Afera wybuchła pod koniec maja tego roku, gdy poseł Krzysztof Brejza (za pośrednictwem „Gazety Wyborczej”) podniósł alarm, że ktoś chciał podpalić jego dom w Inowrocławiu. Opublikowano zdjęcia osmalonej ściany budynku. „Widok był przerażający” – opowiadał Brejza. „To nie było zwykłe zaprószenie ognia” – dodawał.
Od początku jednak opowieść o rzekomym ataku politycznym budziła wątpliwości. Policję zawiadomiono po kilku dniach, nie było interwencji straży pożarnej, która o zdarzeniu dowiedziała się... z mediów. Na koniec wyszło na jaw, że nikt nie podpalił domu, w którym mieszkał polityk PO.
Mieliśmy dwa zgłoszenia, które ze sobą wiążemy. Jedno dotyczyło pożaru toi toia na szkodę firmy budowlanej w Inowrocławiu przy remontowanej kamienicy. Drugie dotyczy złożonego dzisiaj zawiadomienia przez posła Brejzę odnośnie do usiłowania zabójstwa jego rodziny poprzez wywołanie pożaru przy kamienicy, w której mieszka on z rodziną
– mówiła asp. sztab. Izabella Drobniecka z inowrocławskiej policji.
Wkrótce zatrzymano sąsiada Brejzy, a przyczyny pożaru okazały się dość przyziemne. Mężczyzna wrzucił niedopałek do przenośnej toalety i w ten sposób zaprószył ogień. Pomimo to partyjni koledzy Brejzy i sympatycy Platformy Obywatelskiej opowiadali bzdury o celowym ataku na posła PO. Niektórzy nawet próbowali alarmować polityków i media z Europy Zachodniej.
Minęły trzy miesiące, a Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu nadal prowadzi śledztwo w związku z art. 288 k.k. (zniszczenie mienia).
Czekamy na opinię biegłych z zakresu fizykochemii oraz pożarnictwa
– tłumaczy „GPC” Robert Szelągowski, szef prokuratury. Pierwsza opinia ma wskazać, co wywołało pożar, druga jakie było zagrożenie dla mieszkańców domu.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Putin znów w niemieckich objęciach
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 19 sierpnia 2018
Serdecznie polecamy poniedziałkowe wydanie "Codziennej".https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/ApZKirgiaV