Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Legenda „Ceglorza” ostro o Wałęsie: Nagrabiłeś się? Ustawiłeś się? A tysiącom co zaoferowałeś?

- W III RP dzieci wychowane na czerwonych poduchach rosły i miały swoje potrzeby. I ona była budowana tak, żeby zagwarantować im realizację tych potrzeb. Im, a nie Polsce. Polska w ogóle nie była ważna. Gdy ich się słucha, to ciągle przebija: ważni jesteśmy MY. A Polska im tylko przeszkadza – powiedział w „Wywiadzie z chuliganem” Andrzej Pawłowski, tokarz i szlifierz, legenda Solidarności z poznańskich zakładów Cegielskiego, twórca objazdowego kina Solidarności i strażnik grobu księdza Jerzego Popiełuszki. Co ma do powiedzenia Lechowi Wałęsie? Zobacz poniżej FILM!

Autor: redakcja

Wydział W4 „Ceglorza” komuniści uważali za najbardziej „zrewolucjonizowany”, co potwierdziło się  stanie wojennym, gdy jako jedyny stanął on natychmiast po jego wprowadzeniu. Na W4 Andrzej Pawłowski był przewodniczącym tajnego Koła Solidarności Prototypowni i członkiem Tajnej Komisji Fabrycznej.

W „Wywiadzie z chuliganem” dokonuje rozrachunku tego, co udało się wygrać, ale i tego, co przegrało pokolenie Solidarności:


Postawa Bolka zniszczyła wszystko. Młodzi ludzie w jakimś momencie przestali wierzyć, że to wszystko jest szczere i prawdziwe, że to jest robione dla nich i następnych pokoleń. Dziś potrzeba nam kapłanów takich, jak ksiądz Jerzy Popiełuszko. Takich biskupów, jak krakowski biskup. Potrzeba ludzi, którzy swoją postawą, zachowaniem, dają dobry przykład.
- mówił.

Jak mówi, 1989 r. pokazał, kto był kim.

Stan wojenny i okres po nim, do 1989 r., był potrzebny komunistom nie na  uporządkowanie Polski, tylko na nagłabaniie co się da. Potrzebowali tych paru lat, żeby poukładać te klocki tak, by dzieci wychowane na czerwonych poduchach były zawsze u steru. A potem z Solidarności odpadli ci, którym do Kościoła było daleko, do wiary było daleko, do wartości które przynosiła Solidarność też, którym chodziło o własny interes. Pożeniła się komuna z liberałami. Oni robotników potraktowali tak, jakbym ja wyszedł z domu i powiedział rodzinie: nie macie środków do życia, róbcie sobie co chcecie.
- tłumaczył.

Tak potraktowany został także poznański Cegielski, zwany Ceglorzem, od którego zaczęło się powstanie w Czerwcu 1956 i w którym pracowała od czasów przedwojennych jego rodzina.

Wychowywałem się na płotach Cegielskiego. Zakład, który miał 24 tys. pracowników dzisiaj ma ich 600. A szpital, który był kiedyś własnością Cegielskiego, a dzisiaj stoi obok, ma tysiąc pracowników. Zakład nie ma swojego produktu, jest dużo spawania, dużo przerzucania, mało myśli, mało techniki. Produkcja w miarę tania i nie do końca opłacalna. Tak zrobiono z wieloma zakładami, kolejnych wielu już nie ma -zostały sprzedane, a potem zlikwidowane.
- mówi.

Obejrzyj całą mocną rozmowę z legendą „Ceglorza” poniżej:
 

 

Autor: redakcja

Źródło: niezalezna.pl, Telewizja Republika, Radio Poznań

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane