Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Konstytucjonalistka dla Niezalezna.pl: pomysł polecenia prokuratorom liczenia głosów jest niedopuszczalny

- Pomysł polecenia prokuratorom liczenia głosów jest absolutnie niedopuszczalny. Prokurator nie może być w demokratycznym państwie prawnym wykonawcą funkcji politycznej. Stoi to w sprzeczności z jego rolą ustrojową. - mówi nam prof. Anna Łabno, specjalista prawa konstytucyjnego z Akademii Tarnowskiej w Tarnowie.


Sądy rejonowe w Bielsku-Białej i Katowicach, przy udziale prokuratorów, ponownie przeliczyły głosy w trzech Obwodowych Komisjach Wyborczych. Sąd Najwyższy wskazał łącznie 13 OKW, także m.in. w Opolu, Krakowie, gdzie należało wykonać ponowne liczenie oddanych przez obywateli głosów w II turze wyborów prezydenckich. 

Reklama

Udział sądów rejonowych jest oczywisty. Logika ustroju RP jest tu zachowana. Mamy do czynienia z kontrolą i oceną ważności wyborów przez Sąd Najwyższy, który na podstawie przepisów kodeksu postępowania cywilnego może prosić o pomoc prawną sąd rejonowy. Tu nie ma żadnej wątpliwości.

Jest to rozwiązanie, jak najbardziej adekwatne do potrzeb i zgodne z przepisami kodeksu wyborczego, a także z ustrojową rolą sądu. 

W przypadku postawienia w proteście zarzutu popełnienia przestępstwa udział prokuratora jest obligatoryjny, wynika to jednoznacznie z przepisów Kodeksu wyborczego. Pamiętać jednak należy, że rozpatrywane są tylko protesty spełniające wymagania formalne określone Kodeksem wyborczym.

Jeśli więc protest takich warunków nie spełnia, to mimo twierdzenia o popełnieniu przestępstwa przeciwko wyborom, rozpatrzony nie będzie. A zatem SN zawiadamia prokuratora tylko o proteście, który spełnia wskazane wyżej warunki i jednocześnie zawiera zarzut popełnienia przestępstwa. 

Przejdźmy do udziału prokuratury w przeliczaniu głosów. W każdej OKW zasiadają ludzie o różnym wykształceniu, często też urzędnicy oraz liczni mężowie zaufania reprezentujący partie polityczne. Wszyscy wzajemnie patrzą sobie na ręce, a tu pojawia się prokurator.

Przede wszystkim trzeba jednoznacznie oddzielić funkcję prokuratora, gdy wszczyna śledztwo w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przeciwko wyborom - od liczenia głosów. W pierwszym przypadku jego rola jest oczywista, wynika jednoznacznie z przepisów. Natomiast pomysł polecenia prokuratorom liczenia głosów jest absolutnie niedopuszczalny. Prokurator nie może być w demokratycznym państwie prawnym wykonawcą funkcji politycznej. Stoi to w sprzeczności z jego rolą ustrojową. Warto zwrócić uwagę, że to Sąd Najwyższy dokonuje oceny ważności wyborów, a sądy rejonowe biorą udział tylko świadcząc pomoc prawną. Powierzenie SN i sądom rejonowym tych zadań wynika z ich szczególnej pozycji ustrojowej w systemie politycznym RP. Sędziowie są niezawiśli i nie działają w systemie hierarchicznego podporządkowania, co cechuje prokuraturę i dlatego to właśnie Sądowi Najwyższemu - Konstytucja RP powierza funkcję stwierdzenia ważności wyborów. Taka właśnie regulacja wynika z zasad każdego systemu demokratycznego i na takich zasadach przeprowadzane były dotąd wszystkie wybory w Polsce. 

Skąd, w pani opinii, pojawiły się głosy, by oceniać legalność wyborów?

To uwarunkowania polityczne, nie ma innej przyczyny tej sytuacji. To ewidentnie działania polityczne zakrojone na odległą perspektywę uzyskania z tego korzyści. Ale najpierw bieżącej, bo może uda się wywrócić wybory. A jeśli to się nie uda, bo pewnie nie będzie to możliwe, to pozostaje perspektywa destabilizacji państwa. Podważenie roli przyszłego prezydenta do sprawowania funkcji. To ogromne zagrożenie - bardzo niebezpieczna sytuacja, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że polskie społeczeństwo wykazuje dużą  łatwowierność. Ludzie wierzą we wszystko, co poda władza, media. Polacy nie rozumieją, że tego typu polityka, jaką rząd w tej chwili prowadzi, bezpośrednio uderza w nich samych. Pozbawia ich podstawowego prawa, o które walczyły pokolenia, poczynając od 1939 roku. Obrona Polski w okresie wojny to przecież walka o suwerenność i prawo do stanowienia o sobie i o Polsce. To oczywiste. A później cały okres PRL-u. Teraz ludzie, także z wyższym wykształceniem, zachowują się bardzo naiwnie. Uwierzą we wszystko, jeśli wiadomość podało medium, które darzą zaufaniem. A przecież, jak sądzę wystarczy chwila zastanowienia, by dostrzec manipulacje, które władza permanentnie stosuje, mając nadzieję, że Polacy nie potrafią samodzielnie myśleć i decydować o własnym losie.

Premier Tusk sugeruje na platformie "X", że nie znamy wyników wyborów. Prokurator Bodnar generalnie chciał przeliczenia głosów we wszystkich komisjach wyborczych. Wczoraj w mediach społecznościowych napisał, że wystąpił do SN z wnioskami o przeprowadzenie oględzin kart do głosowania w 1472 Obwodowych Komisjach Wyborczych.

Pan Adam Bodnar cały czas chce przeliczenia głosów we wszystkich 32 tys. komisji obwodowych i będzie zgłaszał ten pomysł, dopóki tylko będzie miał na to polityczne przyzwolenie, a właściwie polecenie. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja nie doprowadzi do fatalnych skutków. To, czego nie zrobiliśmy w 1989 roku, mamy przed sobą teraz. Taka jest prawda historyczna, a być może nawet zdroworozsądkowa, wynikająca z rozwoju dziejowego. Na pewno w tych wyborach decydują się losy Polski. Czy będzie nadal trwać jako państwo suwerenne, a jej władze będą utrwalać jej zdolność do samostanowienia, czy też te możliwości utraci? Dlatego też poseł Roman Giertych, a także minister sprawiedliwości Adam Bodnar, ale przede wszystkim premier RP Donald Tusk, usiłują zmienić skutki wyborów. A w każdym razie chodzi o to, by skoro nie da się mieć „swojego” prezydenta, to zakwestionować legitymację prezydenta-elekta. A to oznacza destabilizację prawną, ustrojową i polityczną. To jest anarchia i rządy demokracji walczącej.

To, że pan Roman Giertych oczekuje zmiany wyniku wyborów, to bynajmniej nie oznacza, że jest ku temu uzasadnienie prawne i faktyczne. Jedyna procedura wobec tych 50 tysięcy zgłoszonych protestów, to ta, która stosuje Sąd Najwyższy. SN działa zgodnie z prawem. A działalność panów Bodnara, Giertycha to jest wyłącznie działalność polityczna obliczona na naiwność i długi horyzont czasowy, co najmniej do wyborów w 2027 roku. 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama