Joanna Kluzik-Rostkowska grzmi: "najpierw wprowadźcie podwyżki dla nauczycieli o 50 procent, później będziemy rozmawiać". Problem jednak w tym, że była minister edukacji dość wybiórczo traktuje fakty. Wyszło na jaw, że raczej nie słuchała premiera, który ostatnio wyjaśnił, jak wyglądały podwyżki dla nauczycieli za czasów PO-PSL.
Temat podwyżek dla nauczycieli to oczywiście jeden z najbardziej gorących tematów ostatnich tygodni. Wszystko dlatego, że szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz zapowiada strajk - oczywiście w terminach zbliżonych do egzaminów. Grozi też uczniom brakiem promocji do następnej klasy.
W tej sprawie często wypowiada się też była minister edukacji. Dziś kolejny raz zaskoczyła telewidzów.
"Ja bym bardzo chciała, jeżeli PiS podniesie pensje nauczycielskie o 50%, to wtedy możemy rozmawiać jak równy z równym"
- mówiła Joanna Kluzik-Rostkowska w rozmowie z Wojciechem Dąbrowskim w „Graffiti” Polsat News.
"Ja byłam członkiem rządu Platformy Obywatelskiej i ten rząd w latach 2008-2012 podniósł pensje nauczycielskie średnio o 50%. Jeżeli PiS zrobi dokładnie to samo, wyda na te podwyżki kilkanaście miliardów złotych i trzy lata później powie, dobrze, kolejnych podwyżek nie będzie, to wtedy możemy rozmawiać jak równy z równym"
- dodała była minister edukacji.
Joanna Kluzik-Rostkowska fakty podała dość wybiórczo i wyszło na jaw, że chyba nie słuchała tego, co w ostatnim czasie mówił premier Mateusz Morawiecki. A przypomniał jak "rosły" wynagrodzenia nauczycieli w ostatnich latach rządu PO-PSL.
"Jest tak, że staramy się poprzez dialog ze środowiskami związków zawodowych głównie, nauczycielskimi już od kilku miesięcy dojść do pewnego porozumienia, konsensusu. Przypomnę tylko, że w 2014, 2015 i budżetowanym przez naszych poprzedników 2016 roku, w trzech poprzedzających nasze rządy latach, wynagrodzenia nauczycieli rosły o 0%. Gdzie wtedy był przewodniczący Broniarz, związki zawodowe?"
- mówił premier.
"Zapytajmy się: gdzie wtedy byli? Ten wzrost był 0%. Tymczasem w ostatnich 18-20 miesiącach, jak weźmiemy jeszcze 2017 rok, ten wzrost będzie przewyższał 17%. Łączę już tutaj podwyżkę, która dosłownie od 1 września będzie przyznana, bo to podwyżka, którą wynegocjowały już związki zawodowe i nauczyciele jako przyśpieszenie podwyżki właśnie na 1 września. A więc jak złożymy te kilka podwyżek, to jest to coś, co wcześniej, w poprzednich 3 latach naszych poprzedników absolutnie nie miało miejsca"
– stwierdził szef rządu.