Paweł M. ps. Misiek usłyszał zarzuty w krakowskim wydziale Prokuratury Krajowej. Dotyczą one m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą oraz przestępstw narkotykowych. ”Misiek” nie przyznał się do winy. Prokuratura kieruje do sądu wniosek o areszt.
Informacje przekazała rzeczniczka Prokuratury Krajowej, prok. Ewa Bialik. Czynności z „Miśkiem” prowadzone były w Małopolskim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK w Krakowie.
- Pawłowi M. zostały przedstawione zarzuty do których się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień. Prokurator kieruje do sądu wniosek o zastosowanie wobec podejrzanego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania
– powiedziała Bialik.
Zarzuty, z którymi nie zgadza się „Misiek” to zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą oraz obrót znaczną ilością środków odurzających. To jednak nie koniec zarzutów.
Paweł M. zostanie w przyszłym tygodniu przewieziony do śląskiego oddziału PK, gdzie – jak powiedziała prok. Bialik – będą z nim wykonywane „czynności procesowe”. Prokuratura w Katowicach poszukiwała „Miśka” by przedstawić mu zarzuty także związane z kierowaniem grupą przestępczą, ale i przestępstw „przeciwko życiu i zdrowiu” takich jak rozboje, pobicie skutkujące ciężkim uszkodzeniem ciała oraz „przestępstw przeciwko mieniu”.
Paweł M. przyleciał w czwartek w nocy w asyście polskich policjantów z Mediolanu na lotnisko w Warszawie, stamtąd został przetransportowany do aresztu śledczego.- To sukces prokuratury i policji. Zrobiliśmy wszystko co możliwe, aby trafił on w ręce polskiego wymiaru sprawiedliwości
– powiedział w piątek Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. "Będziemy z całą stanowczością dążyć do tego, aby ten pan poniósł odpowiedzialność karną za czyny, których się dopuścił" – zapowiedział Ziobro.
„Misiek” uważany jest za lidera gangu niebezpiecznych pseudokibiców z Krakowa. Zatrzymano go pod koniec września we Włoszech na podstawie europejskiego nakazu aresztowania wystawionego przez polskie organy ścigania. Po zatrzymaniu M. czekał w areszcie na ekstradycję. Decyzją tamtejszego sądu po kilkunastu dniach wyszedł na wolność i w ramach dozoru miał obowiązek codziennie zgłaszać się na policję.