Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało, że dopuściło w poniedziałek podręcznik „Europa. Nasza historia” do wykorzystania w szkołach. To dzieło pod patronatem Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. "Chodzi o to, żebyśmy przynajmniej mieli podobną wiedzę o sobie. My, Polacy i Niemcy. A także my Ślązacy" - mówił Marcin Wiatr ze wspomnianej komisji, mówiący o sobie, że jest Górnoślązakiem i Niemcem. W lutym tego roku minister edukacji Barbara Nowacka powiadomiła o wycofaniu podręcznika "Historia i Teraźniejszość", a szef centrali związkowej nauczycieli Sławomir Broniarz nazwał książkę Wojciecha Roszkowskiego indoktrynacją.
Pomysł podręcznika „Europa. Nasza historia” był pomysłem jeszcze z 2006 r., wysuniętym przez Franka Waltera Steinmeiera, ówczesnego ministra spraw zagranicznych Niemiec. Dwa lata później niemiecką propozycję podchwycił szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.
Resort oświaty rządu PiS zakwestionował szczególnie ostatni tom podręcznika, dotyczący czasów od 1939 r. Krytycznie na jego temat wypowiadał się m.in. prof. Grzegorz Kucharczyk, odnosząc się na przykład do błędnej interpretacji powstania warszawskiego zawartej w podręczniku czy nadmiernego wyeksponowania upadku muru berlińskiego kosztem wydarzeń w Polsce, a także umniejszenie roli Kościoła katolickiego w historii Polski.
„Ten podręcznik jest kamieniem milowym. To pierwsza książka do historii powszechnej, w której Europie Środkowo-Wschodniej poświęcono tyle samo miejsca co Europie Zachodniej”
– podkreśla z kolei niemiecki współprzewodniczący komisji Hans-Juergen Boemelburg. Równie entuzjastycznie wypowiadał się na łamach portalu Deutsche Welle Marcin Wiatr z tej samej komisji. W jednym z wcześniejszych wywiadów zachęcał on do "dialogicznego poznawania historii". Co to oznacza? "Chodzi (...) o to, żebyśmy przynajmniej mieli podobną wiedzę o sobie. My, Polacy i Niemcy. A także my Ślązacy" - twierdził.
Sam członek komisji określał się jako Górnoślązak i Niemiec, choć podstawówkę i ogólniak skończył w Polsce. Tak opisuje swoje wspomnienia po przemianach:
"To także dla nas na Górnym Śląsku był okres wielkich nadziei. Jakież to było wydarzenie, gdy do Bytomia przyjechał Michnik! Wolna debata w zupełnie zapomnianym mieście! (...) A na ulicy można było rozmawiać po niemiecku i nikt krzywo nie patrzył. Niesamowite! Pokoleniowe przeżycie! Że można. Że nam wolno. Że to my decydujemy, po jakiemu będziemy mówić".
Na samej akceptacji nowego podręcznika przez MEN ma się nie skończyć. Historyk z tej samej komisji Robert Traba liczy na „mocny polityczny akcent”. „Nie wystarczy samo wydanie podręcznika. To rządy chciały tego podręcznika i rządy muszą cały cykl uroczyście zakończyć” – mówi były dyrektor Centrum Badań Historycznych w Berlinie.
Polski podręcznik "Historia i Teraźniejszość" napisany przez wybitnego polskie profesora wyrzucili i młodzież będzie się teraz uczyć historii z niemieckiego podręcznika. Jak w podbitym przez Niemców kraju. https://t.co/Hbj0HHxjJY
— Rambo 2 (@johnsmiths74) July 8, 2024
W lutym tego roku Barbara Nowacka, minister edukacji narodowej, ogłosiła, że z polskich szkół zniknie "Historia i Teraźniejszość". - Nie będzie realizowanego takiego przedmiotu, z takim podręcznikiem - powiedziała stanowczo Nowacka. - My zmierzamy w kierunku prac nad programem, który łączyłby w sobie wychowanie obywatelskie, przygotowanie do tych przyszłych decyzji wyborczych, bo już mówimy o młodzieży licealnej, czyli tych 16-17-latkach - stwierdziła Nowacka w rozmowie z TVN24. A Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, sympatyzującego z obecnym rządem, stwierdził, że dzieci potrzebują demokracji, a nie indoktrynacji.