Sprawozdawcą raportu komisji ds. Amber Gold na wznowionym posiedzeniu Sejmu będzie Jarosław Krajewski (PiS); doszło do pomyłki, ale nie mam z tym żadnego problemu, ponieważ pracowaliśmy wspólnie w komisji, ja przedstawię stanowisko klubu PiS - powiedziała dziś Małgorzata Wassermann.
Sprawozdanie komisji śledczej ds. Amber Gold ma być rozpatrywane na wznowionym już po wyborach parlamentarnych posiedzeniu Sejmu, 16 października. Zgodnie z informacją na stronie Sejmu sprawozdawcą będzie Krajewski.
Wassermann była pytana w Radiu Zet, dlaczego to nie ona - jako szefowa komisji będzie sprawozdawcą.
"Czysta pomyłka (...) debata w Sejmie jest tylko debatą w Sejmie, raport jest przyjęty i tu nie ma żadnego głosowania w Sejmie (...). Sytuacja wyglądała w ten sposób, że jest możliwość taka, że może być debata, może debaty nie być. Uzyskałam informację, że przyjęcie raportu na komisji kończy pracę i w zasadzie zakończyłam komisję i w tym momencie ktoś krzyknął do mnie z doradców: +proszę jeszcze wyznaczyć sprawozdawcę+, więc ja po prostu takim odruchem powiedziałam Jarek Krajewski"
- powiedziała Wassermann.
"Ja będę prezentowała stanowisko klubu w tym zakresie, ale żeby było jasne, nie mam z tym najmniejszego problemu, ponieważ my pracowaliśmy (z Jarosławem Krajewskim) absolutnie wspólnie, uzupełnialiśmy się"
- zaznaczyła Wassermann.
Wassermann była też pytana, czy władze PiS są zadowolone z wyników raportu.
"Mnie jest trudno powiedzieć, czy są zadowolone, ponieważ ja tego raportu nie pisałam ku zadowoleniu kogokolwiek. Pisałam go w sposób uczciwy, rzetelny, jest napisany tak, jak pisze się dokumenty prawnicze i przede wszystkim stanowi on w największej części materiał dowodowy dla ludzi pokrzywdzonych"
- powiedziała.
Na pytanie, czy w PiS nie liczono, że raport komisji miał pogrążyć b. premiera Donalda Tuska odpowiedziała:
"Nigdy nie były formułowane takie oczekiwania w stosunku ani do mnie, ani do komisji. Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, aby ktokolwiek powiedział mi jak mam prowadzić komisję, kogo mam wzywać jako świadka, jak mam prowadzić przesłuchanie albo jakie mają być wnioski"
- zapewniła Wassermann.
Podkreśliła, że nie ma wątpliwości, iż twórca Amber Gold Marcin P. był "słupem" i był nad nim parasol ochronny, ale "nie były i nie będą naciągane żadne inne wnioski".
"Jeżeli oczekiwania opinii publicznej były takie, że Donald Tusk wyjdzie w kajdankach, to przykro mi, ale ja nie pracuję pod opinię publiczną. Jestem prawnikiem, cenię sobie swoje nazwisko"
- powiedziała Wassermann.