Inicjator akcji Góralskie Veto Sebastian Pitoń znowu o sobie przypomniał. I to w najgorszy możliwy sposób. Tym razem wypowiedział się nie o koronawirusie, który uważa za "przyjemną chorobę", a o prawie do zabijania dzieci. I to tych już urodzonych. - Uważam, że są być może sytuacje niezwykle dramatyczne, w których ojciec miałby prawo zabić jakieś swoje dziecko - stwierdził.
Sebastian Pitoń przekonywał jakiś czas temu, że restrykcje wprowadzane do walki z koronawirusem są niepotrzebne, a sama choroba w ogóle nie jest straszna.
- Sam chorowałem na koronawirusa. To lekka, przyjemna choroba - mówił.
Teraz w wywiadzie dla stacji NTV. Pitoń wczuł się w rolę eksperta od praw do zabijania dzieci - również tych narodzonych.
Uważam, że tego rodzaju rzeczy, jak prawo do zabijania, powinny być prawem przysługującym głowie rodziny. I głowa rodziny może to scedować na instytucje państwowe, ale sama musi mieć takie prawo
- stwierdził Pitoń.
Według niego „są być może sytuacje niezwykle dramatyczne, w których ojciec miałby prawo zabić jakieś swoje dziecko”.
Myślę, że jak będzie takie prawo, to będzie wykorzystywane raz na 500 lat albo raz na 200. W Polsce było takie prawo i chyba raz w I Rzeczypospolitej zostało zastosowane
- przekonywał lider góralskiego veta.
Dopytywany o to, czy chodzi tylko o nienarodzone dzieci stwierdził:
"Mówię o każdym (dziecku, w ciąży i po narodzeniu). W Chinach w konfucjanizmie głowa rodziny miała prawo wydawać różnego rodzaju wyroki na członków swojej rodziny, łącznie z wyrokiem śmierci. Gdybyśmy wprowadzili takie prawo, to prawo państwowe dochodzi do rodziny i nie ingeruje w to, co jest w rodzinie. Po prostu."