Nie od dziś wiadomo, że Polskie Stronnictwo Ludowe szuka potencjalnych koalicjantów do startu w wyborach parlamentarnych. Na początku lutego ważny polityk ludowców, Piotr Zgorzelski, potwierdzał, że na 70 proc. partnerem PSL-u stanie się ruch Szymona Hołowni, ale w kręgu możliwej współpracy wymieniał też radykalne ugrupowanie AgroUnia. Okazało się jednak, że z AgroUnią dogadała się z inną formacją. Na niedzielnym posiedzeniu zarządu Porozumienia zdecydowano o połączeniu z AgroUnią w jedno ugrupowanie.
Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz na wspólnej konferencji prasowej oświadczyli, że stworzą wspólną dla obu ugrupowań "jedną listę spraw do załatwienia" po wygranych wyborach.
„To pierwszy krok w naszej długiej i owocnej współpracy”.
- mówili.
Program? Jaki program?
Gdy już stało się jasne, że Polska 2050 chce iść do wyborów z PSL-em, na horyzoncie pojawił się pewien problem. Okazało się, że w partii Hołowni nawet nie znają programu swojego wyborczego koalicjanta.
Michał Kobosko, pierwszy wiceprzewodniczący partii Polska 2050, pytany w Radiu Plus, czy w jakikolwiek sposób sympatyzował do tej pory z ruchem ludowym, czy np. zapoznał się z programem PSL, zanim jego partia zdecydowała się na bliską współpracę ze stronnictwem, czy wie jak się nazywa ten dokument, stwierdził, że „nie pamięta nazwy” i dodał, że „co chwilę powstają jakieś programy”.
Na uwagę prowadzącego rozmowę dziennikarza, że PSL to teraz sojusznik Polski 2050, a skoro obie partie zamierzają iść razem do wyborów może warto byłoby znać chociaż elementarne założenia programowe, Kobosko stwierdził lakonicznie, że „zna w wielu miejscach program”. Na tym się jednak nie skończyło.
W pewnym momencie doszło do dość ciekawej wymiany zdań:
Ale pan nie czytał tego programu? – dopytywał redaktor prowadzący rozmowę.
Ale pan mnie teraz łapie za język czy ja czytałem jakiś jeden z dokumentów programowych PSL. Nie ja wszystkich nie czytałem. Ja się koncentruję na naszych dokumentach programowych. Jestem wiceprzewodniczącym Polski 2050, nie mam obowiązku czytać wszystkich dokumentów, ale po to właśnie rozmawiają i zaczynają rozmowy nasi eksperci, żeby ustalić nasze wspólne priorytety. A czy my mamy wspólne punktu programowe? Mamy. – odparł wymijająco Kobosko.