Grzegorz Schetyna był niedawno na kilkudniowym wypadzie i pojeździł na nartach, choć w polityce gorący okres. Został za to skrytykowany nawet przez partyjnych towarzyszy. Dzisiaj szef Platformy Obywatelskiej próbował się wytłumaczyć dziennikarzowi z wyjazdu. Wyszło fatalnie... Jeden z partyjnych liderów już za takie wpadki stracił fotel szefa.
Liderzy opozycji najwyraźniej nie wiedzą, jak wybrać termin na urlop, aby nie narazić się swoim wyborcom, a także członkom własnej partii. Najpierw był słynny sylwestrowy wyskok Ryszarda Petru i wszyscy wiemy, jak się to dla niego skończyło.
Teraz krytykowany jest Grzegorz Schetyna, który niedawno był na nartach.
"To jest niepoważne, że w takim momencie głosu szefa największej partii opozycyjnej i byłego ministra spraw zagranicznych po prostu nie ma" – mówił "Faktowi" poseł Platformy. – "Oczywiście Grześka wpływ na to wszystko byłby żaden, ale psim obowiązkiem jest obecność w mediach, proponowanie rozwiązań, nawet jeśli miałyby tylko dobrze brzmieć, a tu nie ma żadnego profesjonalizmu" - dodawał.
Podobnych komentarzy było znacznie więcej. Nic dziwnego, że o wypad na narty, Schetyna został zapytany podczas dzisiejszego wywiadu. Szef PO był gościem Radia Zet.
Jeśli chciał się wybronić, to wyszło wyjątkowo mizernie.
- Jak jestem w polityce, jeszcze nie byłem na urlopie dwutygodniowym. To nie był urlop. Przedłużony weekend – stwierdził Schetyna w rozmowie z Konradem Piaseckim.
– To nie był urlop, tylko wyjazd. To zależy. Urlop jest zawsze dłuższy niż wyjazd. Wyjazd może być krótszy lub przedłużony – tłumaczył.
Chyba nie przypadkowo dzisiaj Schetyna ogłosił możliwość połączenia Platformy z Nowoczesną. Ale żeby od razu tak naśladować Petru...