Nietrudno odnieść wrażenie, że wyborcza porażka Koalicji Europejskiej raczej nie przysparza w opozycyjnych szeregach wesołych nastrojów. Nie tak dawno mogliśmy obserwować przytyki na linii Schetyna-Łukacijewska-Neumann. Tym razem w roli głównej występują europosłowie Platformy: Róża Thun i Bogusław Sonik. A poszło o niepodawanie ręki premierowi Morawieckiemu.
Sprawa zachowania niektórych polityków Platformy Obywatelskiej podczas odbierania zaświadczeń o wyborze na europosła obiegła w ostatnich dniach świat mediów w Polsce. O co chodziło? Otóż nowo wybrani posłowie do Parlamentu Europejskiego odebrali zaświadczenia od Państwowej Komisji Wyborczej. Większość z nich odebrała także gratulacje od premiera Mateusza Morawieckiego. Niektórzy jednak pominęli podanie ręki szefowi rządu - uczynili tak Róża Thun, Bartosz Arłukowicz czy Danuta Huebner.
Opinia publiczna w dużej mierze uznała takie zachowanie za niekulturalne, choć sami zainteresowani na różne możliwe sposoby tłumaczyli, dlaczego tak właśnie postąpili, nie pomijając w tym motywacji natury czysto politycznej.
Za nowo wybranymi europosłami, którzy nie podali ręki premierowi, wstawiła się także wybrana z list Koalicji Europejskiej Janina Ochojska, która nie mogła dotrzeć na piątkową uroczystość.
Krytycznie do zachowania Thun, Huebner i Arłukowicza odniósł się zaś obecny eurodeputowany Platformy Obywatelskiej, Bogusław Sonik.
- Niepodawanie ręki premierowi w czasie oficjalnej uroczystości uważam za zdziczenie obyczajów oraz wyraz arogancji ,która skutecznie działa na rzecz przegranej naszej formacji
- napisał na Twitterze Sonik.
Na ten wpis zareagowała Róża Thun twierdząc, że Sonik "posunął się baaaaaardzo daleko".
Oj, wstydź się Boguś, wstydź się. Rozumiem frustrację, ale tu posunąłeś się baaaaaardzo daleko. Za daleko. Szkoda. No, trudno... https://t.co/TVetOLK9oy
— Róża Thun (@rozathun) 2 czerwca 2019