Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Lisiewicz: Andrzej Kołakowski wychował nam Karola Nawrockiego. Wystarczy posłuchać prostych słów (FILM)

Młodego hipisa Andrzeja Kołakowskiego z jego przyszłą żoną Anią poznała na strajku Anna Walentynowicz. Jej młodsza imienniczka była najmłodszym więźniem Jaruzela, za kratki trafiła, gdy miała 17 lat. W tej opowieści wszystko jest romantyczne: oto 22-letni chłopak zdobywa nagrodę na Przeglądzie Piosenki Autorskiej w Hybrydach i wielka kariera przed nim! Alma-Art, kierowana później przez Włodzimierza Czarzastego, proponuje mu rarytas w PRL - darmową gitarę! No i pieniądze. Jeśli tylko zapisze się do odpowiedniej młodzieżówki. Kołakowski kpi z tej propozycji, bo kocha Polskę. I prawdziwą twórczość, a nie pisaną na zamówienie szmirę - pisze dla Niezalezna.pl Piotr Lisiewicz. A pod tekstem obejrzeć można unikalną rozmowę ze zmarłym Andrzejem Kołakowskim w Wywiadzie z chuliganem (FILM).

„Znaliśmy się od lat, uczestniczyliśmy w wielu inicjatywach upamiętniających Żołnierzy Niezłomnych.  Był zawsze tam, gdzie trzeba – wierny zasadom, z Polską w sercu” – napisał po śmierci Andrzeja Kołakowskiego Prezydent Rzeczypospolitej Karol Nawrocki.

To był świadomy wybór Andrzeja. Bo zachęty, by robić wygodną karierę po drugiej stronie, były bardzo kuszące. Drugie miejsce na Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki Autorskiej w Hybrydach w 1984 r. - dla 22-latka to było jak chwycić Pana Boga za nogi. Znaczy się w Pana Boga lepiej było nie wierzyć, ale poza tym metafora jest trafna. Z Hybryd naturalną była droga do Opola czy Trójki Moniki Olejnik i Marka Niedźwieckiego, którego listy przebojów słuchało pół Polski.

Kariera, czyli śmiech pusty. „Te literki jakoś mi przeszkadzają, cholera ciężka”

O tym, co się wydarzyło po tym sukcesie, Andrzej Kołakowski opowiadał mi w Wywiadzie z chuliganem (do obejrzenia poniżej!) ze swoim cudownym poczuciem humoru i swadą:

- Alma-Art to była taka studencka agencja artystyczna. Oni powiedzieli do mnie: „Słuchaj, my ci kupujemy gitarę”. Gitara to było wtedy marzenie! „No więc my ci kupujemy gitarę, płacimy ci kasę, ale raz na pół roku będziesz musiał napisać piosenkę”. Pomyślałem sobie: „Dam radę” (śmiech). No i ten koleś mówi do mnie: „Ale wiesz, musisz się zapisać do Zrzeszenia Studentów Polskich”. Ja na to: „Aha, to dziękuję”. On na to: „Stary, ty nic nie rozumiesz. Te trzy literki ZSP ci przeszkadzają?!”. „No mi jakoś przeszkadzają, cholera ciężka”. No i nie zrobiłem kariery.

Propozycji po zachwycającym występie małolata było więcej. – Na festiwalu podszedł do mnie Andrzej Zaorski i zaproponował śpiewanie w swoim kabarecie. Ja nawet nie miałem przekonania, że Zaorski to jakaś lewizna, ale z jakiś względów zrezygnowałem. I dzisiaj się cieszę.

Inaczej niż Kołakowski karierę w Alma-Art wybrał Konrad Materna, przyszły lider KOD Kapeli, laureat podobnego Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie, który wtedy trafił wtedy do Opola, a niedawno spędził 3 i pół roku w więzieniach jako skazany w dwóch instancjach za handel kobietami. Wyrok w 2021 skasował Sąd Najwyższy.

Ale karierę z Alma-Art – potężnym przedsiębiorstwem zatrudniającym tysiąc osób, a na którego czele stanął później Czarzasty - robiło też wielu wybitnych muzyków. Choć trzeba zauważyć, że tych którzy potem, w III RP wyzwolili się z tych zależności i stanęli po stronie niepodległościowej, było niewielu. Nie potępiając ich w czambuł, warto odnotować dwie cechy Andrzeja: bezkompromisowość i ogromną odwagę. 

„W powietrzu lepkim od kłamstwa”

Prawdziwa twórczość a nie szmira? To był dla Kołakowskiego Jacek Kaczmarski, Włodzimierz Wysocki i Karel Kryl. Andrzej mówił o tym, że różnił się od Kaczmarskiego czy Kryla światopoglądowo, bo tamci długo nie wierzyli w Pana Boga. Jednocześnie o ich twórczości mówił z zachwytem. Po śmierci Karela Kryla Kołakowski napisał:

„Nad mostem Karola zapada już zmrok/ I święci ze smutkiem się patrzą/ To Karel do nieba się zbliżył o krok/ To Karel opuszcza swe miasto/ Odchodzi jak dawniej/ W nieznany mu świat/ I paszport ma znów w jedną stronę/ Przed bramą zatańczy Salome…/ Odchodzi jak przyszedł bez fanfar i barw/ Bez niepotrzebnego hałasu/ Chciał jeszcze zaśpiewać/ Chciał na straży stać/ Lecz już nie starczyło mu czasu”.

Andrzej Kołakowski stał na straży. Pamiętam jedną z pierwszych Pielgrzymek Kibiców na Jasną Górę, tak, tą którą straszono w mediach, zwołaną przez kapelana kiboli, a dziś kapelana prezydenta Polski Karola Nawrockiego, księdza Jarosława Wąsowicza. Był 2010 rok. Po komunii bez zapowiedzi pojawia się przy ołtarzu Andrzej Kołakowski śpiewa z gitarą przejmująco: „W powietrzu lepkim od kłamstwa, na ziemi grząskiej od krwi ludzie szukali okruchów państwa, patrząc na świat przez łzy…”.

W kaplicy nie ma za wielu grzecznych chłopców, są kibole, któryś wyszedł niedawno z więzienia. W mediach trwają kpiny ze Smoleńska i tych, co spiskowo bredzą coś o zamachu. Pewnie niektórzy z chłopaków dawali się w te kpiny wciągać… Putin? Jeszcze jest przez wielu usprawiedliwiany, co tam ćwierć miliona zamordowanych Czeczenów, gdzie w ogóle jest ta Czeczenia… Ale po piosence Kołakowskiego jest cisza, a potem oklaski. Ktoś zaśpiewał to wszystko, co my myśleliśmy, a jeśli nawet nie myśleliśmy, to teraz zrozumieliśmy, bo siedziało w nas, wraz z całą historią naszych rodziców, dziadków i Ojczyzny…

Ania, Andrzej i Karol

Anna Kołakowska, Andrzej Kołakowski i Karol Nawrocki byli w Gdańsku postrzegani jako część nierozłącznej ekipy. Ania i Andrzej starsi byli od Karola o 19 lat. On, rocznik 1983, syn robotnika ze Stoczni Gdańskiej, był za młody, by widzieć Solidarność na własne oczy, więc chłonął od nich jej atmosferę. Ania miała 15 lat, gdy przychodziła pod bramę strajkującej gdańskiej stoczni. Gdy ukończyła 17 lat, dostała 3-letni wyrok więzienia połączonego z pozbawieniem praw publicznych. Długowłosy Andrzej zamiast kariery w organizacji Czarzastego, wybrał druk i kolportaż podziemnych pism, działał z o wiele starszymi Jerzym Targalskim i Jackiem Kwiecińskim w Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość.

Ania i Andrzej polubili młodego historyka, bo uznali, że jest taki jak oni 20 lat wcześniej. I nie boi się, co o nim napiszą. Ania wspominała: - Nie miał jeszcze 30-stki, był szeregowym pracownikiem IPN i przychodził na uroczystości z udziałem kibiców. Widzieli, że gość był podobny do nich sprzed 20 lat. I miał ogromną pasję, do tego co robił, także gdy kierował Muzeum II Wojny Światowej. - Zawsze koło 18 jechał do domu, żeby poczytać dzieciom, utulić jej przed snem. A potem jeszcze wracał do pracy – wspominała Ania.

„Lecz przysięgaliśmy na Orła i na Krzyż”

Kibice pokochali piosenki Andrzeja Kołakowskiego. W czasie pogrzebu Romana Zielińskiego, legendy kibiców Śląska Wrocław, tysiące ludzi szło w kondukcie, słuchając piosenki „Przysięga”, którą lubił Romek:

„Trudno zwyciężać gdy w zwycięstwo Twe nie wierzą/ Trudno jest walczyć gdy poległo już tak wielu/ Trudno jest ciągle na zamiary siły mierzyć/ Ostatnią kulą jak opłatkiem się podzielić/ Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż/ Na dwa kolory te najświętsze w Polsce barwy/ Na czystą biel i na gorącą czerwień krwi/ Na wolność żywych i na wieczną chwałę zmarłych”.

Kto ostatni w polskiej poezji umiał pisać o najwznioślejszych uczuciach, wyciskać łzy, ani odrobine nie ocierając się o drętwy patos? Wierzyński? Lechoń? Herbert? Andrzej mówił w Wywiadzie z chuliganem o tej piosence tłumacząc, w wyniku moich nacisków, co poeta miał na myśli:

- To jest piosenka, która mówi o poświęceniu. O tym, że musimy położyć swoje życie. O tym, że bez względu na to, co postanowisz, Panie Boże, tylko nie pozwól nam się załamać kiedy przyjdzie na nas chwila próby. Kiedy będziemy musieli wybrać między dobrem a złem, daj nam siłę, żebyśmy wybrali dobro i prawdę. A nie tłumaczyli się, że ja musiałem inaczej, bo takie były okoliczności.

Czyli to, co najważniejsze. Tym Andrzej Kołakowski zarażał Karola Nawrockiego, który w imieniu IPN organizował pogrzeb Inki i Zagończyka. Istotą talentu Andrzeja była ta iskra Boża, która potrafi smutne historie pokazać jako przyszły tryumf idei, tylko chwilowo przegranej… To jest niesamowite, jak Kołakowski potrafił pisać o „Ogniu”, prosto, bez nadmiernego patosu:

Śmierć ścigała mnie po lasach jak pies gończy/ Przystanęła nad potokiem/ Krótki błysk nad górskim stokiem/ Wola Boża, moja walka dziś się kończy/ Ty mnie ukryj moja ziemio podhalańska/ Górski lesie kołysz mnie do snu/ Tyle razy mnie chroniła ręka pańska/ Dziś mnie do raportu wezwał Bóg

No to zobaczcie opowieść Andrzeja

W 2025 roku Andrzeja Kołakowskiego Pan Bóg wezwał do raportu. Gdyby tak wszyscy mieliśmy tak prosty raport do złożenia… Andrzej był nie tylko odważny i bezkompromisowy, ale i jednoznaczny. Do naszych grzechów trzeba dopisać i ten, że nie doceniliśmy tego, co mamy, za jego życia. Teraz pora to nadrobić artykułami, wspomnieniami, wydawanymi na nowo płytami.

Tyle mojego ględzenia. Poniżej jest moja rozmowa z Andrzejem w Wywiadzie z chuliganem. Komu lekarze nie zalecają wzruszeń, niech nie ogląda. Jest tam też mój, subiektywny, autorski przegląd piosenek Andrzeja. Jestem pewien, że kto ich nie znał wcześniej, a pozna teraz, zacznie szukać kolejnych na YouTube. Wielkie odkrywanie Mistrza, którego wielu z nas nie znało za Jego życia, czas zacząć!

Rozmowa z Andrzejem jest tu:

 
 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane