Papież Franciszek zaapelował w niedzielę do wspólnoty międzynarodowej o pomoc dla Libanu, gdzie w Bejrucie doszło do katastrofalnych w skutkach eksplozji. Podczas spotkania z wiernymi w Watykanie poprosił ludzi libańskiego Kościoła, by żyli "bez luksusu".
Zwracając się do wiernych zgromadzonych na Placu Świętego Piotra na modlitwie Anioł Pański papież powiedział: "W tych dniach moja myśl często powraca do Libanu. Wtorkowa katastrofa wzywa wszystkich, począwszy od Libańczyków, do współpracy na rzecz dobra wspólnego tego umiłowanego kraju".
"Liban ma szczególną tożsamość, będącą owocem spotkania różnych kultur, która stała się wraz z upływem czasu wzorem wspólnego życia. Oczywiście, jak wiemy, to współistnienie jest teraz bardzo kruche, ale modlę się o to, by z Bożą pomocą i lojalnym udziałem wszystkich mógł się odrodzić wolny i silny kraj"
- dodał Franciszek.
Wezwał: "Zachęcam Kościół w Libanie, aby był blisko ludu przeżywającego swoją Kalwarię, jak to czyni w tych dniach, z solidarnością i współczuciem, z sercem i rękami otwartymi na dzielenie się. Ponawiam również mój apel o hojną pomoc ze strony wspólnoty międzynarodowej".
Franciszek zaapelował: "Proszę biskupów, księży i zakonników w Libanie, by byli blisko ludzi i by żyli zgodnie ze stylem życia naznaczonym przez ewangeliczne ubóstwo, bez luksusu, bo wasz lud cierpi i to bardzo".
Nawiązał też do obchodzonej w tych dniach 75. rocznicy zrzucenia amerykańskich bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Miasta te papież odwiedził podczas podróży do Japonii w listopadzie zeszłego roku.
"75 lat temu, 6 i 9 sierpnia 1945 roku miały miejsce tragiczne bombardowania atomowe Hiroszimy i Nagasaki. Wspominając ze wzruszeniem i wdzięcznością wizytę, którą złożyłem w tych miejscach w ubiegłym roku ponawiam zachętę do modlitwy i działania na rzecz świata wolnego od broni jądrowej" - mówił papież.
W rozważaniach przed modlitwą zauważył, że Kościół jest zawsze jak żaglowa "łódź podczas burzy".
"W każdej epoce napotyka przeciwne wiatry, niekiedy bardzo ciężkie próby" - mówił.
"Pomyślmy o pewnych długich i okrutnych prześladowaniach w niektórych częściach" świata
- zaznaczył.
Jak stwierdził, właśnie w tych momentach "najbardziej rozbłyska świadectwo wiary".
"My wszyscy jesteśmy ludźmi małej wiary, wszyscy; ja też" - przyznał Franciszek.
Podkreślił także, że Bóg "nie jest huraganem, pożarem ani trzęsieniem ziemi", ale "lekką bryzą". "Nie narzuca się, ale prosi, by wysłuchać".
Dodał, że "mieć wiarę to znaczy mieć w środku burzy serce zwrócone ku Bogu, jego miłości, ojcowskiej czułości".