Z kontroli Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) przeprowadzonej w wydawnictwie RASP wynika, iż procedury antymobbingowe w spółce prosperowały bez zarzutów. Nie potwierdziły się również zarzuty o mobbing, o co był oskarżany Tomasz Lis - były redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis. Z informacji przekazanych przez „Rzeczpospolitą” wynika jednak, że powyższe wnioski zostały wyciągnięte na podstawie... ankiety 30 pracowników, z czego 22 odmówiło udziału w badaniu.
Jakiś czas temu informowaliśmy, że wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska (RASP) w trybie natychmiastowym zakończyło współpracę z Tomaszem Lisem. Niedługo po tym pojawiły się doniesienia o tym, że dziennikarz mógł przejawiać niestosowne zachowania wobec swoich podwładnych. Lis jednak wszystkiemu zaprzeczał.
1 lipca, zaraz po tym, gdy media obiegły relacje byłych podwładnych Lisa, przeprowadzono Kontrolę Państwowej Inspekcji Pracy, prowadzonej przez Okręgowy Inspektorat Pracy w Warszawie.
Na chwilę po przeprowadzeniu kontroli, raport z jej wynikami trafił do RASP. Co ciekawe, wydawnictwo postanowiło złożyć wniosek o objęcie jego treści "tajemnicą przedsiębiorstwa". Najnowsze doniesienia świadczą jednak o tym, iż nie wykryto żadnych nieprawidłowości w stosowanych przez spółkę procedurach antymobbingowych. Mimo to, sformułowano kilka zaleceń.
"Rekomendacje te dotyczą udziału strony społecznej, deklaracji pracowników o znajomości procedur oraz wskazania imiennie osób pomagających w zgłaszaniu nadużyć"
– przekazała Agnieszka Skrzypek-Makowska szefowa komunikacji zewnętrznej Ringier Axel Springer Polska, cytowana przez wirtualnemedia.pl.
Warto zaznaczyć, że aspektów, którym przyglądała się Inspekcja Pracy było znaczenie więcej. Już wcześniej - nie było żadną tajemnicą, że badano również atmosferę w pracy pod kątem stawianych oskarżeń o mobbing. Aby to zrobić, przeprowadzono anonimowe i dobrowolne ankiety.
„Rzeczpospolita” opisuje, że wyniki ankiet przeanalizował biegły psycholog. W badaniu miało wziąć udział 30 zaproszonych osób, jednak 22 z nich odmówiło. Z tych, którzy poddali się badaniu - tylko dwie osoby zgłosiły zastrzeżenia do naczelnego.
Tomasz List dodał na Twitterze wpis, w którym napisał, że "nie oczekuje przeprosin, a jedyne, co mu pozostaje to wybaczyć". Dziennikarz od początku nie przyznawał się do oskarżeń. Jego zdaniem, badanie przeprowadzone na małej grupie osób to wystarczający dowód na jego niewinność.
Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście- wybaczam. Ale nie wiem czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć. https://t.co/gycYEEaGwY
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) August 2, 2022