PiS wygrał wybory dzięki zaangażowaniu ogromnej energii młodych Polaków – tysiącom memów, filmików, protestów, ale powstawaniu stowarzyszeń, klubów dyskusyjnych czy czasopism. Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich trzech lat PiS korzystał z tej energii za słabo. Nominacja posła Adama Andruszkiewicza, byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej, na wiceministra w resorcie, który powinien być z natury opanowany przez młodych, czyli cyfryzacji, to bardzo dobry pomysł – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.
Uważam, że to decyzja podjęta z głową, będąca jaskrawym przeciwieństwem tego, jak swoich młodych awansowała PO w czasach, gdy dziennikarzom nagminnie myliło się, czy Sławomir Nowak został ministrem sportu czy transportu.
Ministerstwo Cyfryzacji to miejsce, w którym w naturalny sposób powinno być więcej młodzieży, niż w innych resortach, bo to częściej młodzi niż starzy znają się na nowych technologiach. Tak jest podobnych urzędach na całym świecie.
Tymczasem PO w roli ministrów cyfryzacji obsadziła Michała Boniego, jak żartowano dlatego, że jak nikt zna się na kablowaniu. A potem Rafała Trzaskowskiego. Jeśli spróbujemy porównać sprawność Andruszkiewicza i Trzaskowskiego w internecie to tu… nie ma czego porównywać. Wiem, że nie tylko ona jest ważna w zarządzaniu resortem, ale z pewnością jest czynnikiem wielce przydatnym.
Ze zmywaka do ambasad!
PiS wygrał wybory w 2015 r. dzięki zaangażowaniu młodych Polaków, z tego samego powodu sukces odniosło ugrupowanie Pawła Kukiza, z którego listy wszedł do Sejmu Andruszkiewicz. Mam wrażenie, że przez ostatnie trzy lata za słabo korzystał w tej energii, mimo że ma wiele instrumentów do jej wspierania. Gdy wysunąłem postulat „Ze zmywaka do ambasad”, czyli angażowanie zdolnych młodych emigrantów do promowania Polski, w MSZ nie widziano takiej możliwości.
Słabe wykorzystywanie energii młodzieży przez PiS powodowało często jej marnowanie na wspieranie inicjatyw jałowych. Notabene to był jeden z celów operacji „Misiewicz” – nastraszenie PiS, by wbrew własnemu interesowi przestał awansować młodych.
W tym kontekście awans Adama Andruszkiewicza to test na to, czy PiS przeszkadza, że ktoś działał np. w Młodzieży Wszechpolskiej. Otóż nikomu ani trochę nie przeszkadza, jeśli nie ciągną się za nim rosyjskie powiązania. Niech sobie „Wyborcza” bluzga, nie robi to na nas wrażenia. Koniec, kropka.
Zawsze z NSZ, nigdy z endokomuną
Ta decyzja to także wyciągnięcie ręki przez PiS do najlepszych tradycji narodowców. W moim przekonaniu w Polsce mamy dwie tradycje endeckie – tą odwołującą się do Narodowych Sił Zbrojnych i antykomunistycznego podziemia oraz taką, która, czasem świadomie, a kiedy indziej nie, powiela prorosyjską ideologię rodu Giertychów, „endokomuny” oraz PAX i innych koncesjonowanych stowarzyszeń katolickich z czasów PRL.
Tych tradycji – walki z komuną i kolaboracji z nią - nie da się pogodzić. Albo antykomunistyczne i antyrosyjskie Narodowe Siły Zbrojne, albo dyrdymały na temat Putina jako skutecznego polityka, leku na zło Zachodu i zbawcy Ukrainy, Gruzji i Kaukazu.
Adam Andruszkiewicz jest – rzecz jasna nie jedynym – wyrazicielem tej pierwszej tradycji, nie mającej z Rosją nic wspólnego. Doły narodowców w tej sprawie są całkiem jednoznaczne – nikt np. ze stowarzyszeń kibicowskich w brednie o Rosji walczącej z gejami i odbudowującej moralność oraz chrześcijaństwo nie wierzy.
Piłsudski i Dmowski kontra POstKOmuna
Natomiast w kierowniczych kręgach narodowców ten wybór musi dopiero się dokonać. Oferta rosyjska może wydać się niektórym atrakcyjna. Wszak Moskwa, niekiedy nawet oficjalnie, wspiera nacjonalistyczne ugrupowania w wielu krajach UE. Wszystko robi też, by podobny scenariusz zrealizować w Polsce.
Tylko że tu nigdy jej się to nie uda, bo my nie jesteśmy Francją i mamy Rosję tuż pod bokiem. A w niewoli moskiewskiej w ciągu ostatnich 300 lat byliśmy przez większość czasu. Ile fejkowych kont nie założono by za pieniądze Rosji i ilu „narodowym” youtuberom nie wykupiłaby fałszywych odsłon na youtube (można kupić je i na Allegro, ale są metody bardziej finezyjne), to prorosyjska prawica będzie istnieć tylko w Internecie, a realu najwyżej efemerycznie i na krótko. Bo w dobre zamiary „ruskich” wobec nas nie uderzy ŻADEN zwykły Polak.
Adam Andruszkiewicz w rządzie PiS to wyraz tego, że przedstawiciele nurtów kontynuujących uczciwie tradycje Piłsudskiego i Dmowskiego powinni dziś współpracować i pracować na rzecz wyeliminowania ze sceny politycznej POstKOmuny.