Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP ani inne organa państwa nie zareagowały dotychczas na kłamliwe oskarżenia wysuwane przez niemiecką prasę pod adresem manifestujących w sobotę w Zgorzelcu, nazywającą ich "neonazistami". - Państwo polskie, poważne państwo, powinno zabrać głos. Już nawet nie w obronie tych ludzi, którzy protestowali, ale w obronie wizerunku państwa polskiego - powiedział w TV Republika Sebastian Sarre z Konfederacji.
Podczas sobotniej manifestacji w Zgorzelcu przeciwko polityce migracyjnej Niemiec doszło do prowokacji. Zamaskowani mężczyźni próbowali zakłócić przebieg wydarzenia, prowokując bójki, atakując uczestników.
- Okazało, że ci osobnicy byli z policjantami w najlepszej komitywie. Pokazywali się na obrzeżach naszej manifestacji już bez masek, ale zawsze w towarzystwie policjanta. Zakładamy, że była to policyjna prowokacja - mówił w rozmowie z niezalezna.pl Adam Borowski, jeden z organizatorów wydarzenia.
Jeszcze w sobotę na internetowym portalu niemieckiego dziennika "Bild" pojawił się tekst Markusa Langnera z pierwotnym tytułem "Polscy neonaziści protestują przeciwko uchodźcom z Niemiec". Następnie tytuł zmieniono na "Polscy prawicowi ekstremiści demonstrują przeciwko uchodźcom". Na zdjęciu ilustracyjnym pojawili się właśnie wspomniani zamaskowani prowokatorzy.
Inny z organizatorów, Robert Bąkiewicz, zapowiedział kroki prawne, jeśli "Bild" nie opublikuje przeprosin i nie dokona sprostowania tekstu.
Dziś prowokacja na manifestacji i kłamliwy artykuł "Bilda" był temat rozmów w programie "W punkt" Katarzyny Gójskiej. Prowadząca zwróciła uwagę, że w sprawie nie zabrało głosu polskie MSZ., mimo fałszywych oskarżeń manifestujących Polaków przez niemiecką prasę o "neonazizm".
- Mam MSZ nie po to, żeby był, tylko po to, by podejmował działania, kiedy dobre imię Polski jest szargane. Ta demonstracja była legalna, państwo wydało na nią zgodę, i w takiej sytuacji państwo powinno podjąć działania
- wskazała Gójska. Dodała, że niemiecka prasa próbuje przekonywać, że w Polsce legalne są manifestację neonazistów.
Bartosz Kownacki z PiS zwrócił uwagę na to, że Niemcy od lat 50. XX wieku "odkręcały narrację".
- Zakłamywali rzeczywistość, potrafili w świadomości świata przedstawić Niemcy jako ofiary. Za chwilę okaże się, że to Polacy byli nazistami - dodał.
Marek Balt z Lewicy twierdził, że skoro organizatorzy wydarzenia czują się oburzeni, to "mogą wystąpić na drogę sądową". - MSZ chyba nie organizował tego protestu, ani nie był na niego zaproszony, i nie widzę powodów, by MSZ reagował na wszystko, co pisze prasa w innym kraju - ocenił.
Sebastian Sarre z Konfederacji wykazywał, że działanie "Bilda" to element sprawnie działającej maszyny propagandowej, które rozpoczęło się od prowokacji na manifestacji.
- Państwo polskie, poważne państwo, powinno zabrać głos. Już nawet nie w obronie tych ludzi, którzy protestowali, ale w obronie wizerunku państwa polskiego
- powiedział.
Doradczyni prezydenta RP, Beata Kempa, wskazała, że brak reakcji władz Polski w tej sprawie "godnościowej" to kapitulacja koalicji rządzącej przed Niemcami.
- To niebywałe, by tak poważne oskarżenia, zwłaszcza w ustach Niemców, nie spotkały się z reakcją - dodała. W jej ocenie, artykuł "Bilda" służy "na użytek wewnętrzny" i ma pokazać Niemcom, że tylko "neonaziści" w Polsce burzą się na politykę migracyjną Berlina, a "normalni" Polacy są "za".
- Oni sondują, jak daleko mogą się posunąć, jeśli chodzi o narrację do wewnątrz - powiedziała.