Kto pełniłby obowiązki prezydenta po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy, gdyby wybory nie odbyły się w maju? – To jest pewnego rodzaju dylemat – stwierdził dziś w programie Michała Rachonia "#Jedziemy" poseł Koalicji Obywatelskiej, Robert Kropiwnicki.
Oprócz powtarzanych jak mantra historii o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej, Kropiwnicki przedstawił inny scenariusz, który byłaby w stanie zaakceptować Platforma.
– Istnieje taka możliwość, że poczekamy do końca kadencji Andrzeja Dudy, która upływa na początku sierpnia i wtedy marszałek sejmu rozpisze nowe wybory – zdradził poseł PO.
W takiej sytuacji prezydenta wybieralibyśmy jesienią tego roku. Rachoń dopytywał, kto w tym czasie pełniłby obowiązki prezydenta, bo konstytucja nie przewiduje, że w takiej sytuacji zastępuje go marszałek sejmu.
– To jest pewnego rodzaju dylemat
– zafrasował się Kropiwnicki. A potem zaczął atak na obóz Zjednoczonej Prawicy.
– Borys Budka przedstawił plan, aby wybory odbyły się w maju 2021 roku. Taki scenariusz nie jest rozważany, bo nie zgadza się na niego większość sejmowa
– skomentował.
#Jedziemy | @michalrachon: Gdzie w konstytucji znajduje się informacja, kto zostaje głową państwa, gdy zakończy się kadencja prezydenta a nowego nie wybierzemy?@RKropiwnicki: To jest problem... na ile marszałek Sejmu może sprawować urząd prezydenta po końcu jego kadencji. pic.twitter.com/754ScGlik4
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) May 5, 2020
Kropiwnicki nie potrafił odpowiedzieć, kto po wygaśnięciu kadencji Andrzeja Dudy podpisywałby ustawy dotyczące np. regulacji obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa czy wprowadzania w życie nowych odsłon tarczy antykryzysowej.