Sędzia Łączewski podjął jedyną możliwą decyzję - skomentował minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zrzeczenie się urzędu przez sędziego Wojciecha Łączewskiego. Dodał, że grożące mu zarzuty są niegodne i nielicujące z powagą urzędu sędziowskiego.
O sprawie Wojciecha Łączewskiego, sędziego z Warszawy, portal Niezalezna.pl pisał wielokrotnie.
"Pan sędzia Łączewski wie, co zrobił, wie, że grozi mu odpowiedzialność karna i chce wykonać tego rodzaju gesty polityczne tuż przed wyborami, uciekając od odpowiedzialności, która nieuchronnie wiążę się z popełnionymi przez niego czynami"
– mówił Ziobro pytany w Tomaszowie Mazowieckim o zrzeczeniu się urzędu przez sędziego Wojciecha Łączewskiego.
Jak podała w piątek "Gazeta Wyborcza", sędzia Łączewski w piśmie adresowanym do Zbigniewa Ziobry i prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie poinformował o zrzeczeniu się stanowiska.
"Z ogromną troską obserwuję kolejno wprowadzane przez partię rządzącą zmiany w wymiarze sprawiedliwości. W ich efekcie Rzeczpospolita Polska jako demokratyczne państwo prawne chyli się ku upadkowi"
– napisał Łączewski. Swoją rezygnację określa jako znak sprzeciwu wobec "niszczenia wymiaru sprawiedliwości w imię partyjnego interesu".
Szef resortu sprawiedliwości podkreślił, że sędzia podjął jedyną możliwą decyzję wobec grożących mu zarzutów. Wskazał, że ciążące na nim czyny, polegające na okłamywaniu opinii publicznej, okłamywaniu mediów, składaniu fałszywych zeznań, składaniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie są dyskwalifikujące dla każdego, a zwłaszcza dla sędziego.
Ziobro przypomniał, że prokuratura wystąpiła z wnioskiem o postawieniu zarzutów sędziemu Łączewskiemu, polegających na tym, że świadomie składał on fałszywe zeznania oraz złożył zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie polegającym na rzekomym włamaniu się na jego konta na Twitterze. Jak podkreślił minister sprawiedliwości, materiał dowodowy zebrany w śledztwie dowodzą, że to on sam korespondował z osobą, którą odbierał, jako Tomasz Lis i namawiał ją do działań mających na celu odsunięcie od władzy Prawa i Sprawiedliwości.
Dodał, że sędzia Łączewski zna ten materiał dowodowy.
"Wie co robi, nie dziwię się mu w takiej sytuacji, wobec tak jednoznacznych miażdżących dowodów, które pokazują na jego niegodne, nielicujące z powagą urzędu sędziowskiego działanie, które wskazuje na przestępczy charakter"
– tłumaczył szef resortu sprawiedliwości.
Zdaniem Prokuratury Regionalnej w Krakowie, wbrew złożonemu przez sędziego Łączewskiego zawiadomieniu o przestępstwie, nie doszło do włamania do prowadzonych przez niego pod fikcyjnymi nazwiskami kont na Twitterze.
Jak wskazują również zgromadzone dowody, sędzia zeznał nieprawdę, że to rzekomy włamywacz namawiał w internetowej korespondencji osobę, którą wziął za redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Lisa, do prowadzenia antyrządowej kampanii, a także bez wiedzy sędziego zrobił i wysłał za pośrednictwem Twittera jego zdjęcie. Fotografia miała być dowodem, że właścicielem konta zarejestrowanego na fałszywe nazwisko "Krzysztof Stefaniak" jest właśnie sędzia Wojciech Łączewski.
Zlecona przez prokuraturę ekspertyza z zakresu informatyki jednoznacznie wykazała, że nikt poza sędzią Wojciechem Łączewskim nie miał dostępu do jego urządzeń elektronicznych i kont na Twitterze. Zeznania świadków przeczą zaś wersji zdarzeń przedstawionych przez sędziego.
W lutym 2016 r. sędzia Łączewski złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie ustne zawiadomienie, że nieznana mu osoba włamała się na jego konta prowadzone pod fikcyjnymi nazwiskami na Twitterze i w jego imieniu prowadziła korespondencję.
Oświadczenie Jana Kanthaka w sprawie sędziego Wojciecha Łączewskiego
W związku z informacją, że sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia Wojciech Łączewski zrzekł się urzędu sędziego i złożył do prokuratury doniesienie dotyczące Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro, podkreślamy, że są to działania motywowane politycznie i ściśle związane z ustaleniami prokuratury. Ustalenia te wskazują, że sędzia Wojciech Łączewski dopuścił się przestępstw w postaci złożenia zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie i kilkukrotnego składania fałszywych zeznań pod odpowiedzialnością karną.
Z ustaleń śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Regionalną w Krakowie wynika, że wbrew złożonemu przez sędziego Wojciecha Łączewskiego zawiadomieniu o przestępstwie, nie doszło do włamania do prowadzonych przez niego pod fikcyjnymi nazwiskami kont na internetowym portalu Twitter. Zgromadzone dowody wskazują również, że sędzia zeznał nieprawdę, iż to nie on, lecz rzekomy włamywacz namawiał w internetowej korespondencji osobę, którą wziął za redaktora naczelnego tygodnika „Newsweek” Tomasza Lisa, do prowadzenia antyrządowej kampanii.
W toku śledztwa, wszczętego w wyniku zawiadomienia sędziego Wojciecha Łączewskiego, prokuratura zleciła ekspertyzę z zakresu informatyki, przesłuchała licznych świadków i uzyskała w ramach międzynarodowej pomocy prawnej informacje od amerykańskiej firmy Twitter Inc. Z opinii biegłego z zakresu informatyki wynika m.in., że nie doszło do włamania do kont, które sędzia Wojciech Łączewski prowadził w portalu Twitter pod fikcyjnymi nazwiskami „Marek Matusiak” i „Krzysztof Stefaniak”. Biegły nie znalazł również śladów, które mogłyby świadczyć, że nieuprawnione osoby uzyskały dostęp do elektronicznych urządzeń sędziego: komputerów, tabletu iPad i telefonu iPhone. Ujawnione przez biegłego informacje jednoznacznie wskazują, że to właśnie sędzia Wojciech Łączewski osobiście prowadził korespondencję z osobą, którą identyfikował jako Tomasza Lisa.
Ustalone przez prokuraturę okoliczności jednoznacznie wskazują, że sędzia Wojciech Łączewski dopuścił się czynów z art. 238 i art. 233 par. 1 kodeksu karnego, polegających na złożeniu zawiadomienia o przestępstwie, którego nie było i działaniu na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariusza publicznego. Niezależnie od powyższego sędzia Wojciech Łączewski wielokrotnie okłamywał dziennikarzy, a za ich pośrednictwem opinię publiczną, co do swojej roli w wyżej opisanym zdarzeniu, uchybiając w ten sposób godności zawodu sędziego.
W związku z ustaleniami śledztwa, Prokurator Regionalny w Krakowie skierował do Sądu Dyscyplinarnego wniosek o zezwolenie na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej.
Ponadto publiczne wypowiedzi Wojciecha Łączewskiego potwierdzają, że wbrew zasadzie bezstronności i apolityczności sędziów, angażuje się on po stronie politycznych przeciwników reform w wymiarze sprawiedliwości. Taki charakter ma manifestacyjne zrzeczenie się urzędu w ostatnim dniu kampanii wyborczej do parlamentu.
Jan Kanthak
Rzecznik Prasowy
Ministra Sprawiedliwości