narodowa drużyna, w której grał dzisiejszy prezes PZPN-u, zajęła 3. miejsce na Mistrzostwach Świata w Barcelonie, co jest ostatnim dużym sukcesem polskich reprezentantów. Zbigniew Boniek uznawany był wtedy za jednego z najlepszych pomocników w Europie. Zajął wówczas 3. miejsce w prestiżowym plebiscycie czasopisma „France Football” na najlepszego piłkarza Starego Kontynentu.
Rok 1982 był wyjątkowy dla Bońka również dlatego, że udało mu się wyrwać z szarej PRL-owskiej rzeczywistości i przenieść na Zachód.
„Interesowało się mną kilka klubów angielskich, kluby hiszpańskie, wśród nich Barcelona. Propozycji nie brakowało. Zdecydowałem się jednak na Juventus”
– mówił później Boniek portalowi transfery.info.
Według jego słów, w uznaniu jego zasług władze PRL-u nie robiły mu problemu z wyjazdem na Zachód, co nie było takie oczywiste, bo w owych czasach obowiązywał przepis, że w tamtym kierunku można wyjeżdżać dopiero po trzydziestce. Dla dzisiejszego prezesa zrobiono wyjątek. Nieco inne światło na całą historię rzuca podpułkownik SB Edward Kotowski, który opisał historię transferu Bońka na Zachód w swojej książce „Szpieg. Najstarszy zawód świata”.
Jego zdaniem to właśnie SB ułatwiło przejście Bońka do Włoch.
„(...) Brałem udział w transferze Zbigniewa Bońka do włoskiej ekstraklasy piłkarskiej. Był on jednak dość skromny i zawdzięczam to pewnemu zbiegowi okoliczności. Tak się bowiem złożyło, że miałem bardzo dobre relacje z pewnym włoskim dyplomatą, a ten z kolei był w bardzo dobrych kontaktach z prezydentem klubu piłkarskiego AS Roma, Panem Violą, i jego synem. Ponieważ były im znane bardzo dobre opinie o polskim piłkarzu, poprosili mnie o skontaktowanie ich z PZPN celem rozpoczęcia ewentualnych pertraktacji. Proponowali za transfer 3 mln dolarów. Informacja w tej sprawie, kanałem wywiadu, została przekazana do Warszawy i wkrótce rozpoczęły się rozmowy. Ponieważ strona polska zażądała wyższej sumy, a klub Roma nie zaakceptował tej oferty, do sfinalizowania rozmów nie doszło. Niemniej jednak z dość licznych enuncjacji prasowych Zbigniewem Bońkiem zainteresował się klub z Turynu i do transferu, za wyższą sumę, jednak doszło. (…) Poznałem go osobiście w trakcie przerwy meczu na stadionie olimpijskim w Rzymie. Nie pamiętam, kto był inicjatorem tego spotkania, ale pamiętam, że wówczas przedstawiłem go moim znajomym z klubu Roma. Być może nasz znakomity piłkarz nie ma do dziś świadomości, że w sprawie jego transferu do ligi włoskiej brał udział wywiad PRL-u?”
– napisał Kotowski.
W rozmowie z „Gazetą Polską” funkcjonariusz SB potwierdza wszystkie słowa, które napisał w publikacji. Szczegółowo również opisuje swoje spotkanie z Bońkiem na Stadionie Olimpijskim w Rzymie, w którym uczestniczył w roli tłumacza.
– Ogólnie porozmawialiśmy tyle czasu, ile trwała przerwa w meczu. Później ja wróciłem do pracy do ambasady i podzieliłem się tą informacją z moim przełożonym, szefem rezydentury rzymskiej. (…) Powiedziałem mu, że jest taka sprawa, że dotarli do mnie z klubu Roma i że chcą zakontraktować Bońka. On najpewniej napisał szyfrogram w tej sprawie. Jeśli nie bezpośrednio do PZPN-u, to z pewnością do centrali lub MSZ-etu. Dowiedział się wtedy o tym PZPN – powiedział nam funkcjonariusz SB.
Konsekwentnie utrzymuje on również, że AS Roma była skłonna zapłacić za Bońka 3 mln dolarów, podkreśla też, że ostatecznie przeniósł się on do Juventusu dlatego, że ten przelicytował zespół z Rzymu. Tymczasem w oficjalnych informacjach twierdzono, że Zbigniew Boniek przeniósł się do Juventusu za 2,3 miliarda lirów, czyli 1,8 miliona dolarów. To o tyle ważne, że w świetle ówczesnych przepisów nie cała kwota trafiała do Widzewa, ale dużą jej część przejmował związek piłkarski. Warto również nadmienić, że ostatecznie Zbigniew Boniek trafił również do AS Roma. Do stolicy Włoch przeniósł się w 1985 roku po trzech sezonach w Turynie.
Podpułkownik Kotowski utrzymuje, że to, iż ułatwiał transfer Bońka do Włoch, nie oznacza, że służby zwerbowały Zbigniewa Bońka. – My sprawami piłkarskimi się nie zajmowaliśmy. On już miał taką pozycję, że wszyscy mu klaskali i byli zadowoleni, że nasz piłkarz jest rozchwytywany. Na pewno nikt nie stawiał mu żadnych warunków, jeśli chodzi o przedłużanie paszportów. Realnie mówiąc, nie był on nam do niczego potrzebny – mówi ppłk Kotowski.
„Gazeta Polska” dotarła do akt paszportowych Zbigniewa Bońka. W październiku 1981 roku, tuż przed stanem wojennym w Polsce, piłkarz Widzewa otrzymał paszport uprawniający go do podróży do wszystkich krajów świata. W aktach znajduje się również zaświadczenie Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu zezwalające na grę Bońka w Juventusie.
„Z tytułu transferu w/w zawodnika klub włoski Juventus FC zobowiązany jest przekazać na rzecz polskiego sportu ustaloną należność w dewizach stanowiącą odszkodowanie za wyszkolenie zawodnika. W związku z powyższym oraz zgodnie z decyzją GKKFiS jw. i umową podpisaną w sprawie transferu pomiędzy klubem Juventus FC a Polskim Związkiem Piłki Nożnej zawodnik Zbigniew Boniek zobowiązany jest grać w piłkę nożną w brawach w/w klubu przez okres 3 sezonów piłkarskich, tj. do dnia 30 czerwca 1985 roku”
– czytamy w piśmie.
Po tym czasie Boniek trafił właśnie do Romy. W aktach paszportowych znalazło się wtedy analogiczne pismo GKKFiS zezwalające na transfer do klubu z Rzymu, za który również miał przekazać pieniądze na rzecz polskiego sportu.
Chcieliśmy zapytać obecnego prezesa PZPN-u o wszystkie wątpliwości dotyczące jego transferu do Włoch i o opis ppłk Kotowskiego. Jednak źle trafiliśmy. Zbigniew Boniek nie miał czasu odpowiedzieć na nasze pytania.
„Jak Pan zapewne wie, dziś w Amsterdamie odbywa się mecz polskiej reprezentacji, podczas którego Prezes PZPN Pan Zbigniew Boniek – mój Mocodawca – wykonuje swoje obowiązki służbowe. Pana pytania wpłynęły po południu, w związku z tym nie jest obiektywnie możliwe ustosunkowanie się do nich przez mojego Mocodawcę w tak krótkim czasie, jaki Pan wyznaczył. Jesteśmy w toku sporu sądowego z Państwa wydawnictwem i w świetle wyżej wspomnianych okoliczności domaganie się od mojego Mocodawcy natychmiastowej odpowiedzi na szczegółowe pytania budzi poważne wątpliwości co do rzetelności dziennikarskiej i Państwa intencji”
– napisała nam Katarzyna Lejman, pełnomocniczka Zbigniewa Bońka.
Tekst ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".
Tekstu możesz również posłuchać! Czyta Paweł Piekarczyk: