Mówiąc o sile armii najczęściej wskazujemy na trzy czynniki: odpowiednią ilość żołnierzy, ich umiejętności i poziom wyszkolenia oraz rodzaj dysponowanego sprzętu. A który z nich uznałby Pan za najważniejszy?
Nie możemy mówić o wysokiej jakości Sił Zbrojnych bez ich odpowiedniej ilości. Jeżeli mamy odpowiednią ilość żołnierzy, możemy z nich wyselekcjonować tych najlepszych, zainwestować w ich rozwój czy kierować do specjalistycznych zadań lub jednostek, np. do Wojsk Specjalnych. Jakość potrzebuje ilości. Na tym bazowaliśmy na przestrzeni lat. W 2022 r., wprowadzając Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową (DZSW) i rozpoczynając intensywny nabór, zwiększając go jeszcze bardziej rok później, doprowadziliśmy do wzrostu liczebności SZ RP. Mieliśmy świadomość tego, że z biegiem czasu w wojsku zostaną tylko najlepsi, chcący się rozwijać poprzez kursy i szkolenia, gotowi do realizacji zadań w różnych miejscach i warunkach. Bez otwartego naboru ilość żołnierzy trafiających do służby byłaby znacznie mniejsza.
Patrząc jednak na statystyki za ubiegły rok, widać, że sytuacja uległa negatywnej zmianie. Znacząco spadło tempo wzrostu liczby żołnierzy. Znacznie mniej ochotników w ramach Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej zdecydowało się na kontynuowanie służby po miesięcznym szkoleniu podstawowym. Powołano też mniej żołnierzy do zawodowej służby.
W 2024 r. zmarnowano potencjał ochotników. Wpłynęło ponad 46 tys. wniosków dotyczących rozpoczęcia szkolenia podstawowego w ramach DZSW. Na szkolenie podstawowe przyjęto nieco ponad 20 tys. chętnych, a do zawodowej służby zawodowej trafiło niespełna 10 tys. Dla porównania, w 2023 r. zagospodarowaliśmy ponad 90 proc. osób, które złożyły wniosek o szkolenie. Jeżeli obecnie Siły Zbrojne nie były w stanie zapewnić tak dużej liczbie ochotników możliwości służby w jednostkach wojskowych, to jest to nic innego jak marnowanie potencjału. Czy te pominięte osoby będą starały się ponownie dostać na szkolenia w tym czy w następnym roku? Wątpię.
Z czego to wynika?
Jedną z przyczyn jest wprowadzenie limitów przyjęć do zawodowej służby wojskowej. Wyjaśniam, o co chodzi. W ub.r. dowódcy otrzymali limit stanów średniorocznych żołnierzy zawodowych w danej jednostce. Wielu dowódcom związało to ręce w kwestii przyjmowania ochotników ze specjalistycznego szkolenia do zawodowej służby, bo nie mogli przekroczyć narzuconego limitu. Przykładowo: jeżeli w danej jednostce limit wynosi 500 żołnierzy zawodowych, to dowódca nie może przyjąć nawet o jednego żołnierza więcej. Co prawda pod koniec ub.r. MON zapewniało, że wszyscy chętni zostaną przyjęci i poszły nawet specjalne pisma w tej sprawie do jednostek wojskowych, ale odbyło się to zdecydowanie za późno. W efekcie zwalniano żołnierzy DSZW ze szkoleń specjalistycznych, zapewniając ich, że jak w przyszłości limit zostanie zwiększony, to będą mieli możliwość kontynuacji służby. Wprowadzenie tych limitów uważam za przysłowiowy gwóźdź do trumny w kwestii zwiększenia liczebności Sił Zbrojnych.
A co z budową nowych jednostek wojskowych, zapoczątkowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy? Ochotnicy, dla których zabrakło miejsca w danym garnizonie, nie mogliby do nich być delegowani?
Mariusz Błaszczak jako szef MON, nieprzypadkowo rozpoczął formowanie nowych dywizji. Chciał zbudować struktury, do których trafialiby kandydaci do służby zawodowej. Problem jednak w tym, że obecne kierownictwo resortu obrony zamroziło rozwój nowych struktur. To z kolei spowodowało, że nawet jeżeli mamy kandydatów do służby, to nie ma ich gdzie ulokować. Służby w innych garnizonach też nie można im zaproponować, bo tam problem jest ten sam – brak etatów. To zasadniczo spowalnia nabór do służby wojskowej. Kolejna kwestia to infrastruktura koszarowa. Nie słyszałem w ub.r. o tym, by podjęto w tym temacie jakieś działania, m.in. w zakresie pozyskania terenów i obiektów pod koszary, budowy nowych czy rozbudowy istniejących. Proces ten został zatrzymany.
Jak w takich okolicznościach zapatruje się Pan na powodzenie realizacji „Wielkiej Siódemki”, czyli priorytetów rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2025-2039, zaprezentowanych przez Sztab Generalny Wojska Polskiego?
Szef SG WP Pan gen. Wiesław Kukuła, przedstawił siedem punktów rozwoju armii, z którymi się zgadzam. Jest w nich mowa m.in. o zwiększeniu liczebności wojska, jego dronizacji i rozbudowy. To, czy projekt ten zostanie zrealizowany, pozostaje jednak pytaniem otwartym. Z postawy MON nie wynika jednoznacznie, że tak będzie. Miały zostać powołane wojska dronowe, miało powstać Dowództwo Transformacji, rozwijane struktury. Na zapowiedziach się skończyło.
Podobnie wygląda sprawa z ogłoszonym przed miesiącem przez Donalda Tuska szkoleniem wojskowym dla wszystkich dorosłych Polaków. Premier rzucił hasło w eter i od tamtej pory niewiele więcej wiadomo. Jak Pan ocenia ten pomysł rządu?
Zapowiedziane przez premiera powszechne szkolenie wszystkich dorosłych mężczyzn uważam za czysto polityczne działanie, które nie znajduje odzwierciedlenia w konkretnych działaniach. W tym roku po raz kolejny wystartował program „Trenuj z wojskiem”. Przypominam, że jako szef CWCR, wprowadziliśmy go wspólnie z Panem ministrem Błaszczakiem. Był to jeden z kilku programów adresowanych do dorosłych Polaków, obok m.in. akcji „Trenuj jak żołnierz” czy „Samoobrona Kobiet”. Miały one za zadanie otworzyć wojsko na społeczeństwo. By każdy zainteresowany miał możliwość zobaczyć, na czym polega służba, jak wygląda, czego warto się nauczyć etc. Celem było zachęcenie do służby wojskowej i w 2023 r. udało się to osiągnąć. W ub.r. siłą rozpędu było podobnie. W tym roku mam jednak pewne obawy. Resort nie wprowadza żadnych innowacji w tym programie, by zachęcić kolejnych ochotników. Ktoś, kto odbył takie szkolenie w poprzednich latach, nie przyjdzie ponownie, bo nie ma tam żadnych nowych elementów.
Powszechne szkolenie zapowiedziane przez premiera rodzi też wiele pytań – gdzie one mają się odbyć, w oparciu o jakie jednostki, jakie siły będą w to zaangażowane, w jakim wymiarze? I przede wszystkim – skąd będą pochodziły niemałe środki finansowe na ten program? Resort po części wyjaśnił jego założenia, ale nadal wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Jeżeli to ma być podobne do istniejących już programów, to nie widzę tutaj większego sensu. I kolejna kwestia – czy w ramach tego powszechnego szkolenia przewidziane są też ćwiczenia rezerwy?
Rząd Zjednoczonej Prawicy oraz prezydent RP Andrzej Duda wielokrotnie podkreślali konieczność podjęcia działań, zmierzających do utworzenia polskiej armii liczącej 300 tys. żołnierzy. Mówi o tym również kandydat obywatelski na prezydenta, dr Karol Nawrocki. Pan również podpisywał się pod tym pomysłem. Czy patrząc na obecne realia i postawę kierownictwa resortu obrony narodowej, cel ten nadal jest realny?
Wiele razy jako szef CWCR podkreślałem, że wizja 300 tys. armii jest do spełnienia. Podtrzymuję to zdanie, ale pod jednym warunkiem: musimy zdynamizować nabór do Sił Zbrojnych. Nie możemy wprowadzać sztucznych ograniczeń, bo kończy nam się czas. Jeżeli popatrzymy na dane demograficzne, widać jasno, że datą graniczną jest 2028 r. Wykresy pokazują, że później znacznie spadnie nasza populacja i będzie nam bardzo trudno prowadzić nabór do armii i pozyskiwać nowych żołnierzy. Wzrost na poziomie 10-15 tys. żołnierzy rocznie może stać się nierealny. W Koncepcji Zwiększenia Liczebności Sił Zbrojnych RP na lata 2022-35 są dane mówiące o tym, ilu ochotników powinniśmy powoływać do zawodowej służby, aby dojść do poziomu 300-tys. armii. Założenia udało nam się zrealizować w 2022 i 2023r. i to z nadwyżką. W ub.r. zakładanego limitu powołań już nie osiągnięto. Chcąc realizować cel, jakim jest 300-tys. armia, musi zostać wskazany lider projektu – osoba lub instytucja za niego odpowiedzialna. Muszą być też prowadzone intensywne działania w pięciu obszarach. Pierwszy to struktury organizacyjne, tworzenie nowych jednostek i uwalnianie etatów w już istniejących JW. Ważny jest też rozwój infrastruktury koszarowej. Trzeci element to system promocyjno-rekrutacyjny, czyli dotarcie z ofertą do jak najszerszego grona osób i szybka ścieżka wcielenia do wojska. Kolejny, zabezpieczenie logistyczne, nowe umundurowanie i wyposażenie. I wreszcie system szkolenia, które musi być atrakcyjne, co zminimalizuje odejścia ze służby. W mojej ocenie to jest klucz do osiągnięcia celu.