Andrzej Wawrzeń, działacz „Solidarności Walczącej” od lipca 1982 r., był drukarzem w jednym z podziemnych wydawnictw. Z obawy przed dekonspiracją całej struktury kolportażu czasopism otrzymał zakaz udziału we wrocławskiej demonstracji 31 sierpnia 1982 r. Nadzorująca działanie wydawnictw „SW” Barbara Sarapuk wyraziła jednak zgodę na udział drukarzy, ale jedynie pod warunkiem, który brzmiał: „Z narażeniem własnego życia będziemy ochraniać młodego chłopaka”. Andrzej Wawrzeń podkreśla, że wówczas nie wiedział, kim jest czternastolatek, którego mieli chronić.
„Dopiero po latach dowiedziałem się, że z narażeniem własnego zdrowia i życia mieliśmy ochraniać Mateusza Morawieckiego. Ukrywający się wtedy przed SB Kornel nie był obecny na tego typu protestach, ale wiedział o zaangażowaniu syna. W tamtym czasie nie dziwił nas udział młodych w demonstracjach. Jeden z moich kolegów za kolportaż ulotek trafił do więzienia w wieku szesnastu lat”
– tłumaczy.
W miniony poniedziałek premier Mateusz Morawiecki w siedzibie Muzeum Katyńskiego udzielił wywiadu dwóm blogerom – Stefanowi Tompsonowi i Patrickowi Neyowi. Tematami rozmowy były m.in. najnowsza historia Polski, polityka historyczna oraz działalność obecnego szefa rządu w szeregach opozycji antykomunistycznej, zwłaszcza w założonej przez jego ojca Kornela Morawieckiego „Solidarności Walczącej”. Mateusz Morawiecki stwierdził, że brał udział w odbywających się we Wrocławiu manifestacjach.
„Wiele razy rzucałem koktajlami Mołotowa. Razem z kolegami za komuny naszym celem były nyski milicyjne i armatki z zimną wodą, które pacyfikowały strajki. To był nasz główny cel”
– powiedział w wywiadzie.
Obecny rzecznik Stowarzyszenia „Solidarność Walcząca”, matematyk prof. Andrzej Kisielewicz, w rozmowie z PAP przyznaje, że udział młodych w manifestacjach we Wrocławiu był wówczas powszechny.
„Podczas wszystkich protestów zwracała uwagę wielka liczba młodych demonstrantów. Pamiętam młodych ludzi oczekujących na początek demonstracji z butelkami z benzyną i ze zgromadzonymi kostkami brukowymi. Wśród nich były dziewczyny w wieku czternastu lat. Młodzi byli najbardziej bojowi, ogromnie przeżywali to swoje powstanie”
– wyjaśnia. Zwraca też uwagę, że we współczesnej pamięci historycznej ten aspekt wydarzeń okresu stanu wojennego jest często pomijany.
Piotr Medoń, działacz „Solidarności Walczącej”, wspomina toczone wówczas dyskusje na temat udziału młodych w ryzykownych działaniach tej organizacji. Zaznacza, że przywódca „SW” Kornel Morawiecki podchodził krytycznie do przyjmowania zbyt młodych do jego formacji. Dodaje jednak, że Mateusz Morawiecki, podobnie jak inni przedstawiciele najmłodszego pokolenia członków „Solidarności Walczącej”, skupiał się w tamtym czasie na wykonywaniu poleceń starszych działaczy.
Wydarzenia z 31 sierpnia 1982 r. były największym wystąpieniem działającej w warunkach konspiracji „Solidarności”. Z apelem o jej zorganizowanie w drugą rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich zwróciła się do struktur związkowych pod koniec lipca 1982 r. Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność”. We Wrocławiu wezwanie to zostało wzmocnione akcjami powstającej wtedy „Solidarności Walczącej” pod przywództwem Kornela Morawieckiego. Jak zauważa dr Grzegorz Waligóra z Instytutu Pamięci Narodowej, działacze „SW” uważali, że opór społeczny musi mieć charakter radykalny. „W założeniach Kornela Morawieckiego i innych przywódców 'SW' ważnym celem miało być stawianie czynnego oporu, m.in. przez organizowanie manifestacji antykomunistycznych w kolejne miesięcznice wprowadzenia stanu wojennego” – opowiada historyk. Przypomina, że pierwsza tego rodzaju demonstracja odbyła się już 13 czerwca 1982 r., a więc jeszcze przed formalnym powołaniem „Solidarności Walczącej”.
Do największych demonstracji doszło w Warszawie, Gdańsku, we Wrocławiu, w Nowej Hucie oraz na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Miedziowym. Jak wspomina jeden z najmłodszych działaczy „Solidarności Walczącej”, Mariusz Mieszkalski, wielkie wrażenie zrobiła na nim liczba protestujących na ulicach Wrocławia:
„Nigdy nie widziałem tylu demonstrujących. Były to dziesiątki tysięcy w wielu punktach miasta. Demonstracja miała rozpocząć się o godz. 16, ale już po 14 na ówczesnym placu Czerwonym trwały walki”
– mówi w rozmowie z PAP. Dodaje, że z perspektywy demonstranta trudno było dokładnie ocenić przebieg wydarzeń, bo manifestacje łączyły się, a następnie były rozbijane przez ZOMO. „Miałem piętnaście lat i wielkie wrażenie robiła na mnie nie tylko liczba demonstrantów, ale również ich determinacja” – opowiada.