Anwil mierzył się w środę z zespołem, który wygrał rozgrywki Ligi Mistrzów FIBA w 2018 roku. Na tle silnego rywala mistrz Polski zaprezentował się naprawdę solidnie. Spotkanie od początku do końca były niezwykle wyrównane, a o wygranej gości zadecydowały detale.
Włocławianie mieli w końcówce meczu kilka akcji, w których mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale nie trafiali. Pokazali jednak, że kryzys, który widoczny był w drużynie jeszcze niedawno, to już przeszłość i przy odpowiedniej motywacji, zaangażowaniu oraz grze zespołowej - można w Lidze Mistrzów walczyć z każdym. Tym razem nie starczyło to na wygraną, ale przed serią meczów rewanżowych Anwil nadal jest w grze o awans do rundy play off.
Żeby o tym myśleć podstawowi gracze mistrza Polski muszą mieć jednak większe wsparcie zawodników z ławki, bo ci w środę nie rozgrywali dobrych zawodów. Do udanych mecz z AEK zapisze Ricky Ledo, który rzucił 25 punktów. Skuteczny był również Rolands Freimanis - 16 pkt. Nieco słabiej zaprezentował się Tony Wroten - szczególnie z uwagi na niecelne rzuty w decydujących momentach rywalizacji.
Rywale mieli nieco równiejszy skład, a ich trener w większym stopniu mógł korzystać z rezerwowych, których wejście na parkiet nie powodowało tak znaczącego obniżenia poziomu gry jak w drużynie gospodarzy.
Anwil Włocławek - AEK Ateny 77:79 (22:18, 17:18, 17:22, 21:21)