Sąd Najwyższy rozpoznał w czwartek pierwsze protesty wyborcze. Spośród dwunastu trzy uznał za zasadne, lecz bez wpływu na wynik wyborów, jeden za niezasadny, zaś osiem pozostawił bez dalszego biegu - poinformował zespół prasowy Sądu Najwyższego. W ostatniej grupie znalazły się protesty jednozdaniowe - bez uzasadnienia.
Łącznie do SN trafiło ponad 5,8 tys. protestów wyborczych. - Trzy uznane w czwartek protesty dotyczyły zbliżonych sytuacji - przekazał Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego SN.
Jak poinformował, protesty te dotyczyły pojedynczych wyborców, którzy w I turze wyborów głosowali za granicą - w Londynie, Manchesterze i Sztokholmie - zaś w II turze chcieli głosować w kraju. Zgłosili oni w związku z tym u konsulów prośby o wykreślenie ze spisów wyborców i przesłanie zaświadczeń uprawniających do głosowania w II turze w miejscu pobytu. Wyborcy ci do dnia wyborów nie otrzymali jednak takich zaświadczeń, co uniemożliwiło im udział w wyborach.
- Problem dotyczył tego, że osoba chciała głosować w kraju w II turze, ale do dnia wyborów na adres do doręczeń takie zaświadczenie nie doszło, choć zostało wysłane
- powiedział Michałowski.
Jak dodał, w sprawie przesyłki ze Sztokholmu miało to dotyczyć, według informacji składającego protest, nie tylko niego, ale kilku osób wracających z kontraktu w Szwecji. Z kolei zaświadczenie dla wyborcy głosującego w I turze w Manchesterze dotarło do niego do kraju 14 lipca - już po wyborach.
Protest uznany za niezasadny dotyczył głosowania na Mokotowie. Z kolei odnosząc się do spraw pozostawionych bez dalszego biegu, Michałowski przekazał, że zdarzają się też protesty jednozdaniowe - bez uzasadnienia.