13 października 2001 roku była zwykłym dniem pracy dla Moniki Białek. 22-letnia dziewczyna, znana jako cicha i spokojna osoba, kończyła swoją zmianę w pizzerii Gemini w Milanówku. Wyruszyła w drogę powrotną do domu, ale nigdy tam nie dotarła. Na trasie jej powrotu, przy ulicy Szkolnej, znaleziono jej rower. Był to pierwszy i najbardziej niepokojący sygnał, że stało się coś złego. Monika bez powodu nie zostawiłaby swojego jedynego środka transportu.
Poszukiwania trwały wiele długich miesięcy. Rodzina, przyjaciele i mieszkańcy Milanówka żyli w niepewności, modląc się o cud. Niestety, nadzieja okazała się płonna. W lipcu 2002 roku na jednej z posesji w Milanówku dokonano makabrycznego odkrycia. W starej, nieużywanej studni znaleziono ciało Moniki Białek. Miejsce to nie było przypadkowe – na posesji mieszkał 23-letni wówczas Witalij Sz., obywatel Ukrainy.
Kontrowersyjny wyrok - niewinny
Śledczy szybko ustalili połączenie między podejrzanym a ofiarą. Na ramie roweru Moniki zabezpieczono odcisk palca. Należał do Witalija Sz. Mężczyzna miał jednak swoją wersję wydarzeń. Twierdził, że tego wieczoru znalazł porzucony rower i chciał go ukraść. W ostatniej chwili jednak się wystraszył i zostawił jednoślad na miejscu. Stąd jego odcisk palca na ramie. To była jedyna bezpośrednia poszlaka łącząca go z miejscem zbrodni.
Sprawa trafiła do sądu, ale proces nie poszedł tak, jak oczekiwali bliscy Moniki i prokuratura. Sąd uznał, że na podstawie jednego odcisku palca nie można było jednoznacznie stwierdzić winy oskarżonego. Brakowało innych dowodów, świadków, bezpośrednich poszlak wskazujących na to, że to Witalij Sz. zamordował młodą kobietę. Wyrok był druzgocący dla rodziny: niewinny.
Co więcej, proces zakończył się pod nieobecność głównego oskarżonego. Witalij Sz., który wcześniej został zwolniony z aresztu, wykorzystał czas do ucieczki. Wyjechał na Ukrainę, pozostawiając za sobą nierozwiązaną sprawę i zrozpaczonych bliskich ofiary. Ironia losu sprawiła, że mężczyzna, który w Polsce uniknął kary za morderstwo, nie pozostał bezkarny na Ukrainie. Witalij Sz. trafił tam do więzienia za zupełnie inne przestępstwa.
Przeczytał o Monice w sieci. Przyjechał na jej grób
Przez lata sprawa Moniki Białek zaczęła zanikać z publicznej pamięci. Aż do momentu, kiedy jeden z internautów natknął się w internecie na historię zamordowanej dziewczyny. Poruszony jej losem, postanowił działać. Wraz z przyjacielem przyjechał do Milanówka w 24. rocznicę śmierci Moniki – 13 października 2025 roku. Na jej grobie zapalili znicze i złożyli kwiaty.
Zorganizowana została także msza święta w intencji zamordowanej. Odprawiona zostanie ona 9 listopada 2025 roku o godzinie 12:30 w parafii Matki Boskiej Bolesnej przy ulicy Szkolnej – tej samej ulicy, przy której Monika zaginęła. W swoim wpisie na forum mieszkańców Milanówka internauta zamieścił wzruszające słowa:
"Mam nadzieję, że pamięć o tej cichej, spokojnej i pięknej dziewczynie nie przeminie, a sprawcy zbrodni zostaną ukarani. Oby nigdy w żadnym miejscu w Polsce żadna kobieta nie skończyła podobnie jak Ona. Cześć i Chwała Monice oraz Hańba jej mordercom".
Te słowa trafiły do serc wielu osób. Sprawa Moniki, choć zakończona formalnie ponad 20 lat temu, wciąż budzi emocje i pytania. Czy sprawiedliwości naprawdę stało się zadość? Czy jedyny podejrzany był faktycznie niewinny? Czy kiedykolwiek poznamy prawdę?
Minęło 24 lata od śmierci Moniki Białek. Jej morderca pozostaje bezkarny. Dla rodziny i przyjaciół Moniki to rana, która nigdy się nie zagoi. Dla mieszkańców Milanówka to przestroga, że zło może być blisko, a sprawiedliwość nie zawsze nadchodzi wtedy, gdy jest najbardziej potrzebna. Historia Moniki to przypomnienie, że każda ofiara przemocy zasługuje na pamięć. Że nie możemy pozwolić, by takie sprawy po prostu zniknęły z publicznej świadomości. I że czasem to zwykli ludzie stają się strażnikami tej pamięci.