W sobotę rady krajowe: PO i Nowoczesnej zapowiedziały połączenie obu klubów parlamentarnych. Decyzja ta oznacza m.in., że posłowie obu ugrupowań, wchodząc w skład jednego klubu, będą mieli w Sejmie mniej czasu w debatach. Poseł Witold Zembaczyński twierdzi, że była to konieczność. Pytany o długi partii, zrzuca wszystko na... Ryszarda Petru.
Zembaczyński powiedział, że połączenie klubów nastąpiło "w stanie wyższej konieczności".
"Nie mam żadnych wątpliwości, że powinniśmy iść tą drogą, to jest łączenie potencjałów, a nie ich dzielenie"
- podkreślił. Nie wspomniał jednak o sondażach, dających Nowoczesnej bardzo małe poparcie, co rzeczywiście sprawia, że dla tego środowiska jest to praktycznie jedyna opcja, by pozostać w parlamencie po jesiennych wyborach.
Jego zdaniem, między PO a Nowoczesną "nie ma zbyt wielu różnic, które by czyniły połączenie niemożliwym, a te które są, są do pokonania". Jako punkt wspólny podał... możliwość konkurowania z PiS.
"Dzisiaj nie ma co się dąsać, trzeba powiedzieć wprost - ta droga, którą obraliśmy daje możliwości konkurowania z PiS na równych zasadach. To jest ruch nad wyraz uzasadniony"
- oświadczył.
"Nie może dojść do takiej sytuacji, w której środowisko noszące na swoich sztandarach wartości liberalne, będzie poza Sejmem, albo będzie w sposób mniej rozsądny ubiegać się o swoją reprezentację"
- powiedział Zembaczyński, pytany, czy niektórzy wyborcy nie odwrócą się od Nowoczesnej, jeśli połączy się z PO.
"W kontekście liczenia głosów metodą d'Hondta wydaje się, że innej drogi nie ma"
- podkreślił poseł Nowoczesnej.
Pytany czy integracja z PO nie jest formą ucieczki od długów partii, poseł Nowoczesnej zwrócił uwagę, że skarb państwa zaoszczędził na Nowoczesnej 20 mln zł, nie wypłacając tej partii subwencji. Nie wspomniał jednak o tym, kto jest winien takiej sytuacji. Skarbnikiem partii był wówczas Michał Pihowicz, mąż posłanki Kamili Gasiuk-Pihowicz.
"Wszystkie długi Nowoczesna odziedziczyła po poprzednim zarządzie, zostały one zaciągnięte jeszcze przez Ryszarda Petru"
- powiedział Zembaczyński.
"Zrobiliśmy wszystko - jako nowy zarząd - aby tę spuściznę po Petru uratować. Utrzymaliśmy środowisko i naszym obowiązkiem jest w dalszym ciągu reprezentować w polityce myśl liberalną. Stąd takie decyzje"
- zakończył.
Tymczasem sam Ryszard Petru przyznał kiedyś o długach z rozbrajającą szczerością - "jak chcą, to niech spłacają".