Zaczęliśmy wątek dotyczący urzędów skarbowych, urzędów kontroli skarbowej. Pan Owczarz był szefem zespołu kontrolnego, który został wysłany przez ministra finansów do sprawdzenia urzędów skarbowych w Gdańsku (I, III i Pomorskiego Urzędu Skarbowego oraz Urzędu Kontroli Skarbowej)
- oświadczyła poseł.
Właściwie niewiele mogliśmy się dowiedzieć od świadka, bo cały czas mówił, że wszystko wykonywał zgodnie z poleceniami przełożonych
- dodała.
Posłanka stwierdziła, że komisja nie dowiedziała się, czy były wytyczne ws. kontroli, czy nie. Świadek stwierdził jedynie, że za wszystko, co robił, był odpowiedzialny przed swoim szefem i nie było żadnych konkretnych wytycznych, co ma kontrolować. Miał po prostu "jechać i skontrolować". Zdaniem Iwony Arent, czas, który Owczarz dostał na przeprowadzenie kontroli, był zdecydowanie za krótki. Jak się wydaje, jedyną wytyczną, jaką otrzymał z ministerstwa finansów, był czas trwania kontroli. 3 dni na I Urząd Skarbowy, 3 dni na III Urząd Skarbowy, i po 2 dni na Pomorski US i na UKS - oceniła.
Wydaje się, ze chodziło o pokazanie opinii publicznej, że w ogóle jakaś kontrola jest. W tym czasie minister Rostowski miał wystąpienie w Sejmie ws. afery Amber Gold. Tak naprawdę nie zależało im, żeby były jakieś szczegółowe wyniki tych kontroli
- powiedziała posłanka.
Chodziło o kontrolę pro forma. Dzisiaj się okazuje, że nikt nie poniósł konsekwencji. Została jedynie zdegradowana, odwołana pani Liszniańska, naczelnik I US, a potem zastępca dyrektora Izby Skarbowej w Gdańsku
- dodała.
Zaskakujące było to, że minister Parafianowicz chciał się spotkać z panią Marią Liszniańską w hotelu, a nie w urzędzie - dobrze, że nie na cmentarzu
- oceniła Arent.
- Wydaje się, że najważniejsze dla pana Owczarza było to, że miał wykupione bilety na pociąg. Nieważne było, czy coś znajdą, czy nie. Najważniejsze, że musiał zdążyć na pociąg - powiedziała poseł.
Przesłuchanie drugiego świadka, również niczego do sprawy nie wniosło, bo nieustannie zasłaniał się on niepamięcią. Zdaniem posłanki Arent, mogła to być strategia procesowa.
- Nikt nie poniósł żadnych konsekwencji za niewprowadzanie danych do systemu, za niewprowadzanie raportów
- zakończyła Iwona Arent.