Wicepremier, minister rozwoju i finansów wziął dziś udział w konferencji "Układy zbiorowe pracy - drogą do społecznej gospodarki rynkowej". Zwracał uwagę, że "ten Ukrainiec, Białorusin, Hindus, ktoś kto przyjeżdża z zewnątrz", którego związki zawodowe traktują czasem jako zagrożenie, w rzeczywistości tworzy miejsca pracy.
- Bo jak nie przyjedzie tu i nie będzie pracował, to te miejsca pracy się wyniosą z Polski
- tłumaczył. Jak dodał, był niedawno na południowym Mazowszu, na zaproszenie posła PiS Marka Suskiego, gdzie zwiedził wiele gospodarstw sadowniczych i przetwórstwa rolno-spożywczego.
- Powiem państwu, nie byłoby naszego przemysłu jabłczano-przetwórczego, gdyby nie pracownicy zza wschodniej granicy. Po prostu by nie było, chyba że wy, związki zawodowe coś zrobicie w drugą stronę, żebyśmy my, Polacy, chcieli tam pracować
- podkreślał wicepremier.
Ale, jak dodał, "na siłę tam nikogo nie przyciągniemy", bo "niewolnictwo skończyło się 150 lat temu".
Morawiecki mówił też, że związkowcom przydałoby się, żeby czasem zamienili się w pracodawców, założyli własny biznes i musieli poprowadzić własną firmę.
- Myślę, że to by się przydało wszystkim, spojrzenie z różnych perspektyw. Chciałbym zaapelować, byśmy spojrzeli z różnych perspektyw, pracodawcy, pracownika, bezrobotnego, ale i przemysłu przyszłości i tych robotów, które będą nas zastępować
- powiedział wicepremier.