Władysław Kosiniak-Kamysz wypowiedział słowa, które mogą wyhamować zapędy Grzegorza Schetyny, prowadzącego dyskusję z poziomu lidera opozycji. Szef Polskiego Stronnictwa Ludowego przyznał, że po wyborach tego typu "funkcja" już nie istnieje. "Są trzy równoprawne bloki" - podkreślił.
Grzegorz Schetyna, choć ma problem z pozycją we własnej partii, postanowił walczyć o senacką większość, wypowiadając się za wszystkie partie opozycyjne. Kreujący się na lidera opozycji przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie może jednak liczyć na to, że pozostałe partie opozycyjne podporządkują się jego stanowisku.
Wyraz temu dał dziś Władysław Kosiniak-Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Choć ludowcy wprowadzili tylko 30 posłów do Sejmu, a do tego mają 3 senatorów, to jednak uważają się za w pełni samodzielną partię i nie potrzebują Grzegorza Schetyny w roli przewodnika.
– Chcemy, żeby nasza reprezentacja była uszanowana, tak jak reprezentacja lewicy. Czy coś jest w tym złego? Nie, bo jak ktoś się przyzwyczai przed wyborami do tego, że jest się liderem opozycji, to po wyborach na pewno już nie ma lidera opozycji, są trzy równoprawne bloki, które są po stronie opozycji
– stwierdził dziś Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM.
– Dwie największe partie w Senacie i w Sejmie muszą sobie zdać sprawę, że są jeszcze pozostałe bloki polityczne
- dodał.