Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Kuriozalne zarzuty i znikające dowody! Wymiar sądowej (nie)sprawiedliwości

Fałszywy biegły, przez którego człowiek trafił do aresztu. Znikające dowody w sprawie. Absurdalne zarzuty. Zniszczenie polskiej firmy. W tle interesy rosyjskich oligarchów. Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego, przedsiębiorcy z Podlasia, oskarżonego w kuriozalnym procesie, toczy się od prawie dwudziestu lat. Przypomina ponury serial. Jest ciężkim oskarżeniem wobec III RP i wymiaru sprawiedliwości, którego dziś bronią przedstawiciele salonów totalnej opozycji. Sprawa toczy się do dziś. Od 2002 roku!

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
Filip Błażejowski/Gazeta Polska

Mirosław Ciełuszecki już 13 czerwca ponownie stanie przed białostockim sądem. Tym razem w procesie apelacyjnym. Przedsiębiorca został już skazany w 2007 roku, potem w procesie apelacyjnym wyrok uchylono. Na ponowne rozpatrzenie sprawy trzeba było czekać kilkanaście lat. Znów zapadł wyrok skazujący. I znów złożona została apelacja. Sprawa toczy się od wielu lat. Zarzuty i zdarzenia podczas jej trwania gołym okiem wyglądają kuriozalnie. Stanowią też ciężkie oskarżenie wobec wymiaru sprawiedliwości III RP. Sprawę wielokrotnie opisywały media Strefy Wolnego Słowa. Warto ją przypomnieć.
 

Dziwne zarzuty

O sprawie Mirosława Ciełuszeckiego, przedsiębiorcy z Podlasia media Strefy Wolnego Słowa piszą od lat. Przypomnijmy – firma Farm Agro Planta, należąca do Ciełuszeckiego była potentatem w branży chemicznej, zajmowała się sprowadzaniem do Polski soli potasowej, która jest pomocna przy produkcji nawozów. Firma miała strategiczne znaczenie – stanowiła zagrożenie dla rosyjskich potentatów. Doradcą spółki był Marek Karp, twórca Ośrodka Studiów Wschodnich, wybitny ekspert w sprawach Białorusi, Ukrainy, Rosji. W roku 2002 Ciełuszecki i Karp zostali oskarżeni w dziwnym procesie. Karpowi zarzucano fałszywe doradztwo. Ciełuszeckiemu działanie na niekorzyść firmy. Twórca OSW w 2004 roku uległ wypadkowi, w następstwie którego zmarł. Okoliczności tej śmierci do dziś budzą kontrowersje. W 2007 roku Ciełuszecki został skazany na 4 lata więzienia przez sąd rejonowy w Bielsku Podlaskim. Wtedy sprawie przyjrzały się media. Tygodnik „Gazeta Polska” jako pierwszy ujawnił nieprawidłowości w trakcie procesu. Po pierwsze – rażącą niekompetencję biegłych. Jeden z nich stwierdził, że Elixir, rodzaj przelewu bankowego kojarzył mu się z płynem. Dziennikarze tygodnika przyjrzeli się też meritum sprawy – to znaczy samemu aktowi oskarżenia. Jak się okazało, przedsiębiorca został oskarżony o działanie na niekorzyść własnej firmy. Tym działaniem miała być sprzedaż działek swojej firmie za zawyżoną cenę. Ciełuszecki sprzedał te działki za 7 milionów. Zdaniem jednego z biegłych działki były warte kilkadziesiąt tysięcy. Problem w tym, że działki znajdowały się na granicy z Białorusią, przy terminalu przeładunkowym z torami kolejowymi. Syndyk masy upadłościowej po przejęciu firmy przedsiębiorcy sprzedał wspomniane działki. Za cenę bliższą tej, podanej przez Ciełuszeckiego. Przede wszystkim jednak, jak pisała „Gazeta Polska” w 2007 roku przedsiębiorca nie wziął pieniędzy ze sprzedaży działek dla siebie, ale wpłacił je w całości na konto swojej firmy. Podniósł jej kapitał, trudno mówić o działaniu na szkodę spółki. Sędzia, a konkretnie asesor sądowy, wydający wyrok, miał inne zdanie. I skazał przedsiębiorcę na 4 lata więzienia. Sprawą zajęły się media. Po artykułach „Gazety Polskiej” temat podchwyciły także media liberalnego mainstreamu. Niezależnie od podziałów politycznych nikt nie miał złudzeń, że sprawa jest absurdalna. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uchylił wyrok pierwszej instancji. I skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Proces ruszył od początku. Jednak kuriozalne historie dopiero zaczęły się dziać.
 

Rosyjski ślad i... cuda w podlaskim sądzie

Jak ujawniły media, zniszczenie firmy Ciełuszeckiego mogło być na rękę koncernom rosyjskim. Pojawił się nawet wątek związku ze sprawą Dmitrija Rybołowlewa, rosyjskiego oligarchy, właściciela AS Monaco. Rosjanin, nazwany w Federacji Rosyjskiej „Królem nawozów”, działa w tej samej branży co Ciełuszecki. A polska firma wchodząca mocno na rynek wschodni miała być zagrożeniem dla rosyjskich potentatów. Media informowały też o interesach Łukoilu, któremu na rękę było przejęcie posiadłości firmy polskiego przedsiębiorcy.
 
Firma FAP przestała istnieć. Ludzie stracili pracę. A przed sądem działy się kolejne cuda. Jak się okazało podczas jednej z rozpraw, Janusz M., biegły sądowy, został pozbawiony uprawnień biegłego. I nie miał ich już wtedy, gdy wydawał opinię w sprawie Ciełuszeckiego w pierwszej instancji (ale na podstawie opinii fałszywego biegłego przedsiębiorca trafił do aresztu). Prokuratura za rządów PO – PSL nie zajęła się sprawą Janusza M. Uznała ją za mało istotną.
 
Sąd powołał nowych biegłych, którzy wydali opinię dotyczącą ceny działek również niekorzystną dla Ciełuszeckiego. Biegła, przyciśnięta przez adwokata oznajmiła, że opinia „dla potrzeb rynku byłaby korzystna. Ale to jest dla potrzeb procesu karnego”. Inny biegły nie był ekspertem w sprawach gospodarczych, ale w sprawach lunaparków i karuzel. Tu wydał opinię w sprawie ekonomicznej.
 
Podczas procesu okazało się, że są nie może zapoznać się z pełną dokumentacją sprawy. Bo komputer stacjonarny wraz z dyskiem zawierającym tę dokumentację zniknął.
 
Mimo kuriozalnych zarzutów, znikających dowodów i niekompetencji biegłych, sąd w Białymstoku w lipcu 2018 roku skazał Ciełuszeckiego ponownie. Przedsiębiorca złożył apelację.

 



Źródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska

#zarzuty #sąd #Mirosław Ciełuszecki

redakcja